sobota, 8 stycznia 2011

Troszkę przewrotnie

Za oknem zima, mróz trzyma (choć dziś jakby niekoniecznie) i śnieg nie chce zniknąć. Dzień jest tak krótki, że wychodzę do pracy ledwo po tym jak zrobi się jasno a wracam tuż przed zachodem słońca. To powoduje mój zdecydowanie gorszy nastrój i apatię. Do życia budzę się dopiero wiosną, której bardzo trudno mi doczekać. Z tego powodu zaczęłam marzyć o cieple i słońcu. O dziwo wróciłam do zdjęć i wspomnień z Malty. Dlaczego o dziwo? Dlatego, że Malta nie spodobała nam się specjalnie i nie czuliśmy się tam dobrze. Nigdy w życiu nie byłam tak wypalona przez słońce i zmęczona upałem (nawet na Kubie w lipcu było przyjemniej), a poza tym lubię ciszę, spokój i dziką przyrodę, a to towary całkowicie nieosiągalne na Malcie.
Oczywiście jak Malta to maltańskie autobusy, to jedna z nielicznych rzeczy, która bardzo przypadła mi do gustu.


Po wyspie poruszaliśmy się właśnie takimi autobusami. Trzeba przyznać, że sieć komunikacyjna wyspy rozwiązana jest świetnie i nie ma potrzeby męczyć się wynajętym samochodem i lewostronnym ruchem. Niestety krajobraz oglądany z okien autobusu jest monotonny i na ogół taki

Wyspa wypalona jest słońcem, ale nie to jest najgorsze i przygnębiające (dla mnie) ale to, że gdzie się nie spojrzy widać miasta, miasteczka, osady i domostwa.
Cała wyspa naznaczona jest historyczną obecnością rycerzy jerozolimskiego Zakonu Szpitalników św. Jana znanych powszechnie pod nazwą Rycerzy Maltańskich. Do szpitalników przyjmowano katolickich rycerzy z arystokratycznych rodów Francji, Włoch, Hiszpanii, Portugalii i Anglii.
Po opuszczeniu Ziemi Świętej osiedlili się na Rodos gdzie utworzyli państwo zakonne, niestety i tutaj nie zostali na stałe. Po wielomiesięcznej bitwie zwycięstwo odniósł sułtan Sulejman Wspaniały i rycerze znów musieli szukać nowego miejsca do życia. Dzięki wspaniałomyślności Osmanów przegrani mogli zabrać ze sobą cały swój dobytek, włącznie z relikwiami św. Jana. Ostatecznie trafili na Maltę, tutaj się osiedli i zmienili oblicze wyspy.

 

Stolicą wyspy jest Valetta, niestety nie zrobiła na nas oszałamiającego wrażenia. Podobały nam się joannickie auberges, piękne barokowe i okazałe budowle,

oraz Pałac Wielkiego Mistrza. Wybudowano go w latach 1520 – 1592, zgodnie z projektem i pod okiem G. Cassara. Był to architekt wojskowy i dlatego jego budowle cywilne są dość surowe. I taki początkowo był też Pałac Wielkiego Mistrza, jednak z czasem po przebudowach i dzięki dodanym zdobieniom dzisiejsze oblicze jest zdecydowanie bardziej okazałe. W pałacu poustawiane są liczne zbroje rycerzy, które dają zwiedzającym do myślenia. Rycerze musieli być ludźmi niewielkiego wzrostu, większość z widzianych przeze mnie zbroi pasowałaby na kogoś o wzroście nie przekraczającym 160 cm, co jak zestawimy sobie z wielkością i ciężarem mieczy wywołuje szacunek do siły walecznych rycerzy.



Ogrzałam trochę swoje kości, więc mogę zamknąć mój album zdjęciowy z Malty, ale może jeszcze do niego zajrzę, bo przypomniałam sobie, że podobała mi się Mdina a i wybrzeże na Gozo było niczego sobie. No i z Maltą kulinarnie kojarzy mi się przede wszystkim odkrycie kaparów. To tam jadłam je po raz pierwszy i polubiłam ogromnie.




1 komentarz:

  1. Sliczna jest Malta choc fakt-piekielnie goraco,no ale coz,taki jej urok ;)Mi juz chyba upaly przestaja przeszkadzac :)

    OdpowiedzUsuń