Wakacje
definitywnie się skończyły, w kierat zostałam już wprzęgnięta, zatem pora
wrócić i do blogowego schematu. A skoro dziś poniedziałek to pojawia się zupa J
W dzieciństwie
nie byłam miłośniczką takich barszczy czerwonych z „farfoclami” jak je wtedy
nazywałam, potem wraz ze wzrostem sympatii do niej została przechrzczona na
„śmieciuszkową” lub po prostu „śmieciową”.
Skąd to
określenie?
Po prostu w
odróżnieniu od zwykłego zabielanego barszczu czerwonego, który Mama serwowała z
ugotowanymi osobno ziemniakami (ta wersja była moją ulubioną) tu w zupie
pływają wszystkie warzywa, taki śmietnik warzywny ;)
Zabielany barszcz czerwony „śmieciuszkowy”
1 skrzydełko z
kurczaka (można pominąć)
1 marchewka
1 pietruszka
kawałek selera
¾ kg ugotowanych
w skórkach buraków (mogą być upieczone)
1-2 łyżek octu
200 ml śmietany (ja używam 12%)
1 łyżka mąki
sól, pieprz,
cukier do smaku
Do garnka włożyć
umyte skrzydełko z kurczaka (jeśli ktoś woli bardziej wyrazisty bulion i
bardziej tłusty może oczywiście dać więcej skrzydełek, ale pominąć całkowicie,
wtedy zupa będzie wegetariańska), wlać 2 litry wody, posolić i zagotować. Po 5
minutach dodać obrane, umyte i pokrojone w kostkę surowe warzywa. Całość
gotować przez kolejne pół godziny. Ugotowane buraki obrać, zetrzeć na tarce na
dużych oczkach. Do zupy wlać ocet, włożyć buraki i delikatnie podgrzewać. Nie
gotować! W miseczce rozrobić mąkę ze śmietaną tak aby nie było grudek,
zahartować gorącą zupą i wlać do garnka. Całość zamieszać, zwiększyć lekko
ogień i powoli doprowadzić do wrzenia (mąka musi przestać być surowa), całość
doprawić solą, pieprzem i cukrem do smaku.
Podawać z
koperkiem.
Smacznego!!!
Zupa smakuje
podobnie jak botwinka, jednak malutkie buraczki z liśćmi są produktem sezonowym
a ja lubię ten smak przez cały rok.
Ostatnio JolkaM
poczuła się rozbrojona długością Buni ;) wobec tego specjalnie dla JolkiM
wklejam inną wersję kota na kilometry – tym razem Bunia na, kupionej w
urodzinowym J
prezencie, poduszce na parapet.
I wielki koci błogostan ;)
Dobry pomysł na barszcz ze śmieciami,
OdpowiedzUsuńspróbuję, dziś tak zimno za oknem, że będzie w sama raz.
Pozdrawiam!
m.
Oj faktycznie bardzo zimno i tak smutno jesiennie.
UsuńPozdrawiam
Ps. A ten Józefów to koło Otwocka??????
Tak, Tak, Michalin.
UsuńM.
W Józefowei jest ulica, która nazywa się tak jak ja (a nazwa pochodzi od nazwiska mojej Babci;) )
UsuńO to unikalne,
Usuńmy mieszkamy pospolicie - na odgałęzieniu od Piaskowej i bardzo często przypominamy sobie od czego pochodzi ta nazwa ;)
pozdrawiam!
Ja uwielbiam obie wersje :)Pyszności narobiłaś muszę ugotować :)
OdpowiedzUsuńTeraz już też, ale dzieci farfocli w zupie nie lubią ;)
UsuńTeż podobny barszcz robię.
OdpowiedzUsuńKiedyś lubiłam tylko czystą wersję tej zupy,
ale od kiedy przekonałam się do barszczu ukraińskiego,
mieszam buraczki w zupie z różnymi różnościami:)
A Bunia rozkoszna jest niesamowicie:))
To tak jak ja :)
UsuńBunia poza tym, że kocia zołza ;) to faktycznie rozkoszna :)
A przypadkiem to nie jest jakaś wersja barszczu ukraińskiego ??
OdpowiedzUsuńBardzo dobry zresztą :-)
Pięknie kicia się wyleguje...
Nie, bo barszcz ukraiński nie jest zabielany, obowiązkowo z fasolą i kapustą, też kiedyś tu takowy zamieszczę, bo lubię go jeszcze bardziej i gotuję często :)
UsuńWyleguje się rozkosznie ;)
Barszcz w każdej postaci uwielbiam. A Bunia na poduni śpi :)
OdpowiedzUsuńŚpi łypiąc jednym oczkiem w obiektyw ;)
Usuń