Topinambur
(zwany też słonecznikiem bulwiastym – nie wiem czy ze względu na konsystencje
korzenia i lekki posmaczek?) – nowość coraz częściej spotykana w naszych
sklepach czy na bazarach ze zdrową żywnością.
A może to powrót
starego jak świat składnika naszej rodzimej kuchni?
Nie wiem, ja
nigdy wcześniej nie znałam ani nie słyszałam o tym warzywie. Jednak, co byłby
ze mnie za miłośnik jedzenia, gdybym nie była otwarta na nowości? Tym sposobem
zakupiłam solidną porcję tych dziwnie wyglądających korzeni, umęczyłam się
obierając je i ugotowałam z nich zupę krem. Agnieszka K. prosiła o krem z białychwarzyw, więc spełniam tę prośbę.
Jakie są moje
wrażenia?
Obieranie jest
paskudne ( a ja leniwa przecież jestem).
Na surowo
chrupiące ale bez wyraźnego smaku, no może smak jest lekko orzechowy???
Podsmażone na
maśle nadal lekko chrupie.
Ugotowane w
zupie nadal nie ma specyficznego smaku i aromatu.
Zmiksowane nie
jest gładkie, trzeba przetrzeć.
Podsumowując:
Warto spróbować, wyrobić sobie własne
zdanie.
Niezłe, ale nie
powalające.
Mogę wyobrazić
sobie dalsze życie bez obierania tego warzywa i bez jego konsumpcji.
No to teraz już
konkrety.
Krem z topinamburu
800 g
topinamburu
1 cebula
2 ziemniaki
2 łyżki masła
1 l bulionu
½ szklanki mleka/
słodkiej śmietanki
sól, pieprz,
świeżo utarta gałka muszkatołowa
Umyć, obrać i
pokroić topinambur. Obraną cebulę posiekać w kosteczkę. Ziemniaki obrać i
pokroić w kostkę.
Na patelni
rozpuścić masło, wrzucić pokrojone warzywa i dusić przez około 5 minut często
mieszając. Kiedy warzywa zmiękną wrzucić je do garnka, zalać bulionem i gotować
na małym ogniu do miękkości składników. Wlać mleko/ śmietankę, całość pogotować
jeszcze przez kilka minut. Zupę lekko przestudzić, zmiksować a następnie
przetrzeć przez sito, aby uzyskać gładką konsystencję. Całość doprawić solą,
pieprzem i świeżo zmieloną gałką muszkatołową.
Podawać z
grzankami.
Smacznego!!!
Mam jeszcze przygotowany wpis z jedną zupą, a właściwie z daniem jednogarnkowym - zupą gulaszową, ale pojawi się tutaj dopiero po naszym powrocie :)
No cóż nasze życie to nieustanne eksperymentowanie. Myślę, że warto spróbować. Może kiedyś. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa lubię eksperymentować, na szczęście mam na tyle wyobraźnię że z góry wiem, czy dane danie nam ma szansę posmakować czy nie. Gorzej z nowymi produktami, te po prostu próbuję i wyrabiam sobie zdanie na ich temat :)
Usuńze względu na przynależność systematyczną. Helianthus tuberosus należy do tego samego rodzaju- słonecznik.
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście jest "stare" w kuchni warzywo, było przed ziemniakami, jako bogate w skrobię. Lubię: puree, chipsy (pieczone w piekarniku, bez obierania:-))), frytki (też bez obierania). Zupy nie jadłam, pewnie miksowanie i smażenie wydobywa smak.
No i wreszcie w tym roku muszę sobie obsadzić hektary, bo lubię go jako kwiatka! Inkwi ma dużo.
Kwiatki faktycznie ma ładne :) zastanawiam się czy ja tego dziada nie mam w ogrodzie koło wiciokrzewu, ale może tam inne żółte kwiatki rosną????
UsuńKaśki napisały "bylina o żółtych kwiatach", ja zinterpretowałam jako rudbekię:-)
UsuńJednego jestem pewna - rudbekii nie posiadam, kupowałam sadziłam i ginęła - nie lubiła mnie ;) ale czy to topinambur diabli wiedzą ;)
UsuńZerknij tutaj do Kasi na zdjęcia tych żółtych kwiatków, mam je od Niej ;) http://chwile-kass.blogspot.com/2012/09/jesienne-klimaty.html
UsuńPonoć młodych bulw nie trzeba obierać.
OdpowiedzUsuńO wiele gorsza do obierania dla mnie jest skorzonera,
ale i tak ostatnio topinambur tylko porządnie wyszorowałam;)
Nie znalazłam jeszcze dania zawierającego topinambur,
które by mi w zupełności odpowiadało, ale poszukiwania trwają:)
Może ta zupa podpasuje?
UsuńNo wlasnie - tak jak pisze Megi - ta sama przynaleznosc systematyczna i kwiaty podobne troche do miniaturowych slonecznikow :)
OdpowiedzUsuńTe mlode okazy faktycznie mozna tylko dokladnie wyszorowac; a co do zup - to ja staram sie, by topinambur byl tylko dodatkiem do nich, gdyz nie zawsze bywa niestety dobrze trawiony i moze powodowac rozne 'sensacje' ;) Masz jednak racje - sam smakiem na kolana nie rzuca (choc zowie sie go karczochem ubogich ;)) i wlasciwie czesciej uzywa sie go rowniez dla jego walorow zdrowotnych niz tylko smakowych (u mnie czesto z dynia - http://www.beawkuchni.com/2009/01/dzi-miao-by-co-sodkiego.html ).
Pozdrawiam i milego tygodnia zycze Basiu!
Ja chyba dam już sobie spokój z obieraniem i gotowaniem tych małych rogatych bulw :)
UsuńDobrze ,że nie przepadam za zupą krem :-)))
OdpowiedzUsuńNie lubię się męczyć :-)
Ja też leniwa jestem i więcej z topinamburem męczyć się nie będę, ja lubię warzywa obrane :)
UsuńO topimanburze i jego walorach zdrowotnych słyszałam wiele i chętnie Twoją zupą bym się nakarmiła - nie wiem czy kiedykolwiek ją zrobię, chyba, że doślesz mi topianambur :-)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie Ci wyślę, ale jeśli się nie pogniewasz to dopiero po powrocie z wakacji zimowych - teraz mam sporo zakręconych dni a wyjazd coraz bliżej.
OdpowiedzUsuńBasiku-topinambur bardziej kojarzę z latami dzieciństwa. Rósł w wielu miejscach :) wtedy jednak nie wiedziałam , że to się je. Po latach kiedy zobaczyłam w brytyjskich programach kulinarnych topinambur byłam dość zaskoczona. Teraz wiem, że się go je....ale nie widzę nigdzie rosnącego...a na straganie to już nie ma szans. Dzięki Twojej zupie wiem, że nie tak wiele straciłam.:) pozdrawiam i życzę Ci wspaniałych wakacji....ja już w rytmie pracy...ufff
OdpowiedzUsuńIstnieje pewne prawdopodobieństwo, że też mam topinambur w ogrodzie jako ozdobne kwiatki, ale dotąd o tym nie wiedziałam ;) U nas topnambur można bez problemu kupić czy w sklepie czy na Bazarze Smakoszy (cotygodniowy bazar jedzenia ekologicznego i wytwarzanego lokalnie. Myślę, że warto samemu spróbować i wyrobić sobie zdanie, ostatecznie tak wiele jest przepisów na to warzywo, że innym smakuje bardziej niż mnie - choć ja nie napisałam, że mi nie smakuje. Jak wrócę z wakacji chętnie kupię porcyjkę i wyekspediuję nad morze ;) Ja wakacji doczekać już nie mogę, rano wyglądam jak zombi, potem trochę dochodzę do siebie aby wieczorem znów przypominać zombi ;)
UsuńNawet nie wiedziałam, że takie coś istnieje :) Ciekawe warzywo. Blog super, długo szukałam na blogach kogoś kto ma sporą porcje przepisów na zupy i wreszcie znalazłam. Jeśli można prosić to chętnie bym poznała propozycję na wypasioną zupe z dyni... nie krem 2-3 składnikowy jak większość, ale konkretną zupe z różnymi dodatkami :)
OdpowiedzUsuń