Gusty i
upodobania zmieniają się z czasem. I dobrze, że tak jest. Inaczej życie byłoby
nudne i takie przewidywalne. Tylko dlaczego te zmiany nie zawsze są
pozytywne????
Kiedyś zima była
normalną porą roku, wcale nie lepszą ani gorszą od innych. Zupełnie nie
przeszkadzało mi zimno i dzień kończący się zanim tak na dobre się zaczął.
Biegałam na łyżwy i sanki, z wielką przyjemnością spacerowałam wieczorami i
podziwiałam śnieg skrzący się w świetle ulicznych latarni. Dlaczego więc teraz
z nastaniem późnej jesieni najchętniej zapadłabym w sen zimowy, przeszła w
niebyt aż do czasu nastania wiosny?
Dlaczego popadam w apatię, staję się drażliwa i nieznośna? Takie zmiany wcale
mnie nie cieszą.
Na szczęście
kilka lat temu znalazłam lekarstwo na moją przypadłość, a i W. docenił jego
smak. Wiem, że tak długo jak będę mogła (zdrowotnie i finansowo) będę
ordynowała sobie taką przeciwdepresyjną kurację.
Dzisiaj po pracy
wsiadamy do samochodu wypchanego bagażami, jedziemy do Warszawy aby jutro z
samego rana polecieć tam, gdzie świeci słońce niemal 12 godzin każdego dnia,
jest cieplutko a widoki ponoć zapierają dech w piersiach.
Do zobaczenia za
dwa tygodnie!!!
Ps. Jeszcze nie wyjechałam a już tęsknię okrutnie za moimi koteczkami - obiema. Nie wyobrażam sobie życia bez obu moich Kobiet z Wąsami :) Filonki to pewnie nie poznam za dwa tygodnie bo taka już "dorosła" będzie a ja nie będę widziała jak rosła :(
Doskonały pomysł na zimową depresję :)
OdpowiedzUsuńMiłego wypoczynku i naładowania akumulatorów, oby do wiosny :))
Cudownego wypoczynku!:)
OdpowiedzUsuńUdanego wypoczynku:)))
OdpowiedzUsuńBasiu, wspaniałego wypoczynku Ci życzę. Wracaj bez żadnych tam depresyj. I opowiadaj! :)
OdpowiedzUsuńTo już??? Pięknej podróży!
OdpowiedzUsuńUdanej podróży i moc wrażeń, pięknych zdjęć i opowieści!:)
OdpowiedzUsuńJotka = negresca