poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Zupa z pulpecikami i dynią w stylu khmerskim – ZnP*

Wpadłam w wir codzienności, trochę spraw zaprzątało moją głowę do tego stopnia, że  nie miałam weny na wpisy blogowe, ale już się ogarnęłam i wracam do regularnych wpisów. Za oknem piękna wiosna, tydzień temu podziwiałam ją w Dolinie Baryczy o czym można poczytać u Megi, rewolucja w ogrodzie ruszyła i niecierpliwie czekam na efekt aby zobaczyć na co się zdecydowałam. 
Wakacje letnie już zaplanowane ;) 
Teraz tylko zebrać się w sobie i zająć się codziennością, ładowaniem akumulatorów i radością wiosenną.
A teraz już pora na konkrety. ostatnia zeszłoroczna dynia dokonała żywota w naszych żołądkach w kolejnej azjatyckiej wersji.



Kolejna propozycja dla zupochlików, zupożerców, tych co życia bez zup sobie nie wyobrażają ;) Skoro jeszcze jesteśmy w Kambodży to i zupa musi pochodzić z tej kuchni.
To kolejny przepis jakich u mnie pełno – na szybkie i proste jedzenie, które smakuje niewspółmiernie dobrze do wysiłku włożonego w przygotowanie.


Zupa z pulpecikami i dynią w stylu khmerskim


Pulpeciki:
½ kg mielonej wieprzowiny
1 łyżka sosu rybnego
1 łyżeczka cukru
¼ łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu
1 dymka
sól do smaku

Zupa:
1 ½ l wody lub lekkiego bulionu warzywnego
½ kg obranej dyni piżmowej
2 łyżki sosu rybnego
½ łyżki cukru
1/8 łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
2 dymki

Przygotować pulpeciki. W tym celu zmieszać ze sobą mięso mielone, sos rybny, cukier, sól, pieprz i posiekaną dymkę. Z masy uformować mokrymi rękami kuleczki wielkości niewielkiego orzecha włoskiego (moje niestety wyszły trochę zbyt duże).
W garnku zagotować wodę/ bulion. Do wrzątku wrzucić pulpeciki i gotować na małym ogniu przez około 4 – 5 minut. Dodać pokrojoną w kostkę wielkości pulpecików dynię i gotować przez około 5 minut (dynia ma zmięknąć, ale jeszcze pozostać jędrna). Całość doprawić solą, cukrem, sosem rybnym i pieprzem.
Podawać gorącą posypaną dymką z miseczką ryżu (w osobnej miseczce).

Smacznego!!!



Dawno nie pokazywałam moich ukochanych Footer :) Sprawiłam im coś co każdy kociarz powinien mieć koniecznie w domu - osiatkowane okna. Dopóki Bunia była kotem wychodzącym problem okien nie istniał. Ale od roku niestety sen z powiek spędzała mi myśl o tym jak niebezpieczne są okna dla kotów. Teraz mam dwa osiatkowane okna i każda kociczka ma swoje własne.


Na parapecie mają rozłożone kocyki aby kocie doopeczki miały wygodnie. 
I jeszcze zdjęcie Buni, w trakcie popełniania przestępstwa - kradzieży podkładki pod szklankę. Podkładek miałam 3 ale systematycznie znikają. Teraz już wiem, że za sprawą Buni.


I już całkiem na koniec moje najukochańsze fiołki wonne, które wspaniale rozsiewają się w moim ogrodzie a ich kwitnienie jest dla mnie oznaką pełni wiosny. Tegoroczne już prawie całkiem przekwitły.



Miłego tygodnia życzę!!!!

10 komentarzy:

  1. Bardzo lubię połączenie mięsa i sosu rybnego:)
    Nie mogę pojąć jakim cudem Bunia stała się kotem domowym.
    Moje urwisy potrafią się tak niepostrzeżenie wymknąć z domu,
    że ciężko to zauważyć czasami;)
    Footra wyściskać i wycałować proszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też to połączenie się spodobało.
      W imieniu Footer dziękuję, wytarmoszone stosownie :)
      A co do Buni też nie wierzyłam, że się uda, ale wiek robi swoje (latem skończy 12 lat) i jeszcze zeszłoroczna choroba (po podtruciu, kiedy wędrowała już przez tęczowy most) zrobiła swoje. Kiedyś też nie byłoby szansy na utrzymanie jej w domu a teraz siedzi i nawet nie próbuje uciec z domu. Ma atrakcje w postaci Filonki i czasem poganiają się i potłuką bezpazurowo.

      Usuń
    2. :)
      Mam nadzieję, że moje koty z wiekiem też zaczną częściej w domu bywać;)
      Póki co młodszy nauczył się wydawać irytujące dźwięki pocierając łapkami o szybę balkonową.
      Oczywiście robi to tylko wtedy, kiedy chce wyjść, czyli jakieś 100 razy dziennie;)))
      Bunia wygląda wyjątkowo młodo jak na swoje lata:)

      Usuń
    3. O dźwiękach nic nie mów, Bunia zaraza każdej nocy budzi nas szeleszczeniem papierami a jak to nie działa zaczyna drzeć papiery na strzępy zębami i pluć skrawkami papieru :P
      W imieniu Buni dziękuję za komplement :)

      Usuń
  2. Zupę chętnie bym zjadła :-)
    Bardzo jestem ciekawa Twojej ogrodowej rewolucji !
    A Bunia pięknie zadbana i wcale nie widać po niej ,że taka łobuziara:-)
    Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to wilk w owczej skórze ;) a tak naprawdę to mocno charakterna kocia kobieta ;)
      O rewolucji napiszę i pokażę jak już się zkończy, na razie jest ruina i tyle ;)

      Usuń
  3. Już Ci kiedyś pisałam, że zupki uwielbiam. Uśmiałam się opowieści o kiciusiu. Zdjęcia wiosenne piękne. Pozdrawiam Cię ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bez zup nie ma życia i tyle ;) Koteczki dostarczają radości życia a wiosna nastraja pozytywnie :)
      Pozdrawiam wiosennie!

      Usuń
  4. Zupa zapowiada się niesamowicie apetycznie, koniecznie muszę jej spróbować. A dynia jeszcze jedna w domu leży, więc będzie okazja. Ale złodziejaszek z tej Buni - ale w sumie się nie dziwię, podkładki są urocze :) Głaski dla Futer :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podkładki są super. Fundacja Kocie Życie sprzedaje je na FB. Za głaski dziękuję w imieniu footer :)
      A dynię pora już zużyć i zrobić miejsce w menu na nowalijki.

      Usuń