czwartek, 29 września 2011

Zupa z dyni we włoskim stylu

Jesień nadeszła a z nią pora na „dyniowanie”. Chyba najczęściej wykorzystuję dynie do zup w różnym stylu. Tym razem przyszła pora na zupę w stylu włoskim. Gorąco polecam każdemu miłośnikowi zup - kremów.



Zupa z dyni w stylu włoskim

1 około 1,5 kg dynia hokkaido (może być dowolna inna, tylko odpowiednio duży kawałek)
3 średnie ziemniaki
1 łyżka koncentratu pomidorowego
1 szklanka białego półsłodkiego wina
1,5 l bulionu drobiowego lub warzywnego
¼ łyżeczki peperoncino
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka suszonej bazylii
kilka gałązek świeżego oregano lub ½ łyżeczki suszonego
sól, pieprz do smaku
oliwa z oliwek


Dynię obrać, usunąć nasiona, pokroić w większą kostkę. Ziemniaki obrać i również pokroić w kostkę. Oliwę z oliwek rozgrzać, wrzucić dynię i ziemniaki i całość smażyć aż do zmięknięcia warzyw. Dodać peperoncino, wlać wino i całość dusić przez około 10 minut. Dodać bulion, koncentrat pomidorowy, cukier, bazylię i gotować do całkowitej miękkości dyni i ziemniaków (jeśli korzystamy z suszonego oregano dodajemy je również teraz). Zupę lekko przestudzić, zmiksować na gładką masę, ostatecznie doprawić solą i pieprzem oraz posypać listkami świeżego oregano.


Proponuję podawać z grzankami ziołowymi, a jak ktoś lubi można zupę posypać odrobiną tartego parmezanu.

Smacznego!!!



wtorek, 27 września 2011

Hierapolis

Dosyć długo zastanawiałam się jak i w jakiej formie pokazać największą atrakcję tegorocznych wakacji w Turcji. Wycieczka do Pammukale to możliwość podziwiania fantastycznego tworu natury ale i dzieła rąk ludzkich – ruin starożytnego miasta Hierapolis. Dzięki temu, że nie są one specjalnie rozreklamowane  i nie wszystkich one interesują, nie są tak zadeptane jak trawertyny „Bawełnianego Zamku”. Mnie zachwyciły swą potęgą. Włócząc się wśród pozostałości Świątyń, Łaźni, Agory czy Nekropolis próbowałam wyobrazić sobie jak wyglądało to miasto w czasach swej świetności, czyli mniej więcej w latach 150-220 r.n.e. (więcej szczegółów o historii możecie przeczytać tutaj) Największe wrażenie zrobił na mnie Teatr. Według różnych źródeł wiemy, że mógł on pomieścić 10 tysięcy widzów (niektóre źródła podają, że nawet 12 tysięcy widzów). Dla porównania nowy Stadion we Wrocławiu może pomieścić niecałe 43 tysiące widzów, a władze miasta zastanawiają się jak można wykorzystać tak ogromny obiekt. Ilu mieszkańców liczyło sobie Hierapolis, że wybudowano teatr na 10 tysięcy widzów? Kto i jakie przedstawienia w nim oglądał? Czy bywał zapełniony do ostatniego miejsca? Wiele takich pytań urodziło się w mojej głowie. Ale to tylko liczby, ogrom tego obiektu odczułam dopiero kiedy weszłam na jego szczyt i spojrzałam z góry na scenę. Wiem, że mam lęk wysokości i unikam miejsc z otwartą przestrzenią rozciągającą się w dół, nie przypuszczałam jednak, że tutaj może mnie on dopaść. Perspektywa 45 poziomów, niezwykle stromych i wysokich dla komfortu widzów spowodowała, że solidnie zakręciło mi się w głowie i musiałam chyłkiem wycofać się ze szczytu.




Hierapolis to starożytne uzdrowisko, gdzie wykorzystywano lecznicze źródła. Dziś z leczniczych walorów tego miejsca nikt nie korzysta, ale turyści mogą wykąpać się w „Basenie Kleopatry” zasilanym w gorące źródła o wysokiej zawartości minerałów. Atrakcję stanowią zatopione w nim szczątki antycznych kolumn.

Mnie szkoda było czasu na taką przyjemność, wolałam chłonąć tajemniczą atmosferę antycznego miasta i słuchać wszechobecnych cykad.




Mam nadzieję, że i Wam udzieliła się niesamowita atmosfera tego miejsca.

niedziela, 25 września 2011

Tarta z figami i serem pleśniowym


Kiedy zobaczyłam dorodne, pięknie dojrzałe figi za całkiem sensowną cenę włożyłam kilka do koszyka z zakupami. Od samego początku wiedziałam, że muszę je zrobić w połączeniu z serem pleśniowym. Najlepszy byłby tutaj ser zdecydowanie ostrzejszy typu gorgonzola a ja zrobiłam z Lazurem Złocistym, jak dla mnie zbyt łagodnym. Podobne wrażenie odniósł też W., ale My jesteśmy miłośnikami zdecydowanych i ostrych smaków.



Tarta z figami i serem pleśniowym


ciasto:

250 g mąki
125 g masła
1 jajka
2 łyżki zimnej wody
½ łyżeczki soli


 wypełnienie:

3 dojrzałe figi
100 g sera z niebieską pleśnią
1 jajko
100 ml śmietany
sól, pieprz

 Z podanych składników zagnieść ciasto (osobiście robię je w melakserze), zawinąć w folię spożywczą i włożyć do lodówki na co najmniej pół godziny. Następnie rozwałkować ciasto i wyłożyć nim formę do tarty. Ciasto przykryć papierem do pieczenia, obciążyć porcelanką do pieczenia (albo suchym grochem) i wsadzić do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na 10 minut. W tym czasie przygotować składniki wypełnienia tarty: figi umyć, pokroić w grube plastry, ser pleśniowy pokruszyć lub pokroić w kostkę, a jajko roztrzepać ze śmietaną oraz doprawić solą i pieprzem. Po 10 minutach wyjąć ciasto z piekarnika, zdjąć papier z obciążnikami, wlać masę jajeczno-serową a na to układać figi i ser pleśniowy. Całość ponownie umieścić w piekarniku i piec kolejne 15 minut w 190 stopniach.
Podawać od razu po wyjęciu z pieca.

Smacznego!!!!


Ponieważ wczoraj na spacerze w lesie natknęłam się na 2 małe grzybki, które w kapturze mojej bluzy dotarły do domu J, nie mogłam ich zmarnować. Pokroiłam je w plasterki i również dodałam do tarty, a całość podałam z sałatą i świeżymi figami polaną dresingiem z soku z granatów, miodu i oliwy z oliwek.


czwartek, 22 września 2011

Maleństwu imieninowo – bawarskie ciasto serowe z jabłkami

Cóż więcej dodać? Maleństwo ma dziś imieniny, a kochająca mamusia upiekła z tej okazji pyszne ciasto z przepisu nieocenionej Bajaderki. Połączenie masy serowej z warstwą cynamonowych jabłek jest genialne, oczywiście dla miłośników serników i szarlotek.



Bawarskie ciasto serowe z jabłkami


(przepis cytuję za Bajaderką)

Spód:
1/2 kostki masła

1/3 szklanki cukru

1 łyżeczka cukru waniliowego

1 szklanka maki


Masa serowa:


225g roztartego białego twarożku

1/4 szklanki cukru

2 duże cale jajka

1 łyżeczka ekstraktu z wanilii


Masa jabłkowa:

4 kwaskowate jabłka, obrane i pokrojone na cienkie półplasterki

1/3 szklanki cukru

1 łyżeczka mielonego cynamonu

4 łyżki płatków migdałowych

Rozgrzać piekarnik do 180ºC. Tortownice o średnicy 23cm wysmarować masłem. Składniki spodu posiekać razem (najlepiej w malakserze), wsypać powstałe okruszki do tortownicy i wylepić nimi dno i 1 cm ścianek. Lekko podpiec, ciasto nie musi być zrumienione, około 10 minut.

Wyjąć i przestudzić. Ser utrzeć z cukrem, jajkami i wanilia na gładką masę, wylać na podpieczony spod.

Jabłka wymieszać z cukrem i cynamonem i wyłożyć równa warstwa na masie serowej. Posypać płatkami migdałowymi i piec około 45-55 minut, aż będzie lekko zrumienione i patyczek wetknięty w środek będzie suchy.

Smacznego!!!



Maleństwo zyczę Ci wszystkiego najlepszego!!!! J


wtorek, 20 września 2011

Pizza wiejska

Za oknem zimno i szaro, a to powoduje u mnie wzmożony apetyt na pyszne i kaloryczne jedzenie. Kiedy Prezydentowa zaproponowała wspólne pieczenie pizzy od razu się zgłosiłam, tym bardziej, że Maleństwo wczoraj wróciło z górskiej włóczęgi spragnione domowego jedzenia. We wspólnym pieczeniu udział wzięły jeszcze: Ola, Asiek i Domi.



Pizza wiejska
(przepis na ciasto i jego wykonanie cytuję za Prezydentową)

350 g mąki pszennej + do podsypywania

 5-6 łyżek ciepłego mleka

10 g drożdży 

szczypta cukru

200 ml wody (dolewamy stopniowo, ilość zależy od wilgotności mąki)

2 łyżki oliwy z oliwek 

płaska łyżeczka soli


Drożdże rozrabiamy z ciepłym mlekiem i cukrem, dodajemy trochę mąki, żeby uzyskać rozczyn o gęstości kwaśnej śmietany. Odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na ok. 30 minut (ponieważ dzisiaj pracuję do późnego popołudnia, to zaczyn zrobiłam przed wyjściem do pracy i zostawiłam go do wyrośnięcia w lodówce).
Wyrośnięty rozczyn mieszamy z resztą składników,  pamiętając o stopniowym dolewaniu wody. Wyrabiamy dokładnie, żeby ciasto było gładkie i bez grudek, aż przestanie przywierać do rąk i ścianek miski. Powinno być plastyczne, miękkie i elastyczne.
Rozciągamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawiamy w ciepłe miejsce do ponownego wyrastania na kolejne pół godzinki.
Smarujemy ciasto sosem pomidorowym i kładziemy dowolne dodatki.
W moim przypadku to były takie dodatki:

1 kiełbasa polska pieczona (może być dowolna inna)

kilka plasterków boczku wędzonego

1 średniej wielkości cebula pokrojona w krążki

1 zielona papryka pokrojona w krążki

kilka ostrych papryczek marynowanych

ser do posypania pizzy (mozarella, albo dowolny inny wg gustu)

sos pomidorowy (do ½ szklanki domowego przecieru pomidorowego dodałam ¼ łyżeczki cukru, ½ łyżeczki słodkiej papryki, ¼ łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu, 1 łyżeczka oregano, sól do smaku)



 Co ważne - nie należy przesadzić z ilością dodatków, żeby nie przeciążyć i nie przemoczyć ciasta. Jeśli dajemy pieczarki, to najlepiej lekko podsmażone.

Piekłam w piekarniku nagrzanym do 190°C na dolnym poziomie ok. 20 minut

Pizza była pyszna i zniknęła niemal w mgnieniu oka, tak samo jak domowy sos czosnkowy do pizzy.
Dziękuję za wspólną zabawę i pyszną kolację!

niedziela, 18 września 2011

Drożdżowy zawijaniec z cynamonowym cukrem

Niedzielna popołudniowa kawa smakuje zdecydowanie lepiej z kawałkiem pysznego ciasta. Dziś proponuję pachnącą cynamonem i rumem drożdżówkę.



Drożdżowy zawijaniec z cynamonowym cukrem


½ kg mąki

3 dag drożdży

¼ l ciepłego mleka

10 dag cukru

2 łyżki oleju

2 jajka

2 łyżeczki ekstraktu waniliowego



10 dag rodzynek namoczonych w rumie

2 łyżki cukru trzcinowego + 1 łyżka cynamonu


1 łyżka roztopionego masła, do posmarowania ciasta


lukier rumowy



Z podanych składników wyrobić ciasto drożdżowe i pozostawić do wyrośnięcia. Kiedy ciasto podwoi swoją objętość należy je wywałkować na prostokąt o centymetrowej grubości. Posypać je cukrem trzcinowym wymieszanym z cynamonem, rozsypać równomiernie rodzynki i zrolować wzdłuż dłuższego boku. Rulon rozciąć wzdłuż, a powstałe wstęgi skręcić jak sznur. Następnie skręcić w spiralę. Ułożyć na papierze do pieczenia, posmarować roztopionym masłem i piec w 180 stopniach około 40 minut.

Kiedy ciasto trochę przestygnie polać lukrem przygotowanym z cukru pudru i rumu pozostałego z moczenia rodzynek.

Smacznego!!!

sobota, 17 września 2011

Pieczone faszerowane ziemniaki

Weekendy przełomu sierpnia i września spędzałam w górach chcąc zatrzymać lato i nastrój wakacyjny. Na szlakach jeszcze bardzo dużo ludzi, ale już i tak trochę mniej niż w szczycie sezonu. W jedną niedzielę odwiedziliśmy Samotnię, niestety była mało samotna ;) ale i tak piękna,


 a w następną wybraliśmy się do Śnieżnych Kotłów. Czas był taki, ze postanowiliśmy wjechać kolejką na Szrenicę, bo inaczej noc by nas w górach zastała, a przecież rano trzeba było iść do pracy.


Ostatnio kolejką na Szrenicę jechałam, a właściwie jeździłam wiele lat temu zimą, będąc w Szklarskiej Porębie na nartach. Pamiętam, że największym hitem tamtego sezonu były pieczone ziemniaki, które gorące, parzące zmarznięte palce zajadało się na stoku. Zatęskniłam za ich smakiem i postanowiłam sobie upiec ziemniaki ale w wersji faszerowanej.



Pieczone faszerowane ziemniaki

 6 ziemniaków podobnej wielkości, bez widocznych skaz na skórce

1 cebula drobno posiekana

50 g wędzonego boczku pokrojonego w kosteczkę

50 g sera pleśniowego z niebieską pleśnią

olej

sól, pieprz

starty żółty ser do posypania ziemniaków

50 g zimnego masła

 sos czosnkowy do podania



Ziemniaki ugotować w łupinach do miękkości. Odcedzić, jeszcze gorące przekroić na połówki, łyżeczką delikatnie wybrać miąższ, a skórki pozostawić do nafaszerowania. Miąższ przecisnąć przez praską lub dokładnie rozgnieść widelcem. Na patelni rozgrzać olej, zeszklić cebulę, a następnie dodać boczek i smażyć do zrumienienia. Wymieszać rozgniecione ziemniaki z przesmażoną cebulą i boczkiem a następnie dodać rozkruszony ser pleśniowy. Całość doprawić do smaku solą i pieprzem. Osobiście lubię, kiedy farsz jest mocno pieprzny. Tak przygotowanym farszem nadziać skórki ziemniaków. Na wierzchu poukładać wiórki zimnego masła a całość posypać tartym żółtym serem. Ziemniaki ułożyć na blaszce i piec w 190 stopniach przez około 40 minut. Gorące podawać z ulubionym sosem czosnkowym.

Smacznego!!!

czwartek, 15 września 2011

Pikantny pilaw z bulguru z kurczakiem

Cała moja rodzina bardzo lubi wszelkie kasze a pikantne potrawy to już zupełny hit naszego stołu więc ten pilaw został jednogłośnie okrzyknięty mianem „Znakomity!!!”



Pikantny pilaw z bulguru z kurczakiem

300 g kaszy bulgur, najlepiej aby to była gruba kasza

1 podwójna pierś z kurczaka

2 średnie cebule pokrojone w kostkę

4 pomidory (obrane ze skórki i pozbawione pestek)

2 łyżki ostrej pasty paprykowej (ilość można zmieniać w zależności od gustu)

2 łyżki masła klarowanego

oliwa

bulion drobiowy lub warzywny

sól, pieprz



Mięso z kurczaka pokroić w kostkę 1,5 x 1,5 cm, dokładnie osuszyć, posolić i popieprzyć. Na patelni rozgrzać masło z dodatkiem oliwy. Na rozgrzanym tłuszczu zeszklić cebulę, a następnie dodać kurczaka. Smażyć aż do zrumienienia mięsa. Następnie dodać pomidory pokrojone w kostkę, dusić całość tak aż pomidory wyraźnie zmiękną. Dodać wypłukaną i odsączoną kaszę, pastę paprykową i chwilę smażyć całość. Następnie dodać bulion i dusić pod przykryciem na małym ogniu, od czasu do czasu mieszając i dolewając w miarę potrzeby bulionu, aż kasza stanie się miękka, a nadmiar płynu odparuje. Doprawić ostatecznie solą i pieprzem. Podawać gorące.

Smacznego!!!

sobota, 10 września 2011

Yakapark i Saklikent

W niedalekiej odległości od Tlos możemy zaznać zupełnie innych wrażeń. Yakapark to miejsce o przedziwnym klimacie, pełne „domków” na drzewach, gdzie mieści się restauracja, wszędzie przepływa woda, czasem nawet wypływając z drzew, jak z tego wypalonego przez pożar



albo wypływając z sęków. Zwróćcie uwagę na wielkość sęka i całego drzewa. Dla łatwiejszego wyobrażenia sobie rozmiarów powiem, że góra sęka znajduje się na wysokości 2 metrów od ziemi.



W Yakapark hoduje się pstrągi.

Stąd już zupełnie niedaleko znajduje się wąwóz Saklikent. To wyjątkowe miejsce, może nie robi aż tak wielkiego wrażenia jak Pammukale, ale też warte odwiedzenia. Aniu dziekuję za pomysł na tą wycieczkę.

Wąwóz jest drugim co do wielkości w Europie. Ma około 18 kilometrów długości i około 300 metrów wysokości. Dla zwiedzających udostępniony jest mały fragment wąwozu kończący się wodospadem. Przeprawa wąwozem zaczyna się od pokonania brodu. Rzeka ma rwący nurt więc niektórzy mają problem z przejściem. Ale nie należy rezygnować. Są młodzi mężczyźni, którzy pomagają turystom, w zamian licząc na kilka euro za swoją pomoc (nie narzucają się z pomocą ani oczekiwaniem na zapłatę).



Dalej wędruje się nadal w korycie rzeki, ale tutaj wody jest niewiele, choć czasami pomoc też jest przydatna, zwłaszcza kiedy pokonuje się jakby progi skalne. Warto troszkę się pomęczyć dla niezapomnianych wrażeń.


Jak widać Turcja może zachwycać wieloma rzeczami, nie tylko pięknymi plażami.  

piątek, 9 września 2011

Pierożki z gruszkami i żurawiną


Ciasto serowe daje nieograniczone możliwości. Można je wykorzystać zarówno do wypieków wytrawnych jak i słodkich, wystarczy tylko zmieniać dodatki. Oczywiście samo ciasto można lekko modyfikować poprzez dodatek cukru lub jego brak, dodatek proszku do pieczenia  lub drożdży. Za każdym razem ciasto daje się łatwo wałkować i formować i smakuje rewelacyjnie.
Dzisiejsze pierożki należą do akcji jot_em  Gruszkowo



Pierożki z gruszkami i żurawiną


 30 dag mąki

20 dag serka śmietankowego

20 dag masła

3 łyżki cukru pudru

2 żółtka

1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia


3 duże dojrzałe gruszki

75 g suszonej żurawiny

cukier waniliowy (z prawdziwą wanilią)

2 łyżki cukru


białka, cukier trzcinowy


Zagnieść ciasto z podanych składników, zawinąć w folię i chłodzić w lodówce przez 2 godziny.

Kiedy ciasto się chłodzi gruszki obrać i pokroić na małe kawałeczki, wrzucić do rondelka, wsypać cukier i wlać 2 łyżki wody. Smażyć owoce przez 5 minut, następnie dodać żurawinę i dusić kolejne 3 – 10 minut, aż do odparowania owoców i ich zmięknięcia lecz nie rozpadnięcia. Zostawić do ostygnięcia.

Po schłodzeniu ciasta wałkować je na grubość ½ cm, wykroić kwadraty, nałożyć owoce, formować pierożki.

Pierożki posmarować białkiem i posypać cukrem trzcinowym. Piec w temperaturze 180 stopni przez 15 minut do zrumienienia.

Smacznego!!!

czwartek, 8 września 2011

Kapusta duszona w białym winie

Myślałam, że żadna duszona kapusta nie dorówna tej młodej z dużą ilością świeżego koperku, ale się myliłam. Znalazłam przepis, który wspaniale współgra z moimi kubkami smakowymi. Pierwszy raz zrobiłam ją do czeskiego gulaszu piwnego, o którym pisałam tutaj



Weszła na stałe do naszego domowego menu, jako pyszny dodatek do pieczonych lub duszonych mięs.

Kapusta duszona w białym winie


4 szklanki poszatkowanej białej kapusty
2 średniej wielkości cebule
50 g pokrojonego w kostkę boczku wędzonego
szklanka białego wytrawnego lub półwytrawnego wina
łyżka kminku (u mnie mielonego)
1 ½  łyżki cukru
50 ml oleju
sól, pieprz
2 szklanki rosołu z kurczaka (ilość orientacyjna)
mąka (opcjonalnie)

Na rozgrzany olej wrzucić posiekaną cebulę, zeszklić ją a następnie dorzucić boczek. Smażyć aż do zrumienienia boczku. Dodać kapustę, kminek, rosół, wino i cukier. Płyn powinien sięgać połowy warstwy kapusty. Całość dusić pod przykryciem aż kapusta zrobi się miękka, ale jeszcze będzie jeszcze chrupka. Ostatecznie doprawić solą i pieprzem. Jeśli ktoś woli wersję zagęszczonej kapusty powinien dodać jeszcze mąkę (około 1 łyżki stołowej) i ponownie zagotować.

środa, 7 września 2011

Tlos

Grobowce skalne w starożytnym mieście Tlos pokazałam wczoraj. Jednak nie stanowią one jedynych zabytków. Poniżej grobowców znajduje się rzymskie miasto. W 167 r.p.n.e. Licja została przyłączona do Rodos, ale Rzym zaakceptowała częściową suwerenność Federacji Licyjskiej, a Marek Antoniusz pozwolił na całkowitą niepodległość. Po tamtych czasach zostały ruiny, które dziś robią wrażenie.  



Poniżej grobowców skalnych widać teren gdzie zlokalizowany był gimnazjon, w dalszej perspektywie widać pozostałe zabudowania: swiątynięi łaźnie które ponoć miały tak wielkie okna, że odpoczywając i zażywając kąpieli miało się najpięknieszy widok jaki można tutaj znaleźć.








I jeszcze teatr, całkiem sporych rozmiarów. Kiedy na niego patrzylam zaczęłam się zastanawiać dla kogo budowano tak wielkie teatry?


Żołnierze, którzy zginęłi broniąc miasta chowani byli w pięknych sarkofagach.