Tajlandia to raj dla smakoszy. Uliczne jedzenie jest niezwykle urozmaicone i pyszne. Jakby mało było tego, że na każdym kroku można coś zjeść w wielu miejscach dodatkową atrakcją dla miłośników jedzenia są nocne targi ulicznego jedzenia. Nie jest to atrakcja turystyczna, a raczej nie jest to powód organizowania takich imprez, a raczej lokalna tradycja kupowania jedzenia na ulicy, zabierania tego do domów i wspólnych urozmaiconych posiłków. Pierwszy raz na taki targ natknęliśmy się w Sukhothai. Po całym dniu zwiedzania wieczór spędziliśmy na smakowaniu i oglądaniu setek straganów z ulicznym jedzeniem, które oferowały niezliczone liczby dań i specjałów. Szkoda, że pojemność żołądka jest ograniczona, a może właśnie to uratowało nas od totalnego przejedzenia. Oczy próbowałyby wszystkiego co widzieliśmy, jednak rozsądek i możliwości studziły zapał.
Impreza rusza jeszcze za dnia, czyli około 18. Tajowie po pracy zajeżdżają w miejsce targu i zaczyna się impreza.
Pierożki były bajecznie pyszne :)
Wszystko jest świeżutkie, szykowane na bieżąco. Tutaj pieczone są "chlebki"
Amatorzy "robali" nie należą do rzadkości
Jak impreza to impreza, można posłuchać muzyki, można potańczyć
Miseczki misternie wykonane z liści bananowca