niedziela, 20 marca 2016

Ella i kuchnia lankijska


I jednak nie wsiadłam do pociągu.
Na samą myśl o przepełnionym pociągu odechciało mi się wszystkiego. Na szczęście W. miał podobne odczucia i ochoczo zgodził się na zamianę pociągu na autobus. Autobusy na Sri Lance pokochaliśmy miłością ogromną a pociągi jakby mniej J
Komfortowo i bez przygód dotarliśmy do Ella.
To dziwne miejsce, zupełnie nie pasujące do całej reszty miejsc na wyspie.
Niewielkie miasteczko, pełne restauracji, barów, kawiarni.
Chcecie kawy z ekspresu ciśnieniowego? Proszę bardzo.
Drinki? Czemu nie, tylko na jaki masz ochotę o i wszechobecne piwo J
Wi-fi dostępne niemal wszędzie.
No i oczywiście to, co decyduje o tym miejscu, wszechobecni turyści w ilościach przewyższających liczbę Lankijczyków.
To zupełnie nie nasza bajka.
Więc czemu nas tam zaniosło?
Powody były dwa:
  1. nie byliśmy pewni czy na raz udałoby nam się dojechać do kolejnego miejsca na naszym szlaku (raczej by się to nie udało) i gdzieś trzeba było się zatrzymać
  2. możliwość pochodzenia po górach
W sumie było to ciekawe doświadczenie.
Mieszkaliśmy w niezwykle gościnnym miejscu z przemiłą obsługą, jedzenie w knajpeczkach rewelacyjne, piwo do woli, a widoki zapierające dech w piersiach – czego więc chcieć więcej.
Dla tych co lubią chodzić po górach atrakcje się znajdą bez problemu. Można wspiąć się na Ella Rock, bardziej leniwym może wystarczyć Littre Adams Peak (nam w zupełności wystarczył) i podziwianie Ella Rock, odwiedzenie wodospadu Ella Gap Waterfall, odwiedzić faktorie herbaty.


 nie tylko my wspinamy się ;) 

 wszechobecne pola herbaty

 Tamilowie
 cejlońska herbata 




 napotykamy różne zwierzęta 


przyszliśmy jedynie popatrzeć na kultową stację kolejową


Przy okazji tak hedonistycznego miejsca na mapie Sri Lanki warto napisać kilka słów na temat lankijskiej kuchni.
Nie jest ona jakoś szczególnie różnorodna czy wykwintna. Moim zdaniem nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale jest bardzo smaczna i zdrowa bo oparta na warzywach, owocach i ryżu. Mięso, ryby czy owoce morza nie stanowią najważniejszych składników dań. Owszem są dania mięsne czy rybne, jednak sami Lankijczycy żywią się głównie ryżem i warzywami.



Sztandarowym daniem jest ryż i curry. Kiedy zamawia się takie danie otrzymuje się spory talerz pełen doskonałego ryżu i kilka miseczek (zazwyczaj 4, czasem więcej) z różnymi curry. Wśród tych dań niemal zawsze trafia się curry z soczewicy – chyba najbardziej mnie zachwycało, jedno jest z ryby lub kurczaka, a pozostałe już bardzo różne: curry z jackfruita, curry z marchewki, z ziemniaków, bakłażanów albo innych warzyw. Każde z nich ma inny stopień ostrości. Są takie, które faktycznie palą podniebienie, ale są i takie, które są jedynie niezwykle aromatyczne a ostrość jest znikoma (jednak zdaję sobie sprawę, że my lubimy bardzo ostre jedzenie i nasze poczucie ostrości jest inne od większości europejczyków).
Lankijczycy jedzą rękami – zawsze prawą a w każdej jadłodajni jest dostępny kran i mydło, aby umyć ręce przed jedzeniem.

 chop suey

 smażony makaron z warzywami
 fish & chips
lump rice

Oprócz dań typu ryż z curry w menu na ogół gości biryani, w wersji wegetariańskiej znajdziemy w ryżu kawalątki marchewki, cebulę (czerwoną) rodzynki czasem inne warzywa w malutkich kawałeczkach oraz orzechy nerkowca, w wersji z kurczakiem, mięso jest dodane w formie malutkich strzępków. Generalnie danie bardzo smaczne i sycące.


Jednak chyba najbardziej zajadałam się warzywną wersją dania o nazwie chop suey – przesmażone warzywa w lekkim sosie. Czasem bywa z dodatkiem makarony lub kurczaka.
I jeszcze jedno danie zasługuje na szczególne miejsce na liście lankijskich dań – kottu roti. Powstaje ono na bazie nie zjedzonych wcześniej placków godhamba roti, warzyw, jajek. Drobniutko posiekane składniki – dźwięk szatkowanych składników rozchodzi się po okolicy.

 gotowe danie
 a tu jak powstaje od początku

 niesamowicie sprawnie ciasto jest rozciągane na cieniusieńkie placki

a tu dodatki do kottu i nie tylko
W sumie należało zacząć od początku, a więc od śniadania. To nas zupełnie zaskoczyło. Może być bardzo różnorodne i dosyć obfite. Niemal zawsze są różne placuszki, naleśniki, jajka czasem makaronik. Myślę, że każdy znajdzie coś co mu posmakuje. Jeśli dołożymy do tego sok świeżo wyciskany z owoców i dzbanek pysznej cejlońskiej herbaty to czego chcieć więcej?



Uliczne jedzenie niestety nie zachwyca specjalnie. Kiedy wspomnę wietnamskie ulice i mnogość jedzenia to lankijska ulica rozczarowuje. W zasadzie street food ogranicza się do krokiecików, kuleczek rybnych, kuleczek warzywnych, samosów oraz czegoś co wygląda jak donaty a jest jedzone na ostro z sambalem sprzedawanych z miniaturowych wózków, gdzie te skądinąd smaczne danka są smażone. Pakowane są w papierowe torebki misternie wykonane z wykorzystanego wcześniej papieru – na przykład sprawdzianów z matematyki :)
Składniki są zawsze świeże, targi podobnie jak w całej Azji stanowią wyjątkowe miejsca.


5 komentarzy:

  1. Basiu-wąż straszny ;) za roti dałabym się pokroić :)i to zjadłabym najchętniej patrząc na zdjęcia :) mam jakąś słabość dla niego. Basiu, a co leży na ostatnim zdjęciu po lewej stronie ? moją uwagę przyciągnęły zimorodki :) Widoki piękne :) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zimorodki w albumie dotyczącym PN Udawalawe, a nad zimorodkami ananas pokrojony w plasterki ;) Wąż na szczęście mały i chudy więc paniki nie wywołał

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Dzięki za informacje :) a zimorodki widzieliście na żywo na SL ?

      Usuń
    4. Tak, w Udawalawe - ta książka właśnie jest prezentacją zwierząt z tego parku, ale niestety na fotkę się nie załapały :)

      Usuń