Pora ostatecznie pożegnać wakacje i Francję, przynajmniej w tym roku.
Ostatnie dni pobytu spędziliśmy nad rzeką Dordogne. Zwiedzaliśmy wszystkie okoliczne miejscowości, odpoczywaliśmy i korzystaliśmy z bliskości rzeki. Dordogne To rzeka o fantastycznych walorach turystycznych. Brzegi rzeki, jak babka rodzynkami, utkane są miasteczkami atrakcyjnymi turystycznie, część z nich to wspomniane wcześniej bastides. Warto wynająć kajak lub canoe i od strony rzeki poznawać okolicę. My co prawda zorganizowaliśmy sobie spływ canoe, ale bez zwiedzania okolicy.
To było nasze pierwsze bliskie spotkanie z canoe. Z całą pewnością płynąc nim mniej się męczy, ale stabilność chyba jest większa w kajaku, przynajmniej takie odnosiłam wrażenie. Rzeka na szczęście jest łatwa technicznie i nie było sytuacji trudnych a sam spływ sprawił nam ogromną frajdę.
Ostatnim "punktem" programu zwiedzania było miasto godne polecenia i nawet większa ilość turystów nie odebrała mu szczególnego uroku. Tym miastem jest Sarlat. To największe we Francji skupisko średniowiecznych, renesansowych i XVIII wiecznych kamienic. Powoduje to szczególny klimat miasta a dawne bogactwo wzbudza szacunek. Warto odwiedzić to miasto w sobotę kiedy to odbywa się słynny na całą Francję targ. To centrum handlu foie gras i orzechów włoskich. Nam niestety nie udało się zobaczyć tego targu, ale samo miasto też pozostawiło wiele pozytywnych wspomnień.
I na koniec muszę wspomnieć o licznych bliskich, a czasem bardzo bliskich spotkaniach z istotami żywymi. Jedne siadały mi na kolanie ;) inne próbowały mieszkać z nami w namiocie a jeszcze inne były tylko napotkane przez nas na szlakach wędrówek.
Ciekawe czy ktoś zgadnie które zwierzątko próbowało zamieszkać na moim kolanie, a które z nami w namiocie?????