czwartek, 17 stycznia 2013

Mousse au chocolat



Jutro Maleństwo ma urodziny, nie powiem które bo zaraz łatwo będzie można wyliczyć, że mamusia do młódek nie należy ;) Tortu nie upiekę bo nie umiem i nie mam czasu. Obchodzić tych urodzin też nie będziemy, ale na pocieszenie coś czekoladowego wyczarowałam J



Chyba za bardzo lubię Francję i Francuzów, a za mało lubię Amerykę i Amerykanów aby zachwycać się opowieścią Davida Lebovitza o życiu w Paryżu, ale desery to On potrafi robić. Nie lubię czekolady, ale musy różnego rodzaju uwielbiam a ten czekoladowy potrafił mnie zachwycić.
Wybrałam przepis nie zawierający surowych jajek, bo mimo, że nie mam na tym punkcie jakiejś obsesji to jednak jak mogę to unikam serwowania innym jajek w postaci surowej. 
Poniżej przepis Davida Lebovitza z minimalnymi zmianami.



Mousse au chocolat


225 g gorzkiej czekolady (minimum 70% kakao)
60 g solonego masła (korzystam z bretońskiego masła)
3 łyżki rumu z moczenia wiśni (albo inny alkohol)
¼ szklanki wody
¾ szklanki kremówki
kilka wiśni z rumu

Pokruszoną czekoladę, masło, wodę i alkohol umieścić w misce, którą należy postawić nad garnkiem z gotującą się wodą. Zawartość miski rozpuścić cały czas mieszając (dno miski nie powinno dotykać gotującej się wody). Śmietanę kremówkę ubić w osobnym naczyniu. Do dokładnie rozmieszanej i rozpuszczonej masy czekoladowej dodać 1/3 ubitej śmietany, dokładnie ale bardzo delikatnie wymieszać, następnie dodać resztę śmietany i znów wszystko delikatnie wymieszać.
Przygotowany mus rozlać do pojedynczych naczyń dodając do każdej porcji po kilka wiśni z rumu i schładzać przez co najmniej 3 godziny.
Mus można podawać z bitą śmietaną, ale ja wolę w czystej postaci.
Smacznego!!!


Anka Wrocławianka pytała co słychać u rekonwalescentki. Otóż we wtorek zostały zdjęte szwy. Wszystko się ładnie goi, a Filonka ma super temperament. Nie jest wielkim szKOTnikiem, ale wszędzie Jej pełno i jak tylko może zaczepia i prowokuje Bunię. Bunia dla odmiany mniej warczy, ale ciągle posykuje i burczy pod nosem chodząc po mieszkaniu.

A tutaj zdjęcie śpiącej Filonki jeszcze przed zdjęciem szwów.


11 komentarzy:

  1. Oj tak, mus czekoladowy to jest to :)
    Chętnie skorzystam z tego przepisu, tylko pomyślę nad rumem ;) - nie smakują mi jakiekolwiek słodkości z alk. Albo alk. albo słodycze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz alkohol pominąć, ale nie jest on wyczuwalny w smaku.

      Usuń
  2. tez wolałabym taki mus zamiast tortu :)
    przepyszne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maleństwo nie marudziło, więc chyba też mu się spodobał.

      Usuń
  3. Sto lat dla maleństwa a deser wygląda obłędnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym musem to mnie załatwiłaś na amen, bo ja go CHCĘ!! TERAZ! buuu
    Cudownie, że Filoneczka szKOTniczczka dochodzi do zdrowia :)
    Chyba nie żałujesz, że ją masz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To biegnij, jeszcze ciuteńka została :)

      Nie żałuję, nie żałowałam i życia bez Niej sobie nie wyobrażam :) Kocham je obie!

      Usuń
  5. Mus boski - uwielbiam musy czekoladowe za tą wspaniałą aksamitną konsystencję, mm... Aż się rozmarzyłam :)
    Zdrówka dla Kici :)

    OdpowiedzUsuń