Zazwyczaj kończę
swoje wyjazdowe relacje kuchnią, tym razem będzie inaczej. Zdecydowanie
opłaciło się wziąć urlop bezpłatny i dołączyć do W. w Pradze. Ta powitała mnie
lekkim chłodem, ale za to błękitnym niebem rozświetlonym pięknym słońcem. Aura
rozpieściła nas zdecydowanie. Po deszczowym i bardzo zimnym wrześniu taka
pogoda była jak objawienie.
W. pracuje na
Karlinie, więc i tam zawsze nocuje. Od kilku lat zawsze w tym samym hotelu,
który jest nie tylko komfortowo wyposażony, kilka kroków od biura, ale przede
wszystkim z przemiła obsługą, która traktuje gości fantastycznie, a W. czuje
się tam niemal jak w domu. Sama byłam tam już trzeci raz i wiem, że miejsce
trzyma niezmienny poziom trudny do
osiągnięcia innym hotelom. Nie bez powodu cieszą się bardzo wysokimi
notowaniami zarówno na Booking.com jak i na Tripadvisor.com. Ja lubię ten hotel
jeszcze za położenie – poza ścisłym centrum miasta, ale w zasięgu spaceru, choć
i metro jest oddalone o kilka kroków.
Jeszcze kilka
lat temu okolica nie była najciekawsza. Dużo starych opuszczonych i
zniszczonych kamienic. Teraz dzielnica tętni życiem nie tylko w ciągu dnia (za
sprawą licznych biur) ale i wieczorami, bo i restauracji można tam znaleźć
sporo nie tylko tych lunchowych. My odwiedziliśmy kilka z nich. Generalnie
szukaliśmy tradycyjnej kuchni czeskiej. Odwiedziliśmy dwie takie restauracje:
Studna i U Sani. Obie bardzo przytulne w czeskim stylu. W obu jedne dania
świetne a inne takie sobie. Nie wiem z czego to wynika, ale nasze czeskie doświadczenia,
nie tylko z Pragi mówią, że trudno znaleźć czeską restaurację idealną. W Studni
W. zamówił pierś z kaczki z sosem wiśniowym – poezja smaku. Pierś z doskonale
chrupiącą skórką, różowym i mięciutkim mięsem. Po prostu bajka!!! Za to ja
miałam gulasz z knedlikiem ziemniaczanym i duszoną kapustą kiszoną. Gulasz był
dobry, knedlik niekoniecznie a kapusta taka, że gdyby nie było mi wstyd
wylizałabym talerz po niej ;) Oboje zjedliśmy zupę czosnkową, bardzo dobrą ale
jakże inną od tych jadanych w innych miejscach, ale o niej osobno, bo
przygotuję ją w domu i pokażę Wam na czym polega jej inność.
Za to w
restauracji U Sani to ja trafiłam idealnie a W. trochę gorzej. Zamówiłam
svickovą na smetane z houskovym knedlikiem, natomiast gorszym wyborem były
grillowane żeberka zamówione przez W. Nie były złe, ale jeśli ktoś
przyzwyczajony jest do smaku żeberek barbecue
w stylu amerykańskim czuje rozczarowanie. Generalnie jedzenie było
smaczne i miła obsługa. U Sani ma jeszcze drugą restaurację Charleston (na
sąsiedniej ulicy) w której jedliśmy poprzednim razem. Tam jedzenie wówczas było
fantastyczne a dodatek muzyki na żywo był wspaniałym bonusem.
Ale nie samym
czeskim jedzeniem w Pradze żyliśmy. Odwiedziliśmy indyjską restaurację Indian By Natur, która była niezapomnianym wrażeniem smakowym i obsługowym. Co prawda
w moim odczuciu dania mogły być ostrzejsze ale znając smak Czechów rozumiem, że
ciężko byłoby znaleźć klientów. Restauracja prowadzona jest przez Hindusów,
niezwykle szarmanckich, pomocnych i sympatycznych. Porcje zaserwowane były tak
duże, że niestety nie dałam rady zjeść całego dania głównego, że o deserze nie
wspomnę. Jednak obiecałam kelnerowi, że wrócę specjalnie do Pragi aby znów
zjeść obiad z deserem tym razem. Gorąco polecam ten lokal!!!
W Czechach
najbardziej zadziwia nas to, że tym wszystkim lokalom opłaca się serwować
jedzenie o niewygórowanych cenach a i alkohol w nich (np. wino) też nie
kosztuje zawrotnie. Najdroższy obiad (w indyjskiej restauracji) z butelką
bardzo smacznego francuskiego wina kosztował nas połowę tego co ostatnio
zapłaciliśmy w jednej z wrocławskich restauracji z kategorii – średnich cen.
Wszyscy Ci,
którzy lubią jedzenie uliczne nie rozczarują się w stolicy Czech. Poza obecnymi
kebabami, pizzami czy kanapkami na ulicach, zwłaszcza w pobliżu miejsc
turystycznych, można zjeść typowe specjały dla tego kraju
A Ci turyści,
którzy mają problem z alfabetem łacińskim doskonale sobie poradzą z wyborem
interesującego ich jedzenia
Uwielbiam Pragę, mogłabym tam wracać i wracać...
OdpowiedzUsuńPolubiłam to miasto i też chętnie wracam, więc rozumiem Twoje uczucia
UsuńA na tych wałkach co to takiego, jakieś ciastka?
OdpowiedzUsuńTak, drożdżowe, potem otaczane w cukrze
UsuńPychotki na pewno :)
OdpowiedzUsuńCieszą się wielkim powodzeniem
UsuńJa bym mogła w Pradze mieszkać !!! Byłam 6 razy i mam nadzieje ze jeszcze tam wrócę nie raz. Kocham to miasto :-)))
OdpowiedzUsuńMieszkać to nie, ale odwiedzać zdecydowanie tak, tym bardziej, że to stosunkowo blisko. Nie umiem zliczyć ile razy tam już byłam - wielokrotnie jako dziecko, ale chętnie wrócę znów.
Usuń