środa, 26 stycznia 2011

Chmielewska i Chaumont sur Loire

Nie pamiętam kiedy przeczytałam swoja pierwszą książkę Joanny Chmielewskiej, ale było to dawno, a raczej bardzo dawno temu. Dziś posiadam wszystkie Jej książki, większość w stanie wskazującym na intensywną eksploatację. Wszystkie Jej książki lubię, ale zachwyciła mnie, chyba najbardziej szalona książka tej autorki, czyli „Całe zdanie nieboszczyka”. Nie mam pojęcia ile razy już ją przeczytałam, mało tego są fragmenty, które znam na pamięć. Do dziś tak mam, że jak tylko dopada mnie trudniejszy okres, albo jestem przemęczona to w ramach poprawy nastroju sięgam po jakąś "Chmielewską".
Kilka lat temu Pani Chmielewska była gościem empiku i podpisywała swoje książki. Do księgarni zabrałam oczywiście „Całe zdanie nieboszczyka”. Odstałam swoje dwie godzinki w kolejce trzymając mocno sfatygowaną książkę. Pozostali kolejkowicze trzymali świeżo kupione egzemplarze najnowszej książki autorki. Nie ukrywam, że zrobiło mi się głupio i trochę wstyd, ale chęć posiadania autografu była silniejsza od zawstydzenia. Jakie miłe było moje zaskoczenie, kiedy Pani Joanna nie tylko podpisała stary i sfatygowany egzemplarz ale jeszcze wdała się ze mną w bardzo miłą pogawędkę na temat tej książki i ekranizacji, którą później można było obejrzeć w telewizji.

Jeśli znacie moją ulubioną książkę, to pamiętacie, że główna bohaterka po różnych perypetiach została uwięziona w lochu zamku Chaumont sur Loire, z którego wydostała się przekopując się za pomocą kościanego szydełka i porcelanowych półmisków. W czasie ostatnich wakacji odwiedziłam (po raz kolejny) Dolinę Loary, a ponieważ czas pozwolił na zwiedzenie tylko jednego zamku to wybór był oczywisty – Chaumont.
Zamek pięknie się prezentuje z drugiego brzegu Loary.

Zamek jest piękny, dziś słynie głównie z wyjątkowych stajni, które były zelektryfikowane wcześniej niż sam zamek i Francja jako taka. Żłoby były porcelanowe i do dziś widać w jak wspaniałych warunkach trzymane były tutaj konie.


Znalazłam miejsce, które mogło stanowić pierwowzór książkowego lochu, w którym zamknięta była Joanna i otwór za pomocą którego spuszczano w koszu jedzenie.

Bez problemu mogę zrozumieć dlaczego ludzie zachwycają się zamkami nad Loarą.

Ponieważ czuję się mocno przemęczona to chyba znów zacznę czytać "Całe zdanie nieboszczyka", albo może "Wszystko czerwone". Relaks murowany!!!!

5 komentarzy:

  1. Basiu , nieładnie zazdroszczę, nie widziałam tych pięknych zamków, o których dużo czytałam, a o wyprawie w te rejony myślę od szkoły średniej - uczyłam się francuskiego i wyprawa wzdłuż Loary to było moje marzenie....jakoś tak się złożyło że jeszcze tam nie dotarłam...a Chmielewską kiedyś pożerałam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też uczyłam się w szkole francuskiego i od zawsze byłam zauroczona tym krajem. Staram się niemal każdego roku spędzić choć kilka dni we Francji, a zamki są niezwykle urokliwe, że nie wspomnę o wspaniałych białych a szczególnie różowych winach z tego rejonu.Mogłabym je pić i pić i pić... ;)
    Koniecznie zrealizuj swoje marzenie, warto!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne miejsce! Czy można takie wielkie kamienie, jakie widać na zdjęciu lochu, wydłubać szydełkiem?

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie nie można ;) ale liczy się wyobraźnia autora i dobra wola czytającego. Mnie pomysł bardzo się spodobał, a jak przypomnę sobie rozmowy Joanny z cieciem, który ją pilnował i opis jak wydłubała się z ziemi nieopodal zamku to gębusia sama mi się śmieje.

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja uwielbiam Chmielewska, choc nie wszystkie jej ksiazki czytuje z takim samym entuzjamem ;)
    Wszystko czerwone bardzo lubie, nawet bylam w Allerød bedac u kuzynki w Danii :)
    No i tez sie nie moge nadziwic, jak jej sie udalo tym szydelkiem wydostac ;)
    A zamek piekny, kocham zamki nad Loara...

    OdpowiedzUsuń