czwartek, 28 lipca 2011

Agia Sofia i przełamywanie kulinarnych oporów

Zwiedzanie zaczęliśmy od najbliższej okolicy. No, może nie do końca najbliższej, ale postanowiliśmy pojechać w poprzek wyspy na wysokości naszej zatoki Kissamos. Jak już wspomniałam Kreta jest niezwykle górzysta, tak więc aby dotrzeć na południowy brzeg należy pokonać wysokie góry, gdzie można zachwyciać się malutkimi wioskami, kościółkami ukrytymi wśród gór i gajów oliwnych,


ale prawdziwą perełką jest jaskinia Agia Sofia wraz z kapliczką. Docieramy do niej podążając wzdłuż wąwozu Topoli. Musimy pokonać sporo schodów, częściowo zacienionych dużymi figowcami.

Jaskinia ma około 70 metrów średnicy i 20 metrów wysokości. Można podziwiać liczne stalaktyty i stalagmity. Badania naukowe dowodzą, że człowiek wykorzystywał to miejsce już w okresie neolitu.

W jaskini jest znajduje się maleńka kapliczka. W Boże Narodzenie docierają do niej kreteńczycy i świętują narodziny Chrystusa.


Tego samego dnia przełamałam swój absolutny sprzeciw wobec krewetek. W. zamówił sobie porcję tych skorupiaków, przemogłam swój opór i spróbowałam.

Muszę przyznać, że nawet mi smakowała. Jadłam też kalmary, ośmiorniczki i wszystko było całkiem, całkiem dobre J Może kiedyś sama zamówię owoce morza????


4 komentarze:

  1. Basiu...namawiam Cię bardzo na owoce morza ;)Kapliczka w jaskini urokliwa:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Próbuję tych strasznych stworów, na razie tylko w formie kęsa od W. ale jestem dobrej myśli - przecież muszę coś jeść zimą na mojej egzotycznej wycieczce ;))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo za przelamanie oporow i sprobowanie tak wspanialego jedzenia!Owoce morza to pierwsze co zamawiam w Grecji czy Chorwacji :D Swietna relacja z urlopu i ciesze sie, ze przepisy rowniez sa :)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję flowerku :) relacja będzie się rozwijać a przepisów pojawi się jeszcze sporo, bo i książkę mam i jadłam wyłącznie dania greckie i kreteńskie, a wszystko bardzo nam smakowało.
    Pozdrawiam :))))

    OdpowiedzUsuń