Ten wpis powstaje spontanicznie, pod wpływem wielkich emocji więc proszę o wyrozumiałość w kwestii języka, błędów itp.
Siedzę i ryczę, obok mnie w transporterkach czeka na dostarczenie do domu stałego kocie rodzeństwo, które chyba dostanie swoją szansę na kochający dom. Maksiu i Niteczka są bardzo zestresowani, ale być może to już ostatnia ich przeprowadzka i ostatni stres związany z gwałtownymi zmianami. Powinnam skakać ze szczęścia, ze znalazł się dom dla dwójki razem, a ja płaczę i nie mogę przestać.
Czekam na wyniki krwi Malusi.
Malusia w ostatnich czasach kotka wychodząca, mająca swojego kociego adoratora - pięknego kastrowanego rudego Heńka, spędzająca w ogrodzie większość czasu, wygrzewająca się w słoneczku, towarzysząca mi na każdym ogrodowym kroku.
Wydawałoby się kotka wreszcie zaznająca kociego szczęścia.
Niestety, los jest okrutny i bardzo niesprawiedliwy.
Nie będę opisywać całej historii zmian w Jej samopoczuciu w ostatnich dniach, wystarczy, że napiszę, że już wczoraj martwiłam się o Nią, ale nie było tak źle, abym w niedzielę szukała za wszelką cenę pomocy lekarskiej. Dziś jednak od rana wiedziałam, że im szybciej trafię do weterynarza tym lepiej. Po pracy pojechałam z Malusią do lekarza. Niestety podejrzenie jest okrutne i nie pozostawiające wielkich nadziei na długą i radosną kocią starość w moim ogrodzie i piwnicy. Wszystkie symptomy mówią, że to niewydolność nerek i to w ciężkiej postaci. Teraz czekam na zaprzeczenie tej diagnozy w postaci dobrych wyników krwi, albo na wyrok, na który absolutnie nie jestem gotowa. Kocham Malusię bardzo i Jej los jest dla mnie równie ważny jak los Buni czy Filonki.
Trzymajcie proszę kciuki aby jednak nie były to nerki, a coś innego, co można leczyć, aby wróciła do ogrodu do swojego Heńka.
Basik mam nadzieje, że wszystko się ułoży z Twoimi kotkami. Wiem co przeżywasz, więc będę trzymać kciuki, by wszystko poszło pomyślnie :*
OdpowiedzUsuńDziękujemy za dobre słowa i za kciuki, bardzo nam ich potrzeba.
UsuńBasiu kochana, bardzo smutna wiadomość, mam jednak nadzieję że los będzie dla kocinki łaskawy, czego jej i Tobie życzę z całego serca .
OdpowiedzUsuńJa też ciągle mam nadzieję, a ja niezwykle się cieszę, że się odezwałaś, pozdrawiam cieplutko!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia dla Koteczki i długiego dobrego życia. A kysz choroby i smuteczki.
OdpowiedzUsuńDziękuję, życzenia i dobre myśli bardzo są nam potrzebne
UsuńPrzypomina mi się ratowanie Hokusa. Dwa miesiące niemal codziennych kroplówek, leki, odpowiednia karma i wyszedł z tego, tzn nigdy nie będzie zdrowy, ale przy odpowiedniej diecie będzie żył.
OdpowiedzUsuńNie można się pogodzić z tym, że ta koteczka, która po tylu latach tułania ma znowu pecha...
Może będzie dobrze, może da się to zaleczyć? Kiedy wyniki? U mojej wet są natychmiast po zrobieniu, chyba, że to jakieś bardziej specjalistyczne.
Jak chorują nasi podopieczni to żyć się nie chce. Trzymaj się, Basiu.
Wyniki będą jeszcze dziś albo jutro rano, ale wet potraktował ją tak jakby pewne było, że to nerki - kroplówka była i leki też jak przy nerkach. Niestety różnica między Hokusem a Malusią jest zasadnicza - Malusia jest kotem już wiekowym więc zdolność organizmu do walki z chorobą dużo mniejsza, tym bardziej, że kiedy do mnie trafiła bardzo ciężko była chora, więc jej organizm należy do mocno osłabionych przebytymi chorobami, głodem, jedzeniem byle czego, zimnem itp Całe lata z tym się borykała. Oczywiście walczyć będziemy obie póki sił i sposobów, ale muszę się liczyć, że walka może być przegrana, wszyscy kociarze wiedzą co jest najsłabszym kocim organem :(
UsuńBasiku, nie płacz... Ja tak kiedyś płakałam nad moim Matrixem, a popatrz - jak długo i fajnie żyje z tą cholerną niewydolnością nerek. Oby było dobrze. Dużo sił dla Malusi. I dla Ciebie ofkors. Przytulam ;)
OdpowiedzUsuńChwilę temu pisałam GosiAnce, że wyniki dziś lub jutro. Właśnie dostałam je i niestety jest dramatycznie :( kreatyniny we krwi jest 797 przy normie 168, a mocznika 48,4 przy normie 11,3
UsuńTragiczne wyniki... :((
Usuńoj oj. Trzymam, trzymam. I fakt, Matrix był na zejściu, lał się przez ręce i się ogarnął, z Malusią też tak musi być!
OdpowiedzUsuńNiech ci długo towarzyszy w ogródku, i niech się z Heńkiem wspólnie nie nudzą.
Bardzo bym chciała cieszyć się kocioobecnością w ogrodzie :(
UsuńBasiu, trzymam kciuki, bardzo!!!
OdpowiedzUsuńWiem, co to strata ukochanego zwierzaka... :(
Na razie walczymy
UsuńBiedna kicia, biedna Ty... Niestety, mogę Cię tylko wirtualnie przytulić. Trzymaj się Basiu ♥♥♥
OdpowiedzUsuńDziękujemy obie
UsuńDopiero na blogu Pauliny przeczytałam o odejściu jej psa:-( Teraz choroba Malusi. Mam jednak nadzieję że istnieje szansa na leczenie! Los okrutny , ale Basiu ! Ma jednak Ciebie. Ściskam.
OdpowiedzUsuńLos jest niesprawiedliwy i bardziej niż okrutny :(
UsuńBasiu, nigdy nie zostawiłaś Malusi bez opieki i ona wie, że ją kochasz. Niebawem czy kiedyś tam - w przyszłości - nie odejdzie samotna, zaniedbana, niechciana. To najważniejsze. Trzymajcie się obie.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńBasiu-nieustająco trzymam kciuki . Bardzo mi przykro. Buziaki M.
OdpowiedzUsuńBasiu, jak Malusia? Mam nadzieję, że najgorsze chwile za Wami i że będzie dobrze.
OdpowiedzUsuń