niedziela, 30 sierpnia 2015

Weekend goni weekend


Jeszcze nie udało mi się zdać relacji z poprzedniego, niezwykle atrakcyjnego weekendu a już mamy kolejną niedzielę. Tym razem weekend leniwy, w ogrodzie. Sobota z książką w hamaku i Brunią (nie mylić z Bunią) przy boku, niedziela również leniwa w cieniu drzew, z przerwą na ugotowanie obiadu. Trochę pracowity obiad sobie zaplanowałam, bo będą szagówki (jak mówi o kopytkach W.) do tego gulasz wieprzowy i buraczki na ciepło, ale i tak lenistwo z kotami, ptakami w ogrodzie nie zostanie zamienione na żadne inne atrakcje. Takie dni bez szaleństw też są mi bardzo potrzebne.

Za to tydzień temu sobota była niezwykle intensywna. Wstaliśmy z samego rana, jakbyśmy szli do pracy i po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę. Najpierw zakupy w Niemczech jako część praktyczna wycieczki a potem już same przyjemności, choć wydawania pieniędzy był ciąg dalszy.
Bolesławieckie Święto Ceramiki odbywało się już nie wiem po raz który. My odwiedziliśmy je dopiero drugi raz. Nieustannie zachwycam się wyrobami licznych wytwórni i manufaktur działających w Bolesławcu. Każda ma swoje wzory, kolory ale jedno je łączy – niepowtarzalny urok ceramiki zdobionej metodą stempelkową. Nie ma się co dziwić, że z każdym rokiem przybywa obcokrajowców na imprezę coraz większa rzesza i nie tylko ogląda wyroby, ale kupuje i to niemal w hurtowych ilościach. Dobrze, że naszym regionalnym produktem eksportowym jest coś tak wyjątkowego i pięknego.





Zrobiłam trochę zakupów, uzupełniłam swoją „azjatycką” bolesławiecką zastawę. Chyba najbardziej rozczuliły mnie podstawki pod pałeczki w kształcie ptaszków – dla mnie po prostu cudo J
  

Zebraliśmy się z Bolesławca, choć wcale nie było to łatwe (godzinami można oglądać cacuszka zdobione stempelkami) i ruszyliśmy na południowy zachód od miasta ceramiki.
Nowogrodziec okazał się całkiem ładnym i zadbanym miasteczkiem. Z pyszną pizzą z pieca opalanego drewnem na Rynku i niezwykle interesującymi okolicami, które penetrowaliśmy na rowerach. 


zaskoczyła mnie ta kamienica całkowicie, w Pradze jestem????






hmmmm... i co o tym myśleć????



Kilka kilometrów na wschód znajdują się Ocice. Wieś, która dziś może nie zachwyca specjalnie, ale widać, że kiedyś miała swoją potęgę. Po środku wsi podziwiać można stary pałac, który może jest zrujnowany, ale nowy dach nad niemal całą zabudową daje nadzieję na przyszłość.






Ewangelicki kościół niestety nie doczekał się nowego dachu, ale kto wie, może i On zostanie uratowany????
  

Kolejne miejsce zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Niestety poza zachwytem nad bogactwem wsi w ubiegłych wiekach dziś chce się siąść i płakać nad losem spuścizny poprzednich pokoleń. To Gościszów, wywarł na mnie takie wrażenie. Wędrując wśród chaszczy i śmieci nie mogę oprzeć się porównaniu z Angkorem w Kambodży. Tylko jak jestem w stanie zrozumieć, że cywilizacja upadła, miasta zostały opuszczone bezpowrotnie a dżungla zrobiła swoje tak tutaj cała ruina i upadek dzieje się na naszych oczach i w majestacie naszych działań, a raczej zaniechań.
  











Nie potrafię sobie wyobrazić aby jeszcze ktoś, kiedykolwiek był w stanie zadbać w jakikolwiek sposób o to co zastaliśmy wprowadzając się na Ziemie Odzyskane. 

4 komentarze:

  1. Taaak... tyle przepieknych budynkow w zupelnej ruinie. Zal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żal i to wielki, ale też i radość jak widać, że niektóre ruiny dostają nowej świetności bo to też na swojej drodze spotykamy.

      Usuń
  2. Basiku, zazdroszczę Ci tego ruchu ustawicznego, wyjazdów, rozjazdów, zwiedzania, itd.
    Piękna ceramika, jak to w Bolesławcu. Dobrze, że chociaż niektóre z historycznych zawodów w PL się ostały.
    I ta wściekła niemoc na bezpowrotne (niemal) zniszczenie dziedzictwa tych, co przed nami tu żyli i budowali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Małgosiu, to szwendactwo to niemal wpisane w obowiązki, aby w marazm nie popaść i cie zapaść się codziennej rutynie. Wypady czasem bardzo bliskie ledwo 15 - 20 kilometrów od domu, ale zawsze to coś.

      Usuń