sobota, 2 sierpnia 2014

Średniowieczny jarmark w wydaniu duńskim


Miałam w czwartek napisać kolejny post o duńskich wakacjach. W. służbowo bawił w Bieszczadach, a Maleństwo wyjeżdżało na żaglówkę. Czyli obiadu nie gotuję a i czas mam wyłącznie dla siebie. Niestety życie lubi płatać nam czasem niemiłe niespodzianki. Po dwóch – trzech godzinach od wyjścia Maleństwa z domu mój telefon rozszalał się. Maleństwo dobijało się. Kiedy odebrałam siadłam z wrażenia. Okazało się, że mieli wypadek, tir w nich wjechał. Całe szczęście, że zadzwoniło samo Maleństwo bo już z głosu wiedziałam, że raczej nic im (jechał z kolegą) się nie stało, więc wielgachny głaz spadł mi z serca. Jednak zamiast siedzieć w fotelu, raczyć się czym dobrym i pisać post musiałam pokonać 100 kilometrów aby odebrać syna i Jego kolegę, bo samochód został ściągnięty przez lawetę, ale Oni nie za bardzo mieli jak się zabrać. Tym sposobem czwartek był bardzo upojnym dniem i wieczorem po powrocie do domu padłam jak kawka. Piątek niby był spokojniejszy, ale okazało się, że adrenalina puściła i Maleństwo uskarża się na ból szyi. No to dawaj wysyłać dorosłego chłopa na pogotowie. Na szczęście nie wykryto nic poważnego, ale wakacyjne plany Maleństwa legły w gruzach – miał za tydzień tym samochodem jechać na Bałkany no i trzeba w kołnierzu ortopedycznym trochę pochodzić. Samochód skasowany, możliwości wyjazdu na razie brak, a rodzice wrócili wypoczęci i zrelaksowani – smutno mi i przykro, że tylko my wakacjowaliśmy. A równocześnie jestem najszczęśliwszą matką na świecie bo mój Syn wyszedł z tego wypadku niemal bez szwanku a i Jego koledze nic nie jest.

Dlatego ten post dedykuję Maleństwu, które swego czasu należało do Bractwa Rycerskiego i było zafascynowane takimi imprezami (co prawda w ramach treningu dostało kiedyś drągiem w nos, który mu  przy okazji złamano).

Nie wiem czy to duńska specjalność, ale drugi raz byliśmy w Danii i drugi raz trafiliśmy na jarmark średniowieczny, o pierwszym pisałam tutaj.

Imprezy przygotowane perfekcyjne i wyraźnie widać, że uczestnicy doskonale się bawią, wcale nie gorzej od własnych dzieci, które mają szansę zaznać biegania na boso, spania w namiotach i przebierania się. Trochę im zazdroszczę, bo pamiętam, że sama uwielbiałam takie przebieranki kiedy jeździłam na obozy harcerskie, czy kiedy sama prowadziłam kolonie zuchowe. Jednak duńska dbałość o szczegóły po prostu powala mnie na każdym kroku.

























Sama bardzo chętnie na tydzień przebrałabym się w szaty białogłowy i pożyła w ten sposób.
I jeszcze jedno. Jedliśmy tam pyszny krupnik i smażone ryby oraz naleśniki - cena dań i napoi więcej niż przyjazna dla odwiedzających. Wychodzi się tam z założenia, że ludzie mają się dobrze bawić i chcieć znów wrócić, bo to da większe zyski niż postawienie cen zaporowych, aby goście pamiętali tylko jak bardzo zostali złupieni przez średniowiecznych łotrów.

18 komentarzy:

  1. W Skandynawii potrafia pielegnowac swoja kulture, tradycje, zwyczaje i przede wszystkim chwalic sie tym wszystkim. Od jutra sredniowieczny tydzien zaczyna sie na szwedzkiej wyspie Gotland, kazdego roku o tej samej mniej wiecej porze. Tutaj link: http://www.medeltidsveckan.se/
    Fajny wpis i zdjecia super, Basiu. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko im należy zazdrościć, a ja gdybym mogła to zaraz pojechałabym na Gotlandię na kolejny festiwal, najchętniej jako uczestnik a nie gość ;)

      Usuń
  2. Zwróć uwagę na tę szyję,
    Po takim niewinnym wypadkuudezrenie w samochód od tyłu, znajoma 2 lata się męczyła z bólami szyi,
    dość poważnym zanim lekarze dprowadzili do porządku.
    A niby nic jej nie było...
    Fajne Bractwo Rycerskie :-)
    U nas rządzą Wikingowie.
    Świetne zdjęcia ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, jutro idziemy do ortopedy na konsultacje.
      Dziękuję!

      Usuń
  3. Swietna fotorelacja Basiu! Dunczycy (i Skandynawowie ogolnie) faktycznie bardzo lubia tego typu tradycje.
    'Skorupy' ze zdjec chetnie bym przygarnela! :D
    Pozdrawiam serdezcnie

    PS. Dobrze, ze w wypadku 'tylko' samochod do kasacji... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, samochód rzecz nabyta, nie należy przywiązywać się do rzeczy. Skorupy faktycznie fajne, te pierwsze były do nabycia, coś nalusiego sobie kupiłam, te w większej ilości to jarmarczno użytkowe były ;)

      Usuń
  4. Rzecz nabyta, choc wiadomo, ze koszty na zakup nowego spore :/
    Moje przyjaciolka miala w Sylwestrowa noc wypadek na super oblodzonej jezdni (nie z ich winy...) i uratowaly ich tylko i wylacznie boczne poduszki (AirBagi), dlatego przy wyborze nowego samochodu i tym sie kierowala (ten wczesniejszy nie mila, nasz zreszta tez nie ma :/ ).

    PS. A nabytej skorupy juz teraz zazdroszcze :))
    Ja we wrzesniu jade do DK, ale z przyczyn praktycznych bedzie tylko bagaz podreczny, co - jak pewnie sie domyslasz ;) - ze wzgledow zakupowych bardzo mnie smuci... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skorupka malutka, ale zawsze ;) Oj taki bagaż podręczny to do bani jest ;)
      A co do kosztów samochodu to mi szkoda Maleństwa dodatkowo bo kupił go za swoje zaoszczędzone przez lata pieniądze

      Usuń
  5. Basiu, bardzo się cieszę, że wszystko tak się skończyło. Może jeszcze z wyjazdem jakoś się ułoży.
    To jest to czym ja wciąż się martwię. Nawet ja dzieci daleko nie jadą :-(
    A jarmark świetny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zawsze się martwię ale to już taki nasz los matek.

      Usuń
  6. Uwielbiam!
    W zeszłym roku akurat byłam we Włoszech, ale teraz będę w domu i mam zamiar uczestniczyć w Festiwalu Średniowiecznym w Horsens. Jest fantastyczny! Jeden z największych tego typu festiwali w Europie. Przez dwa dni, od rana do wieczora, mnóstwo imprez, wszędzie kramy i stoiska, centrum zmienia się nie do poznania. Cała główna ulica wysypana jest sianem (czy czymś sianopodobnym), ludzie się przebierają i bawią. A moim ulubionym punktem są występy grupy tańczącej z ogniem :)
    Impreza odbywa się co roku w ostatni weekend sierpnia - polecam z całego serca :)

    Mam nadzieję, że Maleństwu szyja nie będzie dokuczać. Całę szczęście, że tylko tak to się skończyło (mój Tato po wypadku stracił niemal całkowicie słuch w jednym uchu...).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli to faktycznie specjalność duńska jest. Szkoda, że do Horsens nie będę miała szansy pojechać. Ostatni tydzień sierpnia odpada ze względów zawodowych w każdym roku :(
      Ja też mam nadzieję

      Usuń
  7. Myślałam o Bornholmie, a teraz myślę o Jutlandii, bo bardzo mi się spodobała Twoja relacja. Serdecznie współczuję Tobie i Maleństwu nieprzyjemnych doświadczeń z wypadkiem. Samochodu żal, ale najważniejsze, że dla ludzi dobrze się wszystko skończyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłam na Bornholmie więc nie umiem porównać ale Jutlandia zwłaszcza północna (tę poznałam podczas dwóch wakacyjnych pobytów) jest niezwykle atrakcyjna. Z tym, że warto zastanowić się na jakim morzem się chce spędzić czas. następny post będzie porównywał oba wybrzeża :)

      Usuń
  8. Długo nie zaglądałam...
    Świetne obrazki z jarmarku. :)
    I bardzo współczuję Ci tego wypadku syna, Basiu. Jak to dobrze, że chłopcy wyszli bez szwanku, wszystko inne da się jakoś nadrobić, w tym także stracone plany wakacyjne.
    Pozdrówka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak myślę, zdrowie i życie najważniejsze. Wakacje jeszcze się nie kończą więc pewnie na jakiś wyjazd się załapie.

      Usuń
  9. Przede wszystkim dziękować Najwyższemu, że tak się wszystko skończyło.
    Bardzo klimatyczne zdjęcia, chętnie zobaczyłabym taki jarmark na własne oczy. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń