niedziela, 1 maja 2011

Benedyktyni i austriacki obiad


Na wysokiej skale nad Dunajem wznosi się imponujący klasztor Benedyktynów w Melk (była to osada jeszcze rzymska). Samo miasto jest już miejscem wartym zatrzymania się w celu podziwiania architektury i zamiłowania do porządku oraz wypicia wspaniałej kawy: białej – melange lub klasycznej czarnej. Kawa zawsze  podawana jest ze szklanką zimnej wody.

Kiedy po wypiciu kawy nabierzemy sił warto wdrapać się do klasztoru i poświęcić dobrą godzinę na zwiedzanie.

Obecny wygląd kompleks zawdzięcza opatowi Bertoldowi Dietmayerowi, który w roku 1702 rozpoczął gruntowną przebudowę co zakończyło się nadaniem klasztorowi barokowego kształtu. Mnie zachwyciła przede wszystkim Biblioteka, w której można podziwiać ręcznie przepisywane, z benedyktyńską cierpliwością, opasłe tomiska. Ale nie tylko księgi tam zgromadzone robią wrażenie, samo pomieszczenie jest wyjątkowo stylowe i piękne a nie przytłacza barokowy wystrój co często ma miejsce we wnętrzach z tamtej epoki. 


Z klasztoru rozciąga się widok na Dunaj wijący się wśród wzgórz obsadzonych winnicami.

Pogoda dziś we Wrocławiu słoneczna co przywodzi na myśl świeże jeszcze wspomnienia, dlatego na dzisiejszy obiad przygotowałam klasyczny Wiener Schnitzel (obowiązkowo z cielęciny, smażony na maśle) do tego młody szpinak z czosnkiem i pieczone szparagi z sosem holenderskim. Austriacy podobnie jak inne nacje kochają szparagi i w sezonie żaden posiłek nie może się obejść bez białych czy zielonych aromatycznych pędów.
Bardzo spodobał mi się pomysł podawania cytryny do sznycla z jakim spotkaliśmy się w restaruacji w Spitz.

Dzięki siateczce cytryna na ślizgała się w palcach i mniej je brudziła.

A tutaj już mój obiad: sznycel po wiedeńsku z młodym szpinakiem, pieczonymi szparagami z sosem holenderskim.

 

Pieczone szparagi z sosem holenderskim

(pomysł na pieczone szparagi na forum mniammniam podała kiedyś Bajaderka, a receptura sosu pochodzi z netu)


pęczek szparagów (ja wolę zielone, ale mogę być też białe)
sól morska
odrobina oliwy

składniki sosu:
(z tej proporcji wychodzi całkiem spora ilość sosu)
3 zółtka
sok z ćwiartki cytryny
pół kostki masła
sól, biały pieprz
pół łyżeczki musztardy dijon (jak ktoś ma ochotę)

Piekarnik nagrzewamy do 190 stopni. Szparagi myjemy, odłamujemy zdrewniałe części pędu. Na blaszce kładziemy arkusz folii aluminiowej, na niej układamy szparagi, tak aby stanowiły jedną warstwę. Solimy je grubo zmieloną solą morską i lekko skrapiamy oliwą z oliwek. Wstawiamy do pieca na 8 – 10 minut (zależy od rodzaju szparaga i jego grubości).
W tym czasie przygotowujemy sos holenderski. Masło roztapiamy pilnując aby się nie zrumieniło. Żółtka z sokiem z cytryny, solą i pieprzem ubijamy na parze na puszystą masę. Zdejmujemy znad pary i dalej ubijając wlewamy roztopione lekko wystudzone masło, na koniec można dodać musztardę dijońską.
Tak przygotowanym sosem polewamy szparagi.
Smacznego!

Dodam tylko, że po raz pierwszy robiłam sos holenderski, bardzo się bałam ubijania żółtek na parze, ale okazało się to łatwe a sos wyszedł świetny.

4 komentarze:

  1. Ooo, Melk to prawdziwa perła, byłam zachwycona będąc tam:) No i tam się rozgrywa m.in. akcja "Imienia Róży" Umberto Ecco.
    Nigdy nie piekłam szparagów - muszę spróbować:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tym "Imieniu Róży" nie wiedziałam, jakoś inaczej wyobrażałam sobie miejsce akcji powieści, barokowy styl całkowicie zasłonił duuużo wcześniejszą historię opactwa, a szkoda.Mimo to bardzo mi się Melk podobał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Basiku, zachecilas mnie do podrozy :)Chetnie bym sobie ten klasztor obejrzala z bliska. Klasycznego sznycla dawno nie jadlam a sosu holenderskiego w zyciu jeszcze nie robilam.Chyba czas to zmienic :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Melk nie był miejscem akcji powieści Umberta Eco... Melk nie znajduje się w północnej Italii

    OdpowiedzUsuń