wtorek, 9 lipca 2013

Gulasz „Csángȯ”


W piwnicy stał na półce ostatni samotny słoik kapusty kiszonej, w zamrażarce błąkał się kawałek wołowiny. W lodówce stał słoik pasty paprykowej rodem z Węgier (W. ostatnio spędził trochę czasu w tym kraju i zaopatrzył nas w kilka tradycyjnych produktów). Pora roku może nie najlepsza na takie danie, ale w sumie kto powiedział, że latem nie można jeść kapusty kiszonej? Przeszukałam stare książki z kuchnią węgierską i już wiedziałam co z tych produktów powstanie. Potem rzut oka na przepisy w necie i tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że wybór jest idealny. Co prawda zdarzały się bardzo niegrzeczne uwagi, że przepis jest beznadziejny, że to przecież gulasz segedyński (a ten z tego co wiem to gulasz z wieprzowiny i nie ma nic wspólnego z tym przepisem), że bzdurą jest połączenie kapusty kiszonej w wołowiną a dodatek ryżu to totalna porażka. Im więcej takich opinii widziałam tym bardziej chciałam ugotować dokładnie ten gulasz.
Taką zołzowatą i przekorną mam duszę i już.



Gulasz „Csángȯ”


(przepis z moimi modyfikacjami z książki „Kuchnia węgierska” Marii Iwaszkiewicz i Stanisława Włodka z 1976r.)

1 kg wołowiny
120 g smalcu
200 g cebuli
1 ząbek czosnku
½ kg kiszonej kapusty
sól, papryka, kminek
kwaśna śmietana (ok. 100 g)
ryż

Mięso pokroić w kostkę. Zrumienić cebulę pokrojoną w piórka, posolić, wsypać łyżeczkę słodkiej papryki i 1g kminku. Dodać mięso i smażyć aż się zrumieni. Podlać trochę wodą i dusić do miękkości. Wtedy dodać odciśniętą kapustę kiszoną, szklankę wody i dalej dusić do miękkości kapusty. Ja dodałam jeszcze łyżeczkę wspomnianej pasty z ostrej papryki przez co gulasz zyskał na ostrości, ale spokojnie można się obejść bez tego. Ryż ugotować. Do gulaszu dodać kwaśną śmietanę i ryż, wymieszać wszystko i podawać.
Smacznego!!!



Ponieważ nie lubię rozciapanego ryżu wymieszałam go już na talerzu z potrawą a to co zostało jedliśmy następnego dnia z ugotowanym świeżo kolejnym ryżem. Wg. przepisu danie podaje się jeszcze ozdobione paskami zielonej papryki. Mnie wydało się to zbyteczne, ze względu na dużą ilość papryki już w samym gulaszu.
Panowie zjedli z apetytem i stwierdzili, że trochę przypomina nasz polski bigos, ale jednak czuć obce smaki, które im bardzo dopowiadają. Chętnie jedzą bigos ale i tym gulaszem na przyszłość nie pogardzą.



I wieści ogrodowe. Ekipa od Megi weszła do ogrodu. Gdyby nie pełne zaufanie do Szefa ekipy to zawału bym dostała i wyrzuciła ich po dwóch godzinach pracy. Tyle wystarczyło, aby góra gałęzi wyciętych z drzew i krzewów miała rozmiar Kilimandżaro, a to był dopiero początek. Jeszcze duuużo do wycięcia zostało, a mój ogród nagle jakiś taki dziwnie widny się zrobił. Zupełnie jak nie mój J  Wiem jednak, że rośliny cięte pobudzane są do rośnięcia, więc szybko odbiją i odzyskają swoją pełnię kształtów. A swoją drogą szkoda, że człowieka nie można tak łatwo przyciąć aby mógł znów odzyskiwać pełnię kształtów J





8 komentarzy:

  1. O tak, wielu ludzi powinno się przyciąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. :-)))
    Może to i racja ,że ludzi należy też przycinać :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, a ja się nigdy z tym gulaszem nie spotkałam. Może to lepiej dla gulaszu. :) A ogródek godny zazdrości. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jeszcze tak wiele potraw o których człowiek nie słyszał, że nie ma zdziwienia, ale człowiek całe życie się uczy ;)
      Ogród będzie piękny jak ekipa skończy i jeszcze zaplanuje poprawki i je wykona ;)

      Usuń
  4. :-)))
    zrobiłaś zdjęcie kupy:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tylko jednej, pozostałych nie miałam odwagi ;)

      Usuń