Takie bułeczki
można zrobić o każdej porze roku korzystając z mrożonych śliwek, jednak nigdy
nie smakują tak dobrze jak te upieczone ze świeżymi owocami. Mimo dużej porcji
masła bułeczki są lekkie, puszyste i następnego dnia nic nie straciły na smaku. Miały mi trochę osłodzić życie poremontowe i tęsknotę za Maleństwem, które to moje ukochane Dziecię pojechało na krótkie wakacje. Jedyne wieści, a może aż tak konkretne wieści jakie do mnie docierają to smsy typu: "Albania", "Dziś była Tirana" a wczoraj "Macedonia". Pewnie jak Maleństwo wróci znów upiekę te bułeczki, tym razem z radości, że już jest w domu.
Mocno maślane bułeczki ze śliwkami
½ kg mąki
42 g drożdży
100 g cukru
½ szklanki mleka
150 g masła
2 jaja
1 łyżeczka
ekstraktu waniliowego
skórka otarta z
½ cytryny
szczypta soli
dodatkowo:
śliwki
2 – 3 łyżek
drobnego cukru
50 g masła
Z podanych
składników wyrobić ciasto drożdżowe jak w tym przepisie. Pozostawić do
wyrośnięcia. Kiedy ciasto podwoi swoją objętość wyjąć je na podsypany mąką blat, rozwałkować na grubość ok. 1 ½ cm
i szklanka wykrawać krążki (mnie wyszło 16 bułeczek). W każdy kawałek ciasta zawinąć śliwkę lub jej
połówkę (jeśli śliwki są szczególnie duże) otoczone w cukrze. Pozostałe masło
roztopić, otaczać w nim uformowane bułeczki które następnie należy układać na
blaszce. Jeśli masło pozostanie rozsmarować je na bułeczkach, a pozostałym
cukrem posypać wierzch ciasta.
Całość
pozostawić do ponownego wyrośnięcia na około kwadrans. Następnie piec w 190
stopniach prze około 25 – 30 minut.
Smakują równie
dobrze gorąco jak i wystudzone.
Smacznego!!!
Życie powoli
wraca do normy, nawet kartony z podłogi w przedpokoju zniknęły a wrócił
normalny chodnik, jeszcze tylko szklarz musi zamontować obudowę prysznica (to
za kilka tygodni) i żyć będziemy normalnie (trochę dłużej pewnie będę gościć
gazety wklejone w okno łazienki, ale to niestety uzależnione jest zakończeniem
remontu elewacji i końcem fachowców biegających po rusztowaniach – jakoś mało
komfortowe wydaje mi się korzystanie z łazienki bez zabezpieczonych okien przed
ich wzrokiem J
). Może w najbliższy weekend wreszcie znajdziemy czas na jakąś jednodniową
wycieczkę w nieznane, albo znane byle tylko oderwać się od rutyny i kieratu w
jaki wpadliśmy ostatnio oboje z W.
Uwielbiam takie słodkie, nadziewane bułeczki...
OdpowiedzUsuńJa też jestem od nich uzależniona :)
UsuńPycha , lubię bułeczki z owocami :-)
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio mam za dużo remontów, sprzątania brrr...
O remontach i sprzątaniu proszę mi nic nie mówić ;)
UsuńŁał! wygląda świetnie! dużo bym dała zeby skosztować!
OdpowiedzUsuńZaprasza do częstowania się ;)
UsuńWyglądają przepysznie. Ja unikam bułeczek, ale raz mogę zjeść, prawda? Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńTakich bułeczek unikać się nie da :)
Usuńale bym zjadła takie bułeczki:)
OdpowiedzUsuńProszę się częstować ;)
UsuńDawno mnie nie było w necie... Dawno też nie jadłam takich smakowitych bułeczek. Może się skuszę?
OdpowiedzUsuńOj dawno, ale jesteś usprawiedliwiona ;) Skuś się, pyszne są :)
UsuńWyglądają smakowicie !!!!! :-)
OdpowiedzUsuńSą smakowite ;)
Usuńmmmmmmmmmmmmmmniam, rewelacyjnie wyglądają. Wpisałam sobie do ulubionych. Przecież węgierki jeszcze będą :)
OdpowiedzUsuń