wtorek, 30 kwietnia 2013

Falafel – Egipt nie jest moją miłością



Moja pierwsza zimowa przygoda z ciepłem i słońcem miała miejsce właśnie w Egipcie. Było to już kilka  ładnych lat temu. Lecąc do Egiptu w głowie miałam tylko jedno – za wszelką cenę ustrzec się przed „zemstą Faraona”. Przestrzegałam rygorystycznie zasad przekazanych mi przez znajomego lekarza i udało się. Ani ja ani W. nie zapadliśmy na tą niezwykle przykrą przypadłość. Równocześnie nie pamiętam czym nas karmiono, nie pamiętam niczego co wspominałabym jakoś szczególnie. Jedyne kulinarne wspomnienie to maluteńkie, brzydkie banany kupowane w miejscowym sklepiku, wtedy odkryłam, że banany mogą być tak dobre. 
Wniosek mam tylko jeden: nie było w kuchni egipskiej żadnych smaków zapadających w moją pamięć. Potem myślałam, że nie dałam szansy tej kuchni pokazać się z jak najlepszej strony poprzez ostrożne podchodzenie do serwowanych potraw.
Po powrocie ciągle słyszałam o tym jak wspaniałe są falafele, jak cudnie smakuje hummus. Hummusu próbowałam kilkakrotnie, sama próbowałam robić i za każdym razem stwierdzałam, że mnie on po prostu nie smakuje. Teraz przyszła pora na danie szansy falafelom. I niestety znów porażka. Nie żebym stwierdziła jak w przypadku humusu, że mi nie smakuje, ale uważam, że to nic specjalnego, da się zjeść, ale aby lubić to nie.
Moi Panowie mieli bardzo podobne odczucia. Zjedli bez wybrzydzania, ale gdy ich zapytałam czy warto do tego dania wrócić obaj stanowczo stwierdzili, że nie warto.

Wiem, że to co napisałam to słaba rekomendacja przepisu i dania, ale trudno pisać peany na temat czegoś co nas nie zachwyciło, choć złe wcale nie było. Przypuszczam, że miłośnicy tego dania okrzyknęli by je doskonałym. 

I tak jak sam Egipt był miejscem, które nas nie zachwyciło (poza widzianymi zabytkami), tak kuchnia tego kraju też nie jest naszą ulubioną.  O tyle mnie to dziwi, że kuchnia turecka należy do jednych z bardziej przeze mnie lubianych, a ma wiele wspólnego z kuchnią arabską (choć pewnie to tak jakby porównywać kuchnię polską z niemiecką czy czeską).


Falafel


300 g suchej ciecierzycy, namoczonej w wodzie przez noc
2 ząbki czosnku
1 mała posiekana cebula
2 średnie ugotowane ziemniaki
garść posiekanej natki pietruszki
garść posiekanej świeżej mięty
2 łyżeczki mielonego kuminu
¼ łyżeczki suszonych płatków chilli
sól, pieprz
¼ łyżeczki sody oczyszczonej wymieszanej z odrobiną zimnej wody
olej do smażenia

Namoczoną przez noc ciecierzycę wypłukać i dokładnie odsączyć. Wsypać do malaksera razem z czosnkiem, cebulą oraz z ziołami i zmiksować na grudkowatą masę. Dodać pokrojone ziemniaki, przyprawy i ponownie zmiksować. Masę wyjąć do miski, dodać sodę oczyszczoną wymieszaną z wodą, dokładnie wymieszać, ostatecznie doprawić do smaku i pozostawić na ½ godziny.
Następnie mokrymi rękami formować kuleczki wielkości dużego orzecha włoskiego i smażyć partiami na głębokim oleju do zrumienienia. Odsączyć na ręczniku papierowym.
Podawać na gorąco albo jako zimną przekąskę.
Smacznego!!!

Ja podałam moje falafele z sosem jogurtowym przygotowanym z jogurtu naturalnego, soku z cytryny, świeżej mięty i soli oraz pieprzu.
Sałatka z pomidorów, ogórków, papryki i oliwek też była miłym uzupełnieniem dania.






4 komentarze:

  1. Pewnie trochę takie nie teges, bo bez mięska. Wyglądają jednak bardzo smacznie.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja lubię takie różności bez mięska, a tutaj to akurat nie moja bajka :)
      Wyglądały faktycznie apetycznie :)

      Usuń
  2. Basiu, ja na etapie odchudzania, a tu ciągle jakieś żarełko.:) A tak poważnie to moje odchudzanie wygląda tak: do pracy idę przez placyk z warzywno-owocowymi straganami. Warzywka i owoce- wiadomo, zdrowe i nietuczące. Kupuję więc pęczek rzodkiewek, zielony ogórek, czerwoną paprykę, 2 jabłka. Zjadam to w pracy tak gdzieś do 11.00, a potem lecę do pobliskiego mięsnego po szynkę albo kawał kiełbasy. Bo z warzyw, to ja najbardziej lubię szynkę, a z owoców- marynowane śledzie.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihihi.... ale fajny sposób, ale mnie też czasem tak wychodzi. Dlatego nauczona własnym doświadczeniem zrzucenia ponad 30 kilogramów takich drastycznych diet nie prowadzę.
      A tutaj żarełko bo to niemal kulinarny blog z kocim życiem i podróżami jest. Właśnie jutro wybywamy na kilka dni, ale zagadka jeszcze jutro będzie ;)

      Usuń