Dziękuję wszystkim za troskę.
Niestety mamy lepsze i gorsze dni. We wtorek już myślałam, że problemy są za nami. W Bunię wstąpił diabeł wcielony i dała popis siły i energii u weterynarza. Ucierpiały na tym moje ręce, które próbuje doprowadzić do stanu normalnego za pomocą magicznego alantanu plus. W środę było podobnie i moje ręce znów ucierpiały. Weterynarz i my tutaj wszyscy cieszyliśmy się jak dzieci, że Bunia ma siłę i chęć walki więc wszystko złe za nami. Z weterynarzem umówiliśmy się, że do piątku podajemy kroplówki i zastrzyki, a potem już wyłącznie karma lecznicza i leki podawane w domu. Niestety w czwartek już była bardziej osowiała, a w piątek odmówiła całkowicie jedzenia. Na wizycie u weterynarza wcale się nie broniła i była bardzo apatyczna. Weterynarz tylko kręcił głową i ze smutkiem na Nią i na mnie patrzył, ale nadziei nie odbierał. Ustawiliśmy trochę inne leczenie domowe, pozwolił dawać jej też inną karmę, nie tylko leczniczą na wątrobę, bo stwierdził, że lepiej aby jadła cokolwiek dobrej jakości niż nic. Zostawiałam u Niego kolejne setki złotych i wróciłam do domu załamana. Nie ukrywam, że poryczałam sobie nad biedną Bunią i nad sobą też przy okazji.
Bunia saszetki, którą dostałam od weterynarza też niespecjalnie chciała jeść. Polizała troszkę i zostawiła. A ja nic innego nie robiłam jak tylko podtykałam Buni jej miski a potem chowałam przed Filonką i to samo z miskami Filonki. Za którymś razem Filonka zostawiła swoje jedzenie niedojedzone a ja przegapiłam to a kiedy sobie przypomniałam zobaczyłam Bunię wyjadającą karmę małej.
W nocy Bunia cos tam zjadła, dzisiaj też jedną saszetkę raczyła zjeść. O tej leczniczej karmie mogę na razie zapomnieć bo Bunia obchodzi ją z daleka.
Mam nadzieję, że tendencja nabierania apetytu się będzie pogłębiać i Bunia jednak wróci do zdrowia.
Dziś był pierwszy dzień od ponad półtora tygodnia bez wizyty u weterynarza, a i leki podaję już w trochę mniejszych dawkach.
Dlatego dalej proszę o kciuki za zdrowie Buńciołka, bo to najwspanialszy kot pod słońcem i kocham Ją bezgranicznie. Nie wyobrażam sobie życia bez Niej i dlatego nie może nie wyzdrowieć.
Basiu, bardzo współczuję wszystkich niepokojów. Trzymam kciuki, żeby się poprawiło i wyleczyło kocisko.
OdpowiedzUsuńBasieńko, trzymam, trzymam mocno, tak mi smutno :((
OdpowiedzUsuńWiem, dziękuję!
UsuńPobeczałam się !!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się obie ....
Kochane kociaki zajmują tyle miejsca w naszych sercach ...
Trzymam kciuki całym sercem.
UsuńMiejsca w sercu zajmują ogromną ilość i zostają w nim na zawsze. Do dziś pamiętam wszystkie moje koty i wszystkie są dla mnie ważne, ale takiej miłości jak Bunia jeszcze nie miałam. Dziś jest lepiej i znów moja nadzieja jest większa.
UsuńTrzymam mocno kciuki, smutne to. Sama pamiętam jak walczyłam o mojego kociorka "nerkowego". Nie wiem czy próbowałaś tej karmy http://www.abckarma.pl/o/4078/trovet-hepatic-hld-cat-500g.html
OdpowiedzUsuńMoje , kiedy lecznicze z Royal Canin się przejadły, dość chętnie zamieniły na Trovet.
Zdrowia dla Buni z całego serca życzę.
Joanna
Za życzenia zdrowia dziękujemy, wszystkie się przydadzą. Na szczęście (mam nadzieję, że nie zapeszę) dzisiaj dostałyśmy w prezencie trochę karmy hepatic Hillsa i Bunia wykazała zainteresowanie, nawet duże zainteresowanie. Mam nadzieję, że trwałe i po prostu takiej potem dokupię i wreszcie będzie jadła i to to co trzeba. A jak i ta sie znudzi to spróbujemy tą o której piszesz. Dzięki za info.
UsuńBasiu, z całego serca życzę Buni wyzdrowienia, a Tobie siły do zmagania się z niepokojem, który w takich chwilach wszystkim nam, kociarzom, psiarzom, towarzyszy. Uściski.
OdpowiedzUsuńDziękuję, widzę, że dobrze wiesz na jakiej kolejce górskiej nastrojów się znajduje ktoś zmagający z chorobą kogoś bliskiego. Dziś znów mam doła, bo Bunia coś skubnęła, ale zwróciła :(
Usuń