Lata świetlne
temu święta oznaczały biesiadowanie i spęd rodzinny. Przy stole w pierwszy czy
drugi dzień siadało kilkanaście nawet osób. Potem tych osób było coraz mniej.
Od kiedy moi Rodzice odeszli święta spędzamy we własnym gronie. Bardzo
polubiłam takie święta, choć czasem żal mi gwaru i zamieszania związanego z
gośćmi. Skoro dawne czasy już nigdy nie wrócą to trzeba cieszyć się tym co się
ma i czerpać z tego pełnymi garściami.
W tym roku Boże
Narodzenie pogodą bardziej przypominało Wielkanoc i aż prosiło się o spędzenie
czasu na świeżym powietrzu. Tym bardziej, że pierwszego dnia nie tylko było
ciepło, ale i bardzo słonecznie.
Trasa biegła od
Wielkiej Lipy przez Osolę, Osolin do Bagna, a z niego wróciliśmy do Wielkiej
Lipy.
Nogi mi trochę
wlazły do zadka, bo marsz z kijami jednak jest wyczerpujący, a 15 kilometrów to
całkiem konkretna trasa.
Słyszeliście kiedyś o krzyżach pokutnych???
Ja pierwszy raz usłyszałam o nich na lekcjach geografii w liceum. Andrzej Scheer często opowiadał nam o tych niezwykłych pamiątkach wieków minionych. To On po odejściu ze szkoły założył Ogólnopolski Klub Badaczy i Miłośników Krzyży Pokutnych i Rzeźb Przydrożnych. Przyczynił się zinwentaryzowaniu i ochronie krzyży. Mnie została ciekawość tych pamiątek zbrodni i zawsze chętnie ich szukam i oglądam.
Dużo młodsze są grzybki kamienne :) znalezione w czyimś ogródku
Bobry intensywnie pracują :)
Tu już skończyły swoje dzieło :)
Pałac w Bagnie wart jest odwiedzenia. Nie tylko sam budynek wygląda pięknie, ale i park jest zadbany.
W pałacu mieści się seminarium duchowne Salwatorianów.
Ruszamy w drogę powrotną, dzień nadal krótki więc trzeba się spieszyć. W Wielkiej Lipie też znajduje się pałac. Niestety stan jest nieco gorszy, ale i tak niemal doskonały.
Drugi dzień świąt to spacer polami i lasami w okolicach Skoroszowa, ale słońca nie było i nie chciało mi się wyjmować aparatu. Ta porcja zdjęć i tak jest pokaźna więc wystarczy.
Święta się skończyły, a ja dogorywam z katarem cieknącym z intensywnością Niagary, dostałam go w prezencie od W.
Niestety :(
bardzo pięknie święta, moje ulubione:-)
OdpowiedzUsuńSuper to zdjęcie z dachami.
Tylko co z jutrzejszymi kijkami, jak ty leżysz złożona chorobą?
Zazdroszczę (tej trasy, nie zarazy, bo to mam:-() od pierwszego dnia świąt, kiedy ja z kolei ledwo się czołgałam. Ale już się pozbierałam.
Dzisiaj dogorywam i chyba jutro jeszcze nie będę nadawać się na spacery, ale w niedzielę???? Kto wie?
UsuńA my na rowerach w święta pojeździliśmy :-)
OdpowiedzUsuńNa piechotę 15 km ??
Podziwiam :-)
Rowery już schowane mamy :( więc substytutem najfajniejszej aktywności są kijki :) Zazdroszczę tych rowerów :)
UsuńA ja lubię świąteczny gwar i spotkania z Bliskimi.
OdpowiedzUsuńTymi z bliska i z bardzo daleka.
Nie wiadomo jak długo jeszcze...
A dzisiaj odbyłam długi nordic walking.
Pogoda wiosenna.
Pozdrowienia!
Ja też lubię ten gwar, ale jak napisałam jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma :)
UsuńBasiu, już poświątecznie Cię pozdrawiam. Miło pospacerować z Tobą wirtualnie. :) A te wróbelki! Ślicznie je pochwyciłaś. :)
OdpowiedzUsuńZdrowiej, dziewczyno, nogi wymocz w gorącej wodzie, herbatki z imbiru się napij, zadaj sobie warzyw i owoców z witaminami, i do kijków z powrotem, do roboty. ;)
Wróbelki mnie zachwyciły :)
UsuńIdę sobie rosołek imbirowo - czosnkowy nastawić a o herbatce też nie zapomnę :)
I to są piękne święta! Wspaniale spędziłaś czas. Wróbelki słodkie jak miód. :)
OdpowiedzUsuńWróbelki miały swój postumencik, nawet całkiem spory ;) A spędzanie czasu aktywnie to moja pasja, zwłaszcza jak nie widzę śniegu i nie jest bardzo zimno ;)
UsuńPiękne zdjęcia, cudne miejsce. Zachęciłaś mnie, by kiedyś je zobaczyć. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńW sumie to nic specjalnego, ot po prostu kilka wsi pod Wrocławiem, ale fajnie, że się podobają :)
UsuńTakie miejsca są najlepsze, niby nic, a jest w nich urok...
Usuńpiękne widoki!
OdpowiedzUsuńja się cieszę, że w tym roku święta były takie ciepłe, bo zamiast zalegać przy stołach pełnych jedzenia mogłam z przyjemnością wyjśc na długi spacer ;)
Ja też się cieszyłam, lubię spędzać czas na świeżym powietrzu
UsuńZakatarzonego prezentu nie zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńPrzyjemne miałaś Święta. Jak to mi powiedział Tato - w tym roku jedne białe Święta już były, więc nie ma co narzekać ;)
;)
UsuńMam nadzieję, że to nie będzie stała tendencja świąteczna :)
Basiu-bardzo fajne te Twoje spacery długodystansowe :) w święta lubię pożyć własnym rytmem i długo na to czekam :) pozdrawiam cieplutko M.
OdpowiedzUsuńKażdy powinien mieć szansę spędzania świąt tak jak najbardziej lubi :)
UsuńA mnie szkoda bardzo, że na Święta nigdy gwarnie nie mam. W tym roku to już w ogóle jakiś smutek. Było nas cztery osoby, do tego bez I. Zawsze chciałam inaczej. Nigdy mi nie wyszło.
OdpowiedzUsuńSylwestry za to miewam nawet tłumne :D
Zdjęcia ze spaceru bardzo ładne. Bardzo. Aż mi sie zachciało iść na spacer :)
Mieszkasz w tak pięknym regionie, że aż skręca mnie z zazdrości, że na wyciągnięcie ręki masz tak wspaniałe zakątki :)
UsuńNas była trójka plus dwa plus jeden (oczywiście tutaj wymieniłam koty :) )
Tak pozazdrościłam Ci tego spaceru, że umówiłam się z koleżankami na Nowy Rok. Idziemy do lasu 'po zdrowie'. Piękne fotografie. Wracaj Basiu do zdrowia !
OdpowiedzUsuńJak zaraza mnie opuści to Nowy Rok też uczcimy jakimś spacerem :)
UsuńDziękuję za życzenia zdrowia, mam nadzieję, że już niedługo będę się męczyć :)
A ja się lenię .... paskudnie.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę spacerków ... ale jakoś nie chce mi się...
Jakaś handra czy coś ..... ech
Zdrówka zdrówka zdrówka ... :-)
Dziękuję, dziękuję, już mi dużo lepiej. zaaplikowane wczoraj lekarstwo podziałało ;) Już obmyślam spacer na Nowy Rok :)
UsuńMoże tez się skuszę na jakiś ;-)
Usuń