Jeszcze nie
udało mi się zdać relacji z poprzedniego, niezwykle atrakcyjnego weekendu a już
mamy kolejną niedzielę. Tym razem weekend leniwy, w ogrodzie. Sobota z książką
w hamaku i Brunią (nie mylić z Bunią) przy boku, niedziela również leniwa w
cieniu drzew, z przerwą na ugotowanie obiadu. Trochę pracowity obiad sobie
zaplanowałam, bo będą szagówki (jak mówi o kopytkach W.) do tego gulasz
wieprzowy i buraczki na ciepło, ale i tak lenistwo z kotami, ptakami w ogrodzie
nie zostanie zamienione na żadne inne atrakcje. Takie dni bez szaleństw też są
mi bardzo potrzebne.
Za to tydzień
temu sobota była niezwykle intensywna. Wstaliśmy z samego rana, jakbyśmy szli
do pracy i po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę. Najpierw zakupy w Niemczech jako część
praktyczna wycieczki a potem już same przyjemności, choć wydawania pieniędzy
był ciąg dalszy.
Bolesławieckie
Święto Ceramiki odbywało się już nie wiem po raz który. My odwiedziliśmy je
dopiero drugi raz. Nieustannie zachwycam się wyrobami licznych wytwórni i
manufaktur działających w Bolesławcu. Każda ma swoje wzory, kolory ale jedno je
łączy – niepowtarzalny urok ceramiki zdobionej metodą stempelkową. Nie ma się
co dziwić, że z każdym rokiem przybywa obcokrajowców na imprezę coraz większa rzesza i
nie tylko ogląda wyroby, ale kupuje i to niemal w hurtowych ilościach. Dobrze,
że naszym regionalnym produktem eksportowym jest coś tak wyjątkowego i
pięknego.
Zrobiłam trochę
zakupów, uzupełniłam swoją „azjatycką” bolesławiecką zastawę. Chyba najbardziej
rozczuliły mnie podstawki pod pałeczki w kształcie ptaszków – dla mnie po
prostu cudo J
Zebraliśmy się z
Bolesławca, choć wcale nie było to łatwe (godzinami można oglądać cacuszka zdobione stempelkami) i ruszyliśmy na południowy zachód od miasta ceramiki.
Nowogrodziec
okazał się całkiem ładnym i zadbanym miasteczkiem. Z pyszną pizzą z pieca opalanego
drewnem na Rynku i niezwykle interesującymi okolicami, które penetrowaliśmy na
rowerach.
zaskoczyła mnie ta kamienica całkowicie, w Pradze jestem????
hmmmm... i co o tym myśleć????
Kilka kilometrów
na wschód znajdują się Ocice. Wieś, która dziś może nie zachwyca specjalnie,
ale widać, że kiedyś miała swoją potęgę. Po środku wsi podziwiać można stary
pałac, który może jest zrujnowany, ale nowy dach nad niemal całą zabudową daje
nadzieję na przyszłość.
Ewangelicki
kościół niestety nie doczekał się nowego dachu, ale kto wie, może i On zostanie
uratowany????
Kolejne miejsce
zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Niestety poza zachwytem nad bogactwem wsi w
ubiegłych wiekach dziś chce się siąść i płakać nad losem spuścizny poprzednich
pokoleń. To Gościszów, wywarł na mnie takie wrażenie. Wędrując wśród chaszczy i
śmieci nie mogę oprzeć się porównaniu z Angkorem w Kambodży. Tylko jak jestem w
stanie zrozumieć, że cywilizacja upadła, miasta zostały opuszczone bezpowrotnie
a dżungla zrobiła swoje tak tutaj cała ruina i upadek dzieje się na naszych
oczach i w majestacie naszych działań, a raczej zaniechań.
Nie potrafię
sobie wyobrazić aby jeszcze ktoś, kiedykolwiek był w stanie zadbać w jakikolwiek
sposób o to co zastaliśmy wprowadzając się na Ziemie Odzyskane.
Taaak... tyle przepieknych budynkow w zupelnej ruinie. Zal...
OdpowiedzUsuńŻal i to wielki, ale też i radość jak widać, że niektóre ruiny dostają nowej świetności bo to też na swojej drodze spotykamy.
UsuńBasiku, zazdroszczę Ci tego ruchu ustawicznego, wyjazdów, rozjazdów, zwiedzania, itd.
OdpowiedzUsuńPiękna ceramika, jak to w Bolesławcu. Dobrze, że chociaż niektóre z historycznych zawodów w PL się ostały.
I ta wściekła niemoc na bezpowrotne (niemal) zniszczenie dziedzictwa tych, co przed nami tu żyli i budowali.
Wiesz Małgosiu, to szwendactwo to niemal wpisane w obowiązki, aby w marazm nie popaść i cie zapaść się codziennej rutynie. Wypady czasem bardzo bliskie ledwo 15 - 20 kilometrów od domu, ale zawsze to coś.
Usuń