Pierwsze
podejście do anchois okazało się kilka late temu totalną porażką, ale wypiekane
przez wielu blogerów prowansalskie pissaladiere spowodowało, że i ja zapragnęłam spróbować tego cebulowego wypieku.
Kupiłam małą puszeczkę hiszpańskich sardeli w oliwie i czekałam momentu kiedy
wszyscy domownicy będą mogli spróbować dania. Niedziela nie oszołomiła pogodą,
plany wycieczkowe zostały odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość. Włączony
piekarnik wspaniale podgrzewał atmosferę domu a zapachy dodatkowo rozbudzały
zmysły.
Tak upiekłam
swoje pissaladiere.
Warto było dać
anchois druga szansę. Całość okazała się pyszna, a sardele wcale nie były takie
jak je zapamiętałam z pierwszej próby. Doskonale komponowały się ze słodką
wręcz skarmelizowaną cebulą a pyszne czarne oliwki (z pestkami bo innych nie
lubimy) dopełniły smaku.
Pissaladiere
przepis zaczerpnęłam z bloga Marghe i lekkozmodyfikowałam
410 g mąki
45 g świeżych
drożdży
250 ml ciepłej
wody
2 łyżki oliwy z
oliwek
½ łyżeczki soli
ok. 1 kg cebuli
3 – 4 gałązki
świeżego tymianu/ 1 ½ łyżeczki suszonego
ok. 50 ml oliwy
sól, pieprz, ½
łyżeczki cukru
20 filecików
anchois w oliwie
garść czarnych
oliwek
Mąkę wsypać do
miski, zrobić w niej zagłębienie do którego wkruszyć drożdże. Polać odrobiną
ciepłej wody, lekko zamieszać i zostawić na kilka minut aż drożdże się ruszą.
Dodać potem pozostałe składniki i wyrobić gładkie, elastyczne ciasto odchodzące
od ścianek misy. Pozostawić pod przykryciem do wyrośnięcia.
Rozgrzać
piekarnik do 200 stopni.
Cebulę obrać,
pokroić w piórka. Na patelni rozgrzać oliwę wrzucić cebulę oraz tymianek i
smażyć na wolnym ogniu przez co najmniej pół godziny. Cebulę od razu lekko
posolić, popieprzyć i wsypać cukier. Smażąca się cebulę często mieszać aby się
nie przypaliła a jedynie delikatnie dusiła.
Kiedy ciasto
podwoi swoją objętość wywałkować na prostokąt o wymiarach mniej więcej 25x35
cm. Ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia (następnym razem będę
piekła mniejsze placki na kamieniu do pieczenia pizzy). Na cieście rozłożyć
równomiernie uduszoną cebulę, z anchois ułożyć kratkę a oliwki równomiernie
rozmieścić na całym cieście. Wstawić do pieca i piec przez około 20 minut.
Podawać gorące
lub ciepłe.
Smacznego!!!
Anchois
odczarowane.
Jednak trzeba
pamiętać o pewnych zasadach przy korzystaniu z tego delikatesu. Nie pamiętam,
który kulinarny autorytet o tym pisał, ale bardzo ważne jest aby anchois zużyć
od razu jak się świeżo otwarte, a przynajmniej w bardzo krótkim czasie bo potem
smak i zapach stają się bardzo nieprzyjemne. I chyba w tkwi tajemnica mojego
negatywnego odbioru sardeli w przeszłości – nie były one świeżo otwarte.
My zjedliśmy
pissaladiere z pikantną oliwą z oliwek – taką jak podawano nam w Prowansji do
pizzy. Fajnie podkręca smak całości.
I wspomnieniowo Prowansja
I najukochańsza Bretania :)
Bardzo tęsknię za Francją i Bretanią. Pojedziemy tam znowu, ale nie w tym roku.
Pewnie,że warto!
OdpowiedzUsuńPlacek udał Ci się idealnie.
U mnie sardele wszyscy lubią.
A Bretania jest dla mnie o wiele ciekawsza,niż utarte szlaki wciąż modnej Prowansji.
Pozdrowienia!
Bardzo się cieszę, że myślisz podobnie do mnie, ale egoistycznie stwierdzę, że mam nadzieję, że Prowansja nieustannie będzie modna a Bretania pozostanie nieodkryta ;)
UsuńBasiku, a ja polecam Ci sardele w malutkich słoiczkach. Nie będziesz miała problemu z tym , że stoją otwarte :) Podzielam Twój zachwyt i muszę się przyznać, złapałam fr. bakcyla ;) Chyba to zaraźliwe ;D
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś te słoiczkowe kupić, ale trochę się boję, że jednak jak postoją staną się niejadalne ;)
UsuńMam nadzieję, że Bretania też Was zachwyci
Strasznie sie ciesze, ze zrobilas i ze smakowalo !!!! Zdjecia cudowne! Gorace Buziaki :)
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie zrobiłam, bardzo dziękuję!!!!
UsuńOj ślinka leci. Zdjęcia z Prowansji i Bretanii - cudne... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWybierzcie się kiedyś do Bretanii, wyjątkowo piękne miejsce
Usuń