Mój rower
wyrychtowany stał w garażu od wiosny i czekał na moją mobilizację.
Tej jednak nie
było.
Nie miałam siły.
Nie miałam
ochoty.
Nie mogłam
zmusić się do tego „pierwszego razu” w sezonie. I tak rower stał, kurzył się i
czekał...
I pewnie
czekałby do przyszłego roku, gdyby nie Maleństwo, które uprosiło mnie, abym Jego
rower odstawiła do serwisu na naprawę.
W piątek
wsiadłam na Jego rower (w sumie to na swój stary J ) i ruszyłam.
Nie ważne, że
skrzypiało jak diabli, nie ważne, że hamulce nie działały i niemal rozjechałam
kobietę, która nagle wtargnęła mi pod koła, ale poczułam, że brakowało mi tego
okropnie.
Ale zanim
wyruszyłam na swoją rowerową wycieczkę, w rowerową niedzielę najpierw była
sobota z rekordem temperatury we Wrocławiu. Kolejny rekord padł, a ja dzielnie
przygotowałam obiad dla rodziny.
Chłodnik z
cukinii. Wydawałoby się, że nie powinien smakować jakoś specjalnie, ale był
delikatny, lekko orzeźwiający i po prostu świetny na upalny dzień.
Chłodnik z cukinii
3 – 4 niewielkie
cukinie
1 cebula
½ łyżeczki
kuminu
½ łyżeczki
kurkumy
2 łyżki liści
mięty (lub trochę więcej)
sok z cytryny
sól, pieprz
olej
W dużym garnku
rozgrzać ze 2 łyżki oleju, wrzucić pokrojoną w kostkę cebulę i smażyć aż się
zeszkli. Następnie dodać kumin, kurkumę, cukinię pokrojoną w kostkę (bez
obierania) i posiekany ząbek czosnku. Całość smażyć mieszając przez około 5
minut. Wlać litr wrzątku, lekko posolić i całość gotować na średnim ogniu przez
15 minut. Wystudzić. Zmiksować z miętą i na koniec doprawić solą, pieprzem oraz
sokiem z cytryny.
Wstawić do
lodówki na co najmniej 2 godziny. Podawać zimny. Można wzbogacić zupę o łyżkę
jogurtu greckiego.
Smacznego!!!
I tak zajadając
chłodnik z cukinii przetrwaliśmy rekord ciepła J
Niedziela za to
już tak upalna nie była a w Dolinie Baryczy było wręcz przyjemnie z lekkim
wiaterkiem. Niestety upały swoje zrobiły – wody w stawach niebezpiecznie mało.
Nie wiem jak radzą sobie ryby, ale żaby i ptaki doskonale.
A na koniec coś
dla miłośników wierszy Tuwima ;)
Stoi na stacji
lokomotywa,
Ciężka, ogromna
i pot z niej spływa:
Tłusta oliwa.
Stoi i sapie,
dyszy i dmucha,
Żar z
rozgrzanego jej brzucha bucha...
Fantastyczna atrakcja dla rodzin z dzieciakami - przejażdżka wąskotorówką. Niestety na stacji nie tylko było słychać buchającą parę i świergot ptaków, ale przede wszystkim ryk "muzyki" z głośników. Bez komentarza :(
Uwielbiam żaby :)
OdpowiedzUsuńTeż mam do nich słabość ;)
Usuń