Na wszystkich blogach królują przepisy na mazurki, baby, jajka w najróżniejszych odsłonach a ja dziś trochę przewrotnie opowiem Wam o miejscu wyjątkowym – o delcie Mekongu.
Kiedy leciałam do Wietnamu poczytałam o kraju, jego historii, kulturze, ale nigdzie nie znalazłam informacji o przyrodzie (oczywiście poza powszechnie opisywaną zatoką Ha Long). Wiedziałam, że w programie wycieczki będzie pływanie łodzią po Mekongu, jednak informacja ta nie robiła na mnie wrażenia. Nie wiedziałam wtedy, że Mekong jest ósmą co do długości rzeką na świecie, dla porównania Dunaj zajmuje dopiero 24 pozycję, a sama delta to obszar 55 tyś km2 (np. Chorwacja ma powierzchnię 56,5 tyś km2 a Szwajcaria 41,3 tyś km2 ) z czego zdecydowana większość leży na terenie Wietnamu. Mekong uchodzi do Morza Południowochińskiego w postaci 6 odnóg. Widziałam wielkie rzeki Europy już w swym dolnym biegu, kiedy robią imponujące wrażenie, jednak to co zobaczyłam w Wietnamie mogę skwitować krótkim „Łoł!”.
Ilość osadów niesionych przez rzekę i klimat powodują, że obszar ten żywi nie tylko Wietnamczyków ale i spora nadwyżka jest eksportowana. Warto wspomnieć, że mimo, że jest to kraj o ustroju socjalistycznym, ale o mocno liberalnym podejściu do własności i przedsiębiorczości obywateli. Rolnicy na terenie delty są w stanie trzykrotnie w ciągu roku zbierać ryż, a owoce i warzywa rosną tam nieprzerwanie przez cały rok. Pierwszy raz w życiu widziałam drzewa owocowe, na których równocześnie wisiały dojrzałe owoce i pojawiły się kolejne kwiaty, ale o owocach napiszę następnym razem.
To bogactwo owoców i warzyw, oraz możliwość połowu ryb powodują, że na rzece niemal nieustająco trwa pływający targ na łodziach. Każdy rolnik i rybak z własnej łodzi, która często jest domem dla niego i jego rodziny, sprzedaje to co wyhodował lub złowił. Podobno zjawisko pływającego targu robi kolosalne wrażenie. Nam nie było dane zobaczyć jak w praktyce to wygląda. Po Mekongu pływaliśmy w Nowy Rok (wg kalendarza chińskiego), który jest największym świętem, a Wietnamczycy spędzają go w gronie rodzinnym. Dzięki temu rzeka odkryła przed nami inne oblicze.
Chyba zwróciliście uwagę na to, że domy nad samym brzegiem stoją na wysokich palach, pozwala to wyobrazić sobie jak bardzo podnosi się poziom wody w porze deszczowej.
Mam nadzieję, że mimo malutkich fotek widać jak duża jest to rzeka.
Przywołałaś nasze wspomnienia z podróży z zeszłego roku :-) Mnie też ogromnie podobala się delta Mekongu!
OdpowiedzUsuńchyba wolę to od mazurków :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to też wspaniała odskocznia od przygotowań świątecznych.
UsuńPozdrawiam :)
zazdroszczę wycieczki, wspomnień
OdpowiedzUsuńTo prawda wspomnień nikt mi nigdy nie zabierze, Pozdrawiam :)
UsuńMam nadzieje, że kiedyś też tam pojadę i też będę miała okazję zrobić "łoł";-))
OdpowiedzUsuńPiękne opisy i zdjęcia. Ja zakochałam się w Wietnamie odkąd spróbowałam w Niemczech Pho Bo w wietnamskiej knajpce. Na Mikołaja dostałam książkę wietnamską kuchnią, Luke'a Nguyena z pięknymi opisami wielu regionów i zwyczajów Wietnamu. Polecam również. :)
OdpowiedzUsuńNiestety książki Luke'a nie mam, ale na stronie kuchni tv jest trochę jego przepisów, a w jakim języku jest ta książka?
OdpowiedzUsuń