Wszystkich tu zaglądających chciałabym przeprosić, że nawet życzeń świątecznych nie złożyłam.
Na moje usprawiedliwienie mam tylko chorobę Buni. Kiedy ostatnio pisałam o tym, że jest chora nawet nie podejrzewałam, że aż tak bardzo jest chora. W czwartek zrobiliśmy badania krwi aby sprawdzić jak funkcjonują nerki, bo wiek i objawy mogły sugerować takie problemy. Okazało się jednak, że nerki pracują sprawnie i prawidłowo, natomiast wątroba jest w stanie tragicznym. Weterynarz mimo później pory kazał nam wrócić, bo każda godzina była cenna, w nocnej aptece kupiliśmy dodatkowo te leki, które podajemy sami. Na pocieszenie usłyszeliśmy, że gdyby tak przekroczone byłyby normy nerkowe to ratunku już by nie było, ale wątroba ma szansę się zregenerować. I tak rozpoczęliśmy bardzo intensywne leczenie. Dwie kroplówki dziennie, leki podawane w domu trzy razu dziennie. Wszystko podporządkowaliśmy leczeniu Buni. Przygotowania do świąt zostały odsunięte na dalszy plan. Nie miałam siły ani chęci myśleć o czymkolwiek innym.
Pierwsze doby Bunia spędzała ukryta głęboko pod łóżkiem, w miarę jak samopoczucie się Jej poprawiało wylazła z zakamarków i teraz odpoczywa na piernatach.
Dziś zrobione zostały kontrolne badania krwi. Okazało się, że leczenie prowadzi do zmian we właściwym kierunku. Enzymy wątrobowe ciągle jeszcze wielokrotnie przekraczają normy ale zmniejszyły się i tak w stopniu bardzo widocznym, a bilirubina nawet wróciła do normy.
Weterynarz pozwolił zacząć myśleć optymistycznie o zdrowiu mojej kochanej Bunieczki. Co prawda dieta wątrobowa obowiązkowa (chrupeczki nawet Jej posmakowały) raczej nie powinna już wychodzić na dwór (czyli prawdopodobnie stanie się kotem domowym niewychodzącym, jeśli się to nam uda), żeby znów czegoś nie pożarła, ale będzie żyła a ja jestem bardzo szczęśliwa.
Dalej będziemy jeździć codziennie na kroplówki i dalej będziemy podawać Jej leki, za kilka dni znów badania kontrolne, oby już wtedy enzymy wróciły do normy.
W tej całej sytuacji biedna była Filonka, bo nikt z nas nie miał głowy ani siły bawić się z Nią, ale Ona jakby czuła, że coś niedobrego się dzieje i starała się być jak najmniej kłopotliwa. Próbowała też być jak najbliżej Cioci Buni, jakie wielkie było nasze szczęście jak w pewnym momencie Bunia nawarczała na Małą i nawet pacnęła Ją łapą (bez pazurów, bo te zostały obcięte). Prawie popłakałam się ze szczęścia bo to była pierwsza oznaka, że Bunia ma się lepiej i zaczyna wracać do sił.
Przed nami daleka droga, ale mam nadzieję (teraz już bardzo wielką), że dojdziemy do celu i Bunia będzie zdrowa.
Duzo zdrowia dla Buni! Moja kicia jest bardzo podobna...:-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Takie pręgowane kotki są po prostu piękne, nieprawdaż???
UsuńBasieńko, współczuję Wam tej okropnej troski i kochaną Bunieczkę. Rozumiem i czuję, jak bardzo ucieszyłaś się na powrót jej zwykłego zachowania w stosunku do Filonki.
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że z koteczką lepiej!
Fakt, każda oznaka zainteresowania światem cieszy w takim wypadku. Nawet "przemoc w rodzinie" cieszy.
UsuńBasiu, serdecznie Cię pozdrawiam i trzymam kciuki za Bunieczkę. Jak to dobrze, że leczenie przynosi oczekiwaną poprawę u kiciulki. Uściski!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy, obie!
UsuńWiem ile nerwów i stresu kosztuje taka walka o zdrowie kociska. Życzę Wam siły i powodzenia. Teraz to jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńOj tak stres okropny. Dwa dni nieustająco miałam oczy na mokrym miejscu.
UsuńOjjjjjj trzymam kciuki za Brunię !!!!
OdpowiedzUsuńMoja kota też troszkę choruje ostatnio więc wiem jak się martwisz.
Mam nadzieję, że weterynarz postawi Twojego kotka na nogi i będzie brykać razem z Filonką ....
Duuużo głasków i mizianek dla koteczków :-)
To również trzymam kciuki za Twoją kotę.
UsuńJa również mam taką nadzieję. Głaski i mizianki przekazane.
zdrowia dla buni :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!!!
UsuńTrzymam kciuki oby było dobrze.
OdpowiedzUsuńBardzo są nam potrzebne, dziękuję!!!
UsuńDużo zdrówka dla Buni życzę i ogromnych sił dla Was :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękujemy!!!!
UsuńLovely cat , greeting from Belgium
OdpowiedzUsuńMy video easter with my two golden retriever
OdpowiedzUsuńBasiu wierzę, ze Bunia wróci do pełnej formy, musi byc dobrze!!!! Buziaki dla Buni:))
OdpowiedzUsuńOj, po tym jaki diabeł wcielony dziś w Nią wstąpił, ja też wierzę w pełnię formy. Tylko jak jutro ukryję moje dłonie w pracy??????
UsuńDużo zdrowia dla Buni.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się dzielnie.
Wszystko będzie dobrze!:)
Bardzo dziękujemy i staramy się jak tylko się da trzymać.
UsuńPuk, puk, Basiu, jak się miewa szarusia Bunieczka?
OdpowiedzUsuńHalooooooooo halooo ... co słychać u Buni ........
OdpowiedzUsuń