Miałam pisać o
tym z czym kojarzy mi się lato, o jego smakach i aromatach, ale jakoś nie
potrafię tego zrobić patrząc za okno gdzie od kilkunastu godzin nieprzerwanie
leje a temperatura spadła do zaledwie 14 stopni w południe. Tydzień temu panowały
tropikalne upały i to zdecydowanie bardziej pasowało do dzisiejszego postu.
Lato kojarzy mi
się z owocami zbieranymi w ogrodzie i młodymi warzywami kupowanymi w ilościach
niemal hurtowych. A z nich chyba najbardziej lubię właśnie żółciutką i
młodziutką, jeszcze bez łyka fasolkę szparagową, przez W. zwaną "szabel" lub "szabelek". Mogę ją jeść na ciepło z
masełkiem i bułeczką, w postaci greckiej fassolakii albo na zimno w postaci
sałatki, której korzenie sięgają moich wyjazdów jako opiekun na kolonie do NRD
(pisałam już o tym przy okazji solianki). To co robię niemal nieustannie latem
z fasolki nie jest tym co serwowali nam Niemcy, ale zasada jest ta sama – danie
musi być zimne, z cebulą, czosnkiem i ma być wyraźnie kwaśne. Reszta to moja
inwencja.
Sałatkę jadam
jako dodatek do drugiego dania, ale częściej traktuję ją jako samodzielne danie
na lunch lub kolację. Gości często na
moim stole całe lato aż do jesieni.
Sałatka z fasolki szparagowej
2 duże garści
młodej fasolki szparagowej (najlepiej żółtej)
1 średnia cebula
1 ząbek czosnku
1-2 pomidorów
2-3 ogórków
gruntowych
sól, pieprz
1-2 łyżek octu
winnego
3 łyżki oliwy z
oliwek
Fasolkę obrać,
pokroić w 3 centymetrowe kawałki, ugotować w osolonej wodzie do lekkiej
miękkości – trzeba pilnować aby jej nie rozgotować. Ugotowaną fasolkę odcedzić,
przelać zimną wodą i pozostawić na sitku do całkowitego wystygnięcia. Następnie
wrzucić ją do miski.
Cebulę obrać
posiekać w kosteczkę, czosnek przepuścić przez praskę, pomidory sparzyć obrać
ze skórki, pokroić w kostkę, ogórki obrać i również pokroić. Wszystkie
składniki sałatki wymieszać, doprawić solą i pieprzem, dodać ocet winny i oliwę
z oliwek. Wszystko dokładnie wymieszać. Miskę wstawić do lodówki na co najmniej
2-3 godziny aby smaki się przegryzły a ocet winny zakwasił fasolkę. Ja
najczęściej sałatkę robię dzień wcześniej, ale wystarczy kilka godzin na
przegryzienie smaków.
Przed podanie
wyjąć z lodówki na kwadrans przed jedzeniem, aby nie była bardzo zimna, a
jedynie dobrze chłodna.
Smacznego!!!
Ps. Fontanna wróciła do sklepu ;) Obie Wąsate Panny na jej widok i dźwięk dostały kociej histerii (no może trochę przesadzam) ale i mnie nie spodobał się dźwięk wydawany przez miniaturową pompę. Tym sposobem ujdę z życiem, bo W. nawet nie widział zakupu, a pieniążki lada chwila wrócą na konto.
Sałatka pyszna!
OdpowiedzUsuńFajnie że miałaś możliwość oddania wynalazku. Ja nie będę już sprawdzać, czy moim się spodoba. :)
Zakupy w necie pod tym względem są bezpieczne ;)
UsuńA od tej sałatki jestem uzależniona
Choć raz na Mazurach jest cieplej :))) choć dziś trochę kropi i dwadzieścia osiem stopni sprawia, że pot leje się strumieniem. Ale i tak wolę to, niż stopni czternaście :)))
OdpowiedzUsuńTeż wolę 28 stopni, Oddajcie mi lato!!!!!
UsuńSałatkę muszę koniecznie wypróbować :-)))
OdpowiedzUsuńFontanna ... hmmmm no właśnie !!! Moją tez nie polubili i hałasowała jak smok. Nie ma to jak miseczka i czysta woda, a czasami odkręcony kranik ...
Odkręcony kranik nie działa, ale garnek z wodą w zlewie już prędzej ;)
UsuńSałatkę uwielbiam, jutro zrobię kolejną już porcję :)
Basiu uwielbiam takie sałatki. Zwykle robię je z zielonej fasolki, ale kolor nie gra roli, ważne że jest pyszna :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Olinka - Smakowy Raj
Masz rację kolor fasolki nie ma znaczenia i tak jest pyszna :)
Usuń