Walizka już czeka na jutrzejszy wyjazd, a wydawało się, że do tego nie dojdzie.
Cały czas było pod górkę.
Najpierw padł mi kręgosłup.
Potem piec zaczął fanaberie i trzeba było solidnie walczyć. Dobrze, że zaufany fachowiec nie zostawił mnie na lodzie i 3 dni pod rząd przychodził walczyć z techniką.
Znów kręgosłup, ale nieoceniony p. Arnold załatwił sprawę.
Na koniec urwała się rączka z mojej ukochanej "kabinówki".
Szybki wypad do sklepu i nowa walizka może już być pakowana.
Maleństwo dzisiaj sprowadza się do domu, ktoś musi zostać z koteczkami (niestety wyniki Buni nie doszły, więc będzie musiał jak dojdą pojechać do weterynarza) a My wczesnym świtem ruszamy w kolejną podróż.
Mam nadzieję, że przywiozę masę słońca i niesamowitych wrażeń, którymi postaram się z Wami podzielić.
Na razie odmeldowuję się i do zobaczenia w połowie lutego :)
Udanej wyprawy!
OdpowiedzUsuńBasiu- wracajcie cali i zdrowi z mnóstwem pozytywnych wrażeń :)
OdpowiedzUsuńWspaniałych wakacji :-)
OdpowiedzUsuńJuż sie relacji nie mogę doczekać :-)