Upiekłam porcję
bułeczek drożdżowych z myślą, że część zamrożę na „czarną godzinę” kiedy chęć
zjedzenia czegoś słodkiego będzie tak wielka, że nie da się wytrzymać. Niestety
bułeczki wyszły tak smaczne, że nie było co mrozić.
Podejrzewam, że
na taki sukces zasłużyły sobie tym, że marmoladę usmażyłam sama ze świeżutkich
i pachnących truskawek.
Bułeczki drożdżowe z domową marmoladą truskawkową
marmolada:
(z podanej proporcji wychodzi więcej marmolady niż potrzeba)
1 kg truskawek
ok. ¼ kg cukru
ciasto:
½ kg mąki
15 dag cukru
10 dag tłuszczu
1 jajko
¼ l mleka
2 dag świeżych
drożdży
jajko do
smarowania bułeczek
Umyte owoce
pozbawione szypułek wrzucić do dużego płaskiego rondla, zasypać cukrem i smażyć
na małym ogniu dosyć często mieszając przez około 2 godziny. Marmolada powinna
wyraźnie zgęstnieć. Można to sprawdzić poprzez wylanie łyżeczki masy na czysty
talerzyk. Po wystygnięciu widać dokładnie jaką ma konsystencję. Kiedy
osiągniemy oczekiwaną gęstość marmoladę studzimy.
Z podanych
składników zagnieść ciasto drożdżowe tak samo jak w przypadku tych bułeczek.
Pozostawić do
wyrośnięcia. Kiedy ciasto podwoi swoją objętość wyłożyć ciasto na podsypaną
mąką stolnicę czy blat, odgazować, podzielić na 2 części. Pierwszą część
rozwałkować na prostokąt o wymiarach około 20 x 40 cm. Na cieście rozsmarować
wystudzoną marmoladę pozostawiając czysty brzeg (1 cm szerokości). Ciasto
zwinąć w długi rulon (będzie mieć długość ok. 40 cm), pokroić na jednakowej
wielkości kawałki – bułeczki. Bułeczki układać na blaszce, na środku tępą
częścią noża zrobić lekkie wgłębienie (równolegle do linii cięcia). Podobnie
postąpić z drugą połową ciasta. Uformowane bułeczki pozostawić na około ½
godziny do wyrośnięcia. Tuż przed pieczeniem posmarować roztrzepanym jajkiem i
piec w 180 stopniach przez około 20 minut.
Upieczone
wystudzić na kratce, ale zjadać gorące prosto z pieca.
Smacznego!!!
Ostatnio wspominałam o pewnym żarcie ogrodowym, jaki sobie zrobiliśmy i z jakiego jesteśmy bardzo dumni :)
Dziś postanowiłam uchylić rąbka tajemnicy w tym temacie.
Do zeszłego roku w ogrodzie zawsze towarzyszyła nam Bunia. Jednak od zeszłej wiosny stała się Ona kotem nie wychodzącym a próby wyprowadzania jej na smyczy też się nie powiodły, więc koniec końców w ogrodzie nie towarzyszy nam żaden kot. Filonka jak pewnie się domyślacie jest kotem w 100% domowym bez najmniejszej chęci na wyściubienie choć noska poza znajome metry kwadratowe.
Ten brak kota i tęsknota za footrzanym towarzystwem zaowocowały nowym nabytkiem do ogrodu
Tuż obok stołu w rabacie rododendronowej zamieszkał nowy kot ;) a że niebieski? no cóż pasuje do głównego nurtu kolorystycznego mojego ogrodu po rewolucji :)
A co aktualnie kwitnie???
kolejne bodziszki
lny
ostróżki
i trawy.
Obiecałam zdjęcia szerszej perspektywy, nie mogę pokazać jeszcze całkiem szerokiej (Megi by mnie chyba zabiła za nią ;) ) bo trawnik nadal w stanie opłakanym - totalne ruina, ale tutaj widoczek na ogrodzenie pięknie zarośnięte i doskonale oddzielające mnie od sąsiadów - już nie muszę oglądać mojej bardzo sympatycznej sąsiadki w koszuli nocnej, czy w innych intymnych sytuacjach
A dla zmęczonych oglądaniem roślinek zasłużony odpoczynek w samym kącie ogrodu
W warzywniku pogrom. Z wielu sadzonek ogórków uchowały się dwa, mangold w większości zjedzony, papryka nadjedzona :(
Basiu, co to jest mangold? Bo nie mam pojęcia? Pięknie Ci zarosło :-) Ale rozbudziłaś moją ciekawość i do tego całkiem niezdrowo ! Jakie to są inne sytuacje intymne? Żeby nie było samych pytań to jeszcze dodam, że sama bym wtrząchnęła kilka takich super bułeczek :-)
OdpowiedzUsuńMangold to inaczej boćwina czyli burak naciowy :)
Usuńniestety bez zarośnięcia widzę dokładnie wszystko co robią sąsiedzi w salonie i kuchni, ze szczegółami.
Np. oglądanie sąsiadki np w koszulce w misie - dodam sąsiadka jest po 50 i nosi pewnie rozmiar 48 albo i 50 ;) do tego bamboszki józiowe itp
No proszę, ile to można się dowiedzieć. U nas tak się nie mówi :-) Na buraków nać oczywiście.
UsuńJedna dygresja mi się nasunęła: mam koleżankę, która za każdym razem, gdy mnie odwiedza zachwyca się ogrodem, podziwia pracę i na koniec się dziwi: Ale tak tylko dla siebie? Nikt z drogi nie widzi...
Pozdrawiam.
Właśnie, dla siebie, nikt nie widzi dla mnie to podstawa :)
UsuńŚliczne niebieskości masz w ogródku, kociaczek również przesympatyczny, ale zupełnie nie poznaję tego miejsca z różą na ogrodzeniu. :)
OdpowiedzUsuńRóża (właściwie są dwie w bliskim sąsiedztwie) rośnie w pobliżu placyku ze stołem ale już za rabatą rododendronową :)
UsuńBasiu, czy przedstawiłaś Niebieskiego Buni i Filonce? :)
OdpowiedzUsuńA przepis już w moim "archiwum". Może się przyda.
Nie przedstawiłam ;) nie chciałam im robić przykrości ;)
UsuńBułeczki wyglądają wspaniale i szkoda , że na obrazku ;) chciałabym sięgnąć po jedną... W ogrodzie pięknie. Kot niebieski pasuje do kwiatów. Miło mieć taką zieloną niszę.Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńOj tak, taki własny kawałek zieleni jest czymś wyjątkowym, nawet jak nie jest się miłośnikiem prac ogrodowych a jedynie miłośnikiem roślin i zieleni.
UsuńKot i fotel!
OdpowiedzUsuńCudne są, ogród z szerokiej perspektywy też. Przepis na bułeczki podrzucę córce,
pozdrawiam,
m.
Wczoraj zaczął się ostatni etap - sianie trawy na zregenerowanym terenie, dosiewki itp. jak już się zazieleni pokażę pełne perspektywy - coraz bardziej podoba mi się to co powstaje :)
UsuńMuszę wypróbować!:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie! Dziś przepis na kurczaka w przepysznej marynacie!
www.paczekwkuchni.blogspot.com
Pozdrawiam!:)