wtorek, 11 czerwca 2013

Kuchnia rzymska – spaghetti cacio e pepe


Jadąc do Rzymu dobrze przygotowałam się pod względem kulinarnym. Wiedziałam co jest specjalnością tego miasta i czego koniecznie muszę spróbować. Bardzo chciałam skonfrontować moje wykonanie trippa alla romana z oryginałem.
Udało się.
W smaku moje danie było równie doskonałe, ale konsystencja była niewłaściwa. Teraz już wiem, że oryginalna wersja bardziej przypomina gulasz z umiarkowaną ilością sosu a nie gęstą zupę. Następnym razem ugotuję w sposób właściwy, bo danie jest pyszne.
Ale wracając do kuchni rzymskiej, obfituje ona w danie proste, z niewielką ilością składników, które należą do tanich i łatwo dostępnych (oczywiście dla Rzymian).
Na mojej liście były dwa makarony: cacio e pepe, all’amatriciana, danie z cielęciny saltimbocca  alla romana, jagnięcina i karczochy a dla męża dodatkowo makaron alle vongole. Plan został wykonany z wyjątkiem karczochów. W zamian były prawdziwe trufle. Z tymi grzybami bliskie spotkanie miałam po raz pierwszy, choć wcześniej widziałam je w Chorwacji, jednak wtedy nie mogłam sobie pozwolić na ich spróbowanie. Pewnie się teraz niektórym narażę, ale mimo, iż są one wyjątkowe i bardzo dobre, nie zachwyciły mnie tak jak innych. Wiem już jak smakują, jaki mają aromat, ale spokojnie mogę się bez nich obejść i śnić po nocach o nich nie będę. Za to ślinka mi cieknie na samo wspomnienie cielęciny zaserwowanej mi w malutkiej rodzinnej (chyba) trattorii tuż przy Mercado Trajano. Jeśli kiedyś wrócę do Rzymu swoje pierwsze kroki w celach żywieniowych skieruję właśnie w to miejsce, nie tylko ze względu na przepyszne jedzenie ale i na obsługę oraz atmosferę.



Po powrocie moją domową przygodę z kuchnią rzymską zaczęłam od najprostszego dania czyli spaghetti cacio e pepe. Wystarczy kilka minut, makaron, ser Pecorino Romano i świeżo mielony czarny pieprz oraz kilka łyżek oliwy z oliwek.
Proste?



Spaghetti cacio e pepe


400 g makaronu
150 g utartego sera pecorino romano
1 łyżeczka świeżo zmielonego czarnego pieprzu
2 – 3 łyżki oliwy z oliwek

Makaron ugotować al dente. Odcedzić, przełożyć do dużej miski, dodać mała chochelkę wody z gotowania makaronu, utarty ser i pieprz. Całość dokładnie wymieszać, najlepiej za pomocą dwóch widelców.  Podawać gorący. Można dodatkowo całość posypać utartym serem.
Smacznego!!!




Jak widać danie jest banalnie proste :)

I jeszcze najnowsze wieści Filonkowe. Raz jest lepiej (wczoraj) raz jest gorzej :( Dzisiaj bardzo się przestraszyłam i aż pojechałam do weterynarza aby sprawdził czy wszystko jest ok. Chyba jest Ok. ale Malutka źle to wszystko zniosła i bardzo powoli dochodzi do siebie. 
Trzymajcie kciuki aby wreszcie zaczęła się czuć lepiej.

17 komentarzy:

  1. Oczywiści kciuki mocno trzymam za dzielną koteczkę !!!
    Nie martw nas Filonko - zdrowiej szybciutko :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za kciuki!!!
      Kciuki nadal mile widziane, ale dzisiaj ma się już lepiej, kocia miłość była (wczoraj nawet nie włączała traktorka) zjadła sporą garść suchej karmy i popiła wodą.

      Usuń
  2. Trzymam kciuki za Filonkę. Kurcze, nawet nie pomyślałam, że tak może być. Mam trzy kocie panny i z żadną nie miałam problemów po sterylizacji. Owszem, pierwsza noc była nie przespana, bo pilnowałam kiedy tylko wstawały. Co prawda wydano mi je w stanie, w jakim podobno zwierząt nie powinno się oddawać, tzn. rozjeżdżające się na łapkach, obijające o ściany, z źrenicami rozszerzonymi od anestetyku jak totalne ćpunki. Na drugi dzień rano dostały jeść, wieczorem zastrzyk p.bólowy. Trzeciego dnia zastrzyku już nie było, bo wet powiedział, że to nawet lepiej żeby tak zupełnie nie uśmierzać bólu, bo nie będą miały ochoty skakać po meblach. Fakt, były okropnie nieszczęśliwe z powodu kubraczków mojego autorstwa. Miały prawo, Karl Lagerfeld ze mnie nie jest.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj już chyba ostatecznie się poprawiło. Nawet zabaweczką się bawiła i chętnie coś zjadła. Bunia też bardzo źle zniosła sterylizację, więc zdawałam sobie sprawę, że może być różnie. A mój wet nie uznaje kaftaników (w przypadku Filonki słusznie, bo zupełnie się szwami nie interesuje) bo twierdzi, że odkaftanikowy paraliż czterołapkowy się u kotek pojawia i nie wiadomo, czy operacja dała komplikacje czy paraliż odkaftanikowy zaatakowł ;) Coś w tym jest.

      Usuń
    2. Moja jedna kotka mimo kaftanika i pilnowania wyciągnęła sobie połowę szwów. :) Całe szczęście, że już ranka zdążyła się zagoić.
      Basiu, u Ciebie powoli lepiej. My w piątek zawozimy Maćka na usuwanie kamienia. Dziś robiliśmy badania- wyniki dobre, więc można podać narkozę, ale...
      Niestety kamienia jest tyle, że nie ma innego wyjścia. Dwóch bocznych zębów spod niego nie widać.
      Joanna

      Usuń
    3. Koniecznie daj znać w piątek jak się Maciek czuje, a ja trzymam za Niego kciuki i przesyłam dla Niego głaski!

      Usuń
    4. Bardzo dziękuję, pogłaskam jak przestanie przede mną uciekać. Póki co, nie ufa mi. Bo łapać kota do transporterka - ja, trzymać u weta -ja, leki podawać -ja. Pan jest dobry, a pani fuj. Ale przynajmniej widzę, że antybiotyk i lek przeciw alergii bardzo mu pomogły, bo lata po domu i rozrabia.
      Dam znać w piątek.
      Dobrej nocy.
      Joanna

      Usuń
    5. Ja też chętnie przeczytam!

      Kochana Filoneczka, mam nadzieję, że dzis już nie pamięta o zabiegu.

      Usuń
  3. Uwielbiam proste makarony. Im mniej składników tym czasem lepiej, pozwala to docenić smak dobrego sera, pachnącego pomidora, czy jędrnego grzyba. Jak to wszystko wymieszamy to mamy całkiem nowy smak, ale te szczegóły gdzieś nam umykają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak niewiele trzeba do pełni kulinarnego szczęścia jedzącego :)

      Usuń
  4. Basiu wczoraj sobie zrobiłam na obiad, pyszne proste jedzenie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak jest. A i pracy przy tym nie ma nic :)

      Usuń
  5. Melduję Basiu, że Maciek już po zabiegu. Niestety, okazało się, że oprócz kamienia trzeba było usunąć dwa zęby- te, które były oblepione kamieniem. Wet mnie uprzedzał, że może tak być. Wkurzyłam się okropnie. Nie wiem jak jest gdzie indziej, ale nam kazano przywieźć kota na godzinę 8.30- 9.00. Urwałam się z pracy, zawiozłam kota i powiedziano mi, że po pracy mogę go odebrać. Dzwonię o 14.00 zapytać czy za pół godziny mogę być, a pani informuje mnie, że pan doktor miał pilne przypadki i dopiero teraz będzie się zajmował Maćkiem. Kurdebalans- klinika, jeden pan doktor jest? W efekcie odebraliśmy go dopiero o 17.00. Jeszcze zupełnie oszołomionego. Do tej pory było masakrycznie. Ślinotok taki, że chodziłam za nim i wycierałam podłogę. Nie da się wziąć na ręce, ani nie podchodzi do nas, wstrętnych sadystów. Sprawdziłam też w necie, że lek p.bólowy, który dostał działa tylko 3 godziny więc pewnie bolą go dziąsła po wyrwanych zębach. Ciekawa jestem jak jest w innych lecznicach. W tej naszej nawet jeśli zabiegi są późnym popołudniem, kota czy psa chcą mieć najpóźniej do 10.00. Zapytałam po co? Bo nigdy nie wiadomo kiedy doktor będzie miał trochę przerwy między pacjentami i w tej przerwie może zrobić jakiś zabieg. Więcej nas tam nie zobaczą. Chyba, że w nagłym przypadku, bo to jedyna lecznica w pobliżu czynna 24 godziny na dobę, nawet w niedziele i święta.
    Przepraszam, że tak się u Ciebie wyżaliłam, ale jeszcze się we mnie gotuje.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj biedny Maciek :( Nie dość, że narkoza, nie dość, że wyrywanie zębów i czyszczenie ich z kamienia to jeszcze wiele godzin w zamknięciu w lecznicy i oczekiwanie nie wiadomo na co. Też bym się wściekła. Podobną sytuację mieliśmy z przepukliną Filonki, ale wet dzwonił, żebyśmy przywieźli Małą dopiero o którejś godzinie aby niepotrzebnie się nie stresowała u nich.

      Wygłaszcz Maćka ode mnie i pomrucz Mu do uszka, bo On pewnie dzisiaj nie ma ochoty na mruczandy. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie i wszystko się zagoi a On zapomni.

      Usuń
    2. Wygłaskałam, dziękujemy. Wczoraj, a właściwie dziś poszłam spać o 1.30. Nakarmiłam pozostałe koty, pochowałam miseczki z suchym jedzeniem bo kazano mi dać mu rano i przez następne dwa dni jakieś saszetki ze względu na ból dziąseł. Rano obudził mnie jakiś huk. Poleciałam do kuchni, a to Maciuś zrzucił z półki pudełko z suchą karmą. Pudełko się otwarło, a kot wcinał aż mu się uszy trzęsły.
      Pozdrawiamy i mam nadzieję, że Filonka też już w porządku.
      Joanna

      Usuń
    3. Hihihihi... uwielbiam koty za ich przedsiębiorczość w osiąganiu zamierzonego celu. Maćkowi należy się jakiś super przysmak w nagrodę i dodatkowe głaski. A zajadanie suchego świadczy pewnie też i o tym, że dziąsła Go nie bolą tak bardzo.

      Usuń
    4. Już doczytałam, też jestem oburzona na działania tej kliniki.

      Usuń