Kandy pożegnaliśmy bez żalu. Wszak to tylko jedno z wielu
miejsc na szlaku. Następne czekają.
Autobus zawiózł nas do
Dambulli.
Nie ogarniam cen
komunikacji na Sri Lance. Kosztuje grosze i mimo, iż autobusy wyglądają mało
zachęcająco dają radę nawet na długich trasach. Tym razem autobus był
klimatyzowany, pokonaliśmy ponad 70 kilometrów w prawie 2 ½ godziny a za podróż
zapłaciliśmy za nas dwoje i bagaż (też się płaci jeśli wymaga zostawienia przy
kierowcy a bileter ma taką fantazję) niecałe 4$. Tak, to można podróżować, tylko czasu trzeba mieć bardzo
dużo, a tego nam niestety brakuje. Oj gdyby tak się kiedyś dało na miesięczną
włóczęgę wybrać do Azji to byłoby wspaniale.
Dambulla sama w sobie
nie jest ciekawym miastem, ale turyści odwiedzają to miejsce głównie dla Złotej
Świątyni. To buddyjska świątynia powstała w pięciu jaskiniach, które pokryte
zostały malowidłami naskalnymi a wnętrza zdobią liczne posągi buddy oraz stupy.
Świątynia powstawała na przestrzeni wielu wieków – począwszy od I w.p.n.e. aż
do XVIII wieku. Od strony ulicy widok jest mało zachęcający. Kiczowate wejście
do Muzeum Buddyzmu. Wielki posąg Buddy górujący na Muzeum skutecznie mogą
odstraszyć odwiedzających, zwłaszcza z naszej strefy kulturowej. Jednak z lewej
strony mijając Muzeum zaczynamy wspinać się po stromych schodach, które
ostatecznie prowadzą do Świątyni. Nie jest to miejsce tak zatłoczone jak
Świątynia Zęba w Kandy, jest cisza (chyba, że chińscy turyści pokrzykują do
siebie bez opamiętania), spokój, możliwość skupienia. Rozgrzane kamienie parzą
stopy odwiedzających (jak w każdej świątyni obowiązuje odpowiedni strój i bose
stopy), ale przemykając między jaskiniami zadaszonymi chodnikami nie odczuwa
się upału.
Miejsce zupełnie inne i
o zupełnie innej atmosferze i energii od wspomnianej wcześniej Świątyni Zęba,
oba warte odwiedzenia, tamto aby zobaczyć jak ważna jest religia dla
Lankijczyków i rytuały z nią związane, a tutaj aby doświadczyć sacrum.
Schodząc z góry,
uważając aby nie poślizgnąć się albo nie potknąć towarzyszyły nam małpki. Wiem,
że to straszne zbóje i trzeba się ich wystrzegać, ale nie potrafię oprzeć się
ich urokowi i muszę mieć mnóstwo ich zdjęć, te chętnie pozwalają się
fotografować.
Cudowne miejsce, do którego będę tęsknić i wspominać je jak najlepiej.
Cały czas podążam Waszymi śladami i jestem zachwycona tą podróżą.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy :)
Janka
Już jest i kolejne wpisy się szykują :)
UsuńPozdrawiam :)
Basiu-piękne zdjęcia :) z przyjemnością oglądam i czytam wspomnienia ze Sri Lanki :) Dziękuję za kartkę :)) buziaki
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dotarła :)
UsuńPosąg leżącego Buddy - piękny :)Chińscy turyści i nam dali się we znaki ;) do małp tez mam słabość choć trzymam się od nich z daleka. Ciekawa relacja :)
OdpowiedzUsuńNiestety Chińczycy są wszędzie a ich mentalność i zachowanie jakże inne od norm u nas przyjętych, ale nie jest to jedyna nacja, która jest uciążliwa :)
UsuńDambulla mnie zachwyciła i chętnie bym tam dłużej została i chłonęła atmosferę