środa, 31 lipca 2013

Wróciłam ale nie mogę się ogarnąć


W niedzielę wieczorem wróciliśmy z wakacji, ale mimo, że bardzo się staram nie mogę się ogarnąć. Ciągle jeszcze czeka na mnie jakaś cześć prania, pochowanie rzeczy, które nam towarzyszyły i wiele innych czynności. Faktem jest, że łatwiej wrócić do normalnego rytmu po wakacjach w hotelu. Rozpakowuje się walizkę, rach - ciach i gotowe. Kiedy jedzie się z namiotem bambetli zabieranych ze sobą są wielkie ilości. No bo potrzebny jest namiot, materace, śpiwory, stół, krzesła, butla gazowa, kuchenka, lampa gazowa, młotek, pompka do materacy, garnki, talerze itd., itd. Nie wspominając o mapach, przewodnikach, książkach do czytania i wielu innych ważnych rzeczach J




Często słyszę, że mój namiot wzbudza wielkie zdziwienie i niechęć. Rozumiem, że to nie jest forma spędzania wakacji dla każdego, ale uwierzcie mi, że ma ona wiele zalet. Ja pamiętam tylko migawki z wczesnego dzieciństwa kiedy z Mamą i Babcią jeździłyśmy nad morze do chaty rybaka i tam spędzałyśmy wakacje, natomiast doskonale pamiętam moje pierwsze wakacje pod namiotem. Miałam 4 lata i byliśmy w ówczesnej Jugosławii, obecnej Chorwacji w okolicach Zadaru. Doskonale pamiętam dziewczynkę z sąsiedniego namiotu, która miała na imię Gabi i mimo braku wspólnego języka doskonale bawiłyśmy się ze sobą i kapałyśmy się w dmuchanym baseniku, który Ona miała postawiony przy namiocie. Chyba wtedy zasmakowałam w niezależności jaką daje namiot. Potem poza wakacjami pod namiotem z rodziną doszły obozy harcerskie, kolonie zuchowe, które prowadziłam, wypady pod namiot ze znajomymi. Dla mnie to coś jak najbardziej naturalnego.
Kiedy porównam warunki biwakowania z tamtych czasów i te dzisiejsze to nie ma o czym mówić. Wtedy często nocowało się „na dziko” bo nie wszędzie były kempingi. Nie było łazienek, toalet a wodę trzeba było zawsze mieć ze sobą bo nigdy nie było wiadomo kiedy znów będzie można napełnić kanister. Dziś na kempingach jest wspaniale. Toalety, łazienki, ciepła woda, często pomieszczenia pełniące funkcję kuchni, jakaś świetlica (obecnie z internetem).

Absolutnie nikogo nie namawiam do wakacji pod namiotem, ale bardzo bym chciała abyście uwierzyli, że mogą to być wspaniałe wakacje.

I  żeby nie było wątpliwości, lubię dobre hotele, pewien powiew luksusu, ale nie jest mi to potrzebne do szczęścia.

Mam nadzieję, że jeszcze długie lata będę mogła sobie pozwolić na taką formę spędzania urlopu i zdrowie nam na to pozwoli. 
Z dużą sympatią patrzyliśmy na parę starszych Francuzów, którzy przyjechali dziwnym samochodzikiem (tak sobie wyobrażam pojazd Pana Samochodzika), na którym spali (bez namiotu) i doskonale się czuli na łonie natury 



I na zachętę kilka fotek z francuskiej prowincji










Szczegółowa relacja lada moment się pojawi.

14 komentarzy:

  1. Od 19 lat jeżdżę pod namiot, ostatnio zamiast się "ustatkować" jeszcze bardziej rozwinęłam "niedogodności" - do niedawna były to pobyty stacjonarne, od 3 lat jeździmy ze znajomymi na spływy kajakowe - namiot i bambetle w kajaku, rzeki w leśnej głuszy (Łotwa, Estonia) i nigdy nie wiadomo gdzie (i czy w ogóle) będziemy nocować :). A ja tak lubię :)

    Olena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dla odmiany trochę się ustatkowałam. Kiedyś każda noc była w innym miejscu, teraz tylko kilka zmian. Kajaków zazdroszczę, chętnie kiedyś bym takiego spróbowała. W tym roku tylko kilkanaście kilometrów zrobiliśmy na Dordogne w canoe.

      Usuń
  2. Basiu doskonale Cię rozumiem, wiem co to namiot. To moje dzieciństwo i młodość, teraz już nie jeżdżę ale z sentymentem wspominam te wszystkie wypady wakacyjne... jak materac przepuszczał powietrze, jak tropik nam zwiało w czasie burzy, jak zapomnieliśmy okopać namiot i mieliśmy potop...itd itp, bylo super! :)
    Czekam na relację z niecierpliwością, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hihihi, mój materac w tym roku przepuszczał i został już we Francuskim kuble na śmieci, ale dawałam jeszcze radę na nim spać, tylko wieczorem trzeba było na kamień go napompować aby rano nie obudzić się całkiem na ziemi ;)
      A w Chorwacji byliśmy świadkami jak namioty igloo fruwały z całym dobytkiem, tak są mało stabilne, nasz staruszek na razie daje radę każdej burzy i ulewie. Kochany jest ;)

      Usuń
  3. Basiu, ja jako dziecko tez uwielbialam nasze rodzinne wyjazdy pod namiot! Jednak teraz zdecydowanie wole pokoik do wynajecia (luksusowe hotele zupelnie mnie nie pociagaja...). Poza tym kregoslup sie teraz buntuje, wiec o namiocie pora zapomniec. A swoja droga, najgorsze co przezylismy pod namiotem, to tydzien deszczu; suszenie recznikow z codziennych seansow w termach jest wtedy nie lada wyczynem! :D

    Pozdrawiam serdecznie i oczywiscie czekam na wiecej francuskich opowiesci!
    I dziekuje za kartke! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie te cholerne kręgosłupy miałam myśli pisząc, że mam nadzieję jeszcze długo móc jeździć pod namiot. Mój szyjny daje w kość a W. lędźwiowy :(
      Deszcze nieustanne też przezywałam pod namiotem w PL ale nigdy mnie to nie zraziło ;)

      Usuń
  4. Basiu i ja mam świetne wspomnienia z wypraw kajakowych z nocami pod namiotem. Zazdroszczę Wam, że macie w sobie młodego ducha i tyle zdrowia, aby z namiotem ruszyć w Europę. To nie hotel, pensjonat czy namiot stanowią o udanej wyprawie, tylko chęć pojechania w nieznane razem z bliskim człowiekiem, wspólne poznawanie i odkrywanie świata. Życze Ci tego wszystkiego jeszcze duuużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesiu wiele racji w tym co piszesz. Najlepszy hotel może być koszmarem w złym towarzystwie a najbardziej zapyziała chata z bliską osobą pałacem :)

      Usuń
  5. Ogarniesz się... Taaa... Kolonia zuchowa, namiot, ciasna kanadyjka :))) Tak wczoraj przeglądałem własny twardy dysk wspomnieniowy i jeszcze przypomniała mi się VISTULA z Ptysiem :)))

    Ja tam już nigdy więcej na wczasy nie pojadę :))) Tylko niezorganizowany wypoczynek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczasy nie są złe jeśli korzystasz wyłącznie z hotelu, wycieczki trzeba zorganizować sobie samemu ;)

      Usuń
  6. A ja uważam, że fantastycznie spędzacie wakacje - choć sama od lat nigdzie nie wyjeżdżam, wcale nie potępiam spania w namiocie. :) Kiedyś się jeździło z namiotem, ech! Złaziliśmy trochę Bieszczady, jeju, ile lat temu to było... Od jakiegoś czasu łazi mi po głowie, żeby znów pojechać, zawieźć tam Igora, ale te wszystkie koty, psy w domu... Ktoś musiałby się nimi zająć. Same trudności się piętrzą, kurna, i... znów zostajemy w naszym lasogrodzie. :)

    Fajne fotki. :)
    Uściski, Basiu. I pogłaski dla Buni i Filonki.
    Idę przegrzebać Twoją kuchnię w poszukiwaniu przepisu na chłodnik. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Już znalazłam. Dziękuję. :)

      Usuń
    2. No ja to mam robaki w odwłoku i nie potrafię sobie wyobrazić wakacji bez wyjazdu, choćby najmniejszego najbliższego ;) ale rozumiem kłopot ze zwierzyńcem, sama pewnie stanę przed tym problemem jak Maleństwo się zbiesi.
      W imieniu kobiet z wąsami dziękuję i przesyłam głaski i drapki dla całego inwentarza ;) a zdjecia jeszcze będą i to duuuużo ;)

      Usuń
  7. "Często słyszę, że mój namiot wzbudza wielkie zdziwienie i niechęć." - to się z idiotami nie zadawaj. Ja nie wyobrażam sobie wakacji innych niż pod namiotem. Mam prawie 50 lat ale zawsze spędzałem wakacje w namiocie i tylko tak chcę je nadal spędzać. Dużo jeżdżę po świecie i mieszkam z reguły w najwyższej klasy hotelach (taka praca) i powiem jedno, nie wyobrażam sobie spędzania tak wakacji za własne pieniądze, wolałbym się zastrzelić niż siedzieć nad jakimś debilnym basenem z drinkiem w ręku. Tylko namiot i las nad jeziorem!!!

    OdpowiedzUsuń