Zimna
Zośka niestety nie zawiodła zimnem i nigdzie dzisiaj się nie ruszyliśmy, ale za
to w zeszłą niedzielę spędziliśmy dzień w wyjątkowej okolicy.
Pogranicze
Polsko – Czeskie. Przejście graniczne w Lubawce pamiętam jeszcze z wczesnego
dzieciństwa, kiedy na wakacje czasem jechaliśmy przez Czechosłowację. Zazwyczaj
przekraczaliśmy granicę w Kudowie, ale tam stało się w kilometrowych kolejkach
do przejścia granicznego. W jednym roku Tato postanowił jechać przez Lubawkę,
aby uniknąć tego wielogodzinnego czekania w kolejce. W Lubawce faktycznie
żywego ducha nie było. Byli za to znudzeni śmiertelnie celnicy i pogranicznicy,
którzy uznali nas za wyjątkowe zrządzenie losu i lekarstwo na nudę J
Kazano wypakować z samochodu wszystko, co do jednej rzeczy (jechaliśmy z
namiotem, całym sprzętem biwakowym, jedzeniem dla 3 – osobowej rodziny na 4
tygodnie), prawie samochód na śrubki rozebrali. Jakby mało było tego zabrali
Rodziców na osobistą. Cała „zabawa” z ponownym pakowaniem całego dobytku, na
granicy spędziliśmy ładnych kilka godzin. Już nigdy potem nikt słowem nie
pisnął w kolejce do granicy w Kudowie i zawsze grzecznie w niej staliśmy.
Lubawka
to też inne wspomnienie i znów mało przyjemne. Wracaliśmy z rodzicami z Pragi z
zakupów przed Bożym Narodzeniem (wiadomo, że za komuny w PL nic w sklepach nie
było, za to w Czechosłowacji półki nie świeciły pustkami). Pogoda zła nie była
kiedy rano ruszaliśmy niestety w drodze powrotnej złapała nas śnieżyca. Jazda
na uniwersalnych oponach (innych nie było) po krętych górskich drogach w
śnieżycy do przyjemnych nie należał. Każdy kilometr ciągnął się jakby ze 100 by
się przejechało. Na szczęście jakoś udało się wrócić do domu, ale wtedy
ostatecznie znielubiliśmy Lubawkę.
Mimo
nie najlepszych wspomnień uważam, że to wyjątkowo piękne okolice i warto tam zajrzeć.
Górki wysokie nie są, przyjemne wręcz spacerowe. A Chełmsko Śląskie szczególnie
warte jest uwagi.
Ruszyliśmy z Łącznej aby przejść przez Strażnicze Naroże zejść do Chełmska Śląskiego przez Pod Rogiem. Pogoda dopisała, było słonecznie i ciepło a widoki sami zobaczcie.
Schodząc zaskoczyła nas leśna kaplica, a raczej mały kościółek, z pustelnią i drogą krzyżową. Wszystko w bajkowej scenerii, zadbane dzięki staraniom miejscowych zapaleńców pragnących przywrócić świetność miasta (obecnie wsi, prawa miejskie odebrano) i okolicom.
Stamtąd już kilka kroków i jest się w Chełmsku Śląskim.
Droga do miasteczka poznaczona jest kolejnymi figurami św. Anny
I jak tu odmówić sobie wędrówki taką ścieżką?
12 Apostołów, czyli domy tkaczy widziane od tyłu. Okolice Kamiennej Góry to wysoko rozwinięty przemysł tkacki. Uprawiano tu len i wyrabiano z niego materiały. Dziś na szczęście odradza się ta tradycyjna gałąź przemysłu tego terenu.
I już jesteśmy w Rynku wsi - jak widać kiedyś było to bogate miasto. Te XVI wieczne kamieniczki są tego najlepszym świadectwem.
Wielka szkoda, że sztuka cmentarna przestała być sztuką, jakże piękne i nostalgiczne są takie nagrobne figury.
Barokowy kościół (miasto należało do krzeszowskich cystersów) o wyjątkowo "czystym" wnętrzu, zrobił na mnie wrażenie. Nie jestem miłośniczką baroku, ale tutaj musiałam uznać, że i ta epoka może zachwycać.
12 Apostołów, czyli domy tkaczy od frontu
W jednym z nich mieści się izba tkacka, warto do niej zajrzeć i wdać się w pogawędkę z Panią Teresą, można od Niej wiele o mieście/wsi i okolicy się dowiedzieć. No i kupić lniane wyroby w bardzo korzystnych cenach.
Bardzo piękne, ciekawe okolice i to praktycznie w zasięgu ręki :)
OdpowiedzUsuńJanka
Dokładnie. Trochę jazdy samochodem a potem takie widoki :)
UsuńWow jakie piękne zdjęcia...Z przyjemnością byłam na wycieczce zdjęciowej razem z Tobą :-)
OdpowiedzUsuńU nas zimna Zośka objawiła się tylko obniżeniem temperatury, mrozów nie było na szczęście...
Mrozów to i u nas nie ma ale zimno się zrobiło i na razie nie chce się ocieplić niestety
UsuńOj, nic nie wiem o tych okolicach. Piękne, jakby czas się zatrzymał...
OdpowiedzUsuńJuż coraz lepiej. Jeszcze kilka lat temu żal było patrzeć na Rynek i kamienice. Teraz widać postęp co bardzo cieszy.
UsuńBasiku, we krwi macie te krajobrazowe włóczęgi; to przeładne tereny, szkoda tylko,że tak wiele się już bezpowrotnie zmarnowało.
OdpowiedzUsuńUbawiłam się tymi Waszymi przeprawami przed Schengen; też to przerabialiśmy;)
Mnie w genach Tato to włóczęgostwo przekazał, a W. na szczęście zaraził i teraz razem chorujemy na tę samą chorobą ;)
UsuńW tamtych czasach ciężko było mieć inne wspomnienia - oczywiście jeśli przekraczało się granice. W. pierwszy raz granicę przekraczał dopiero jako student :)