niedziela, 16 stycznia 2011

Mój debiut w weekendowej piekarni

Od chyba 2 lat, albo i troszkę więcej czasu jestem szczęśliwą posiadaczką zakwasu, co zawdzięczam Zosi z forum mniammniam, korzystam z niego systematycznie i nawet na zasadzie zarażania przekazałam rozmnożony zakwas w kilka dobrych rąk. Nie ma nic cudowniejszego niż zapach piekącego się chleba w domu, nie wspominając o tym, że smak chleba upieczonego w domu, nawet bez profesjonalnych akcesoriów jest milion razy smaczniejszy od kupnego. Dlatego dość często zaglądam do weekendowej piekarni i od czasu do czasu testuję przepisy tam zamieszczane. Dotąd nie miałam okazji dołączyć do akcji, ale teraz chętnie przyłączę się oficjalnie do „chlebomaniaków”.
Kiedy zobaczyłam propozycję upieczenia pieczywa z Prowansji od razu postanowiłam, że to będzie ten przepis, którym zadebiutuję oficjalnie. Z Prowansji mam sporo fajnych wspomnień. Pięć lat temu postanowiliśmy wakacje spędzić w Normandii ale najpierw kilka dni w Paryżu. Kiedy zwiedzaliśmy i smakowaliśmy Paryż zewsząd bombardowały nas informacje o ulewnych deszczach i trwających powodziach na północy Francji, głównie w Normandii. Długo się nie zastanawiając postanowiliśmy zmienić nasze plany i zamiast na północ ruszyliśmy na południe. Naszym celem stała się właśnie Prowansja. Mapy mieliśmy, przewodniki też, namiot można rozbić na dowolnym kempingu więc nic nam nie stało na drodze. Widzieliśmy sporo, zwiedzaliśmy jeszcze więcej, ale tak naprawdę po prostu chłonęliśmy atmosferę tego regionu. Plany układaliśmy z dnia na dzień, wiec była to wyjątkowo spontaniczna wyprawa. Jednym z wyjątkowych miejsc, które odwiedziliśmy było Vaison-la-Romain. W tym miejscu żyli ludzie już w epoce brązu, ale jego nazwa pochodzi stąd, że istniało tutaj kwitnące rzymskie miasto. Z tego czasu zachowały się do dziś liczne ślady, nawet całkiem pokaźnych i imponujących rozmiarów: teatr rzymski i dwie dzielnice miasta.



Ale wróćmy do zimowej Polski i mojego wypieku pieczywa.
Niestety mimo najszczerszych chęci i stosownego wieku, który mógłby świadczyć o tym, że z czasem nabrałam wprawy w pracach manualnych moje fougasse niestety nie są piękne, ale wszyscy uraczeni przeze mnie tym wypiekiem byli bardzo zadowoleni i smakowało im bardzo. Moją produkcję wzbogaciłam dodatkiem pokrojonego w malutką kosteczkę parmezanu. Następnym razem dodam zioła, pewnie też będzie pyszne, a może nawet jeszcze lepsze.

Piec miałam rozgrzany, moja osobista piekarnia weekendowa była otwarta, zatem zamiast upiec jakiś sprawdzony chleb postanowiłam wypróbować jeszcze jakiś zakwasowy chleb z propozycji zamieszczonych wcześniej. Wybór padł na „Chleb polski”


Jestem pewna, że to nie ostatnie moje uczestnictwo w zabawie wspólnego pieczenia chleba.
Bardzo dziękuję pomysłodawczyniom i organizatorkom za moc wsparcia mentalnego i ogrom inspiracji!!!!
Pozdrawiam serdecznie!!!!!

4 komentarze:

  1. Masz fajne wspomnienia, zazdroszczę bo tam nie byłam...a wypieki cudowne!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Basiu, swietne wypieki! (jak zwykle z reszta ;)). No i wspomnienia wspaniale - uwielbiam Poludnie Francji...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bea, dziękuję za komplement, na który nie zasługuję. Południe Francji jest piękne jak cała Francja ale moje serce skradła Bretania i Prowansja nie jest w stanie tego zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro pisze, ze swietne, to swietne! Ja fougasse jeszcze nie probowalam piec, przeraza mnie ten 'wzorek'...

    A Bretanii jeszcze nie znam wiec kto wie - moze tez kiedys zdradze Prowansje dla niej? ;)

    OdpowiedzUsuń