Jutro Maleństwo
ma urodziny, nie powiem które bo zaraz łatwo będzie można wyliczyć, że mamusia
do młódek nie należy ;) Tortu nie upiekę bo nie umiem i nie mam czasu.
Obchodzić tych urodzin też nie będziemy, ale na pocieszenie coś
czekoladowego wyczarowałam J
Chyba za bardzo
lubię Francję i Francuzów, a za mało lubię Amerykę i Amerykanów aby zachwycać
się opowieścią Davida Lebovitza o życiu w Paryżu, ale desery to On potrafi
robić. Nie lubię czekolady, ale musy różnego rodzaju uwielbiam a ten
czekoladowy potrafił mnie zachwycić.
Wybrałam przepis
nie zawierający surowych jajek, bo mimo, że nie mam na tym punkcie jakiejś
obsesji to jednak jak mogę to unikam serwowania innym jajek w postaci surowej.
Poniżej przepis Davida Lebovitza z minimalnymi zmianami.
Mousse au chocolat
225 g gorzkiej
czekolady (minimum 70% kakao)
60 g solonego
masła (korzystam z bretońskiego masła)
3 łyżki rumu z
moczenia wiśni (albo inny alkohol)
¼ szklanki wody
¾ szklanki
kremówki
kilka wiśni z
rumu
Pokruszoną
czekoladę, masło, wodę i alkohol umieścić w misce, którą należy postawić nad
garnkiem z gotującą się wodą. Zawartość miski rozpuścić cały czas mieszając
(dno miski nie powinno dotykać gotującej się wody). Śmietanę kremówkę ubić w
osobnym naczyniu. Do dokładnie rozmieszanej i rozpuszczonej masy czekoladowej
dodać 1/3 ubitej śmietany, dokładnie ale bardzo delikatnie wymieszać, następnie
dodać resztę śmietany i znów wszystko delikatnie wymieszać.
Przygotowany mus
rozlać do pojedynczych naczyń dodając do każdej porcji po kilka wiśni z rumu i
schładzać przez co najmniej 3 godziny.
Mus można
podawać z bitą śmietaną, ale ja wolę w czystej postaci.
Smacznego!!!
Anka Wrocławianka pytała co słychać u rekonwalescentki. Otóż we wtorek zostały zdjęte szwy. Wszystko się ładnie goi, a Filonka ma super temperament. Nie jest wielkim szKOTnikiem, ale wszędzie Jej pełno i jak tylko może zaczepia i prowokuje Bunię. Bunia dla odmiany mniej warczy, ale ciągle posykuje i burczy pod nosem chodząc po mieszkaniu.
A tutaj zdjęcie śpiącej Filonki jeszcze przed zdjęciem szwów.
Super deser:)
OdpowiedzUsuńdziękuję!
UsuńOj tak, mus czekoladowy to jest to :)
OdpowiedzUsuńChętnie skorzystam z tego przepisu, tylko pomyślę nad rumem ;) - nie smakują mi jakiekolwiek słodkości z alk. Albo alk. albo słodycze :D
Możesz alkohol pominąć, ale nie jest on wyczuwalny w smaku.
Usuńtez wolałabym taki mus zamiast tortu :)
OdpowiedzUsuńprzepyszne zdjęcia
Maleństwo nie marudziło, więc chyba też mu się spodobał.
UsuńSto lat dla maleństwa a deser wygląda obłędnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Maleństwa :)
UsuńTym musem to mnie załatwiłaś na amen, bo ja go CHCĘ!! TERAZ! buuu
OdpowiedzUsuńCudownie, że Filoneczka szKOTniczczka dochodzi do zdrowia :)
Chyba nie żałujesz, że ją masz? :)
To biegnij, jeszcze ciuteńka została :)
UsuńNie żałuję, nie żałowałam i życia bez Niej sobie nie wyobrażam :) Kocham je obie!
Mus boski - uwielbiam musy czekoladowe za tą wspaniałą aksamitną konsystencję, mm... Aż się rozmarzyłam :)
OdpowiedzUsuńZdrówka dla Kici :)