Niemal świecką
tradycją stały się kijowe niedziele. Dotąd spacery z kijami urządzaliśmy sobie
sami z W. Często kończyło się na tym, że ostatecznie rezygnowaliśmy bo coś
wypadałoby zrobić, bo się nie do końca chce, bo każdy pretekst jest dobry aby
się lenić. Teraz kiedy mamy aktywne towarzystwo, które nie tylko lubi kije ale
i wyszukiwać prawdziwe perełeczki pozostałe po poprzednich mieszkańcach naszych
Ziem Odzyskanych mamy dodatkową mobilizację.
Kilka tygodni z
rzędu penetrowaliśmy południowe tereny podwrocławskie, a tym razem około 10
kilometrowy spacer odbył się na północnych rubieżach Wrocławia.
Nie ukrywam, że
zdecydowanie wolę to co można spotkać właśnie na północ od Wrocławia. Rzeźba
terenu jest bardziej urozmaicona (mimo obecności masywu Ślęży na południu) a
przede wszystkim tereny są dużo bardziej zalesione. Gdzie nie spojrzeć to
zawsze dostrzeżemy jakiś las, lasek czy zagajnik. Na południu co najwyżej
znajdziemy kępy drzew. Jako wielka miłośniczka lasów zdecydowanie wolę te moje
północne tereny.
Ostatnia
niedziela była piękna. Mroźna, momentami bardzo słoneczna. Kilka godzin na
świeżym powietrzu spowodował, że policzki mieliśmy wyszczypane przez mróz, ja
do tego stopnia, że trudno było mi mówić z zamarzniętymi mięśniami :) Ale może to i lepiej, po co kłapać dziobem
nadmiernie???
Lepiej
rozdziawiać gębusię z zachwytu nad widoczkami.
Trasa: Bierzyce
– Zaprężyn – Boleścin – Skarszyn – Bierzyce
W Zaprężynie
zachwycił mnie pałac wybudowany w latach 1880 – 90 a właściwie jego otoczenie.
Oczyma wyobraźni zobaczyłam siebie siedząca na tarasie, popijającą herbatę z
porcelanowej filiżanki i napawająca się widokiem stawu, alei lipowej i pagórków
porośniętych lasem. Sam pałac ma całkiem ładną bryłę, świeżo wyremontowany
dach, zadbany fragmentarycznie ogród. W bezpośrednim sąsiedztwie w
nienajgorszym stanie są zabudowania folwarczne.
Szukając
informacji o samym pałacu odkryłam, że w pobliżu można znaleźć jeszcze wąwóz
lessowy, co nie jest typowym tworem geologicznym na Dolnym Śląsku. Wiosną
obiecaliśmy sobie wrócić w te okolice aby podziwiać kwitnące drzewa owocowe,
których jest tu mnóstwo w licznych
sadach, już nie mogę się doczekać widoku wzgórz pokrytych kwieciem.
Mróz, czasem zaraza bo szczypie w policzki, czasem artysta
Boleścin. Tu
również widać bogactwo kulturowe pozostawione przez poprzednich mieszkańców tych
terenów. Niestety nie zadbaliśmy o to w stopniu wystarczającym, a czasem serce
pęka kiedy widzi się całkowitą ruinę starych dworów czy pałaców. Tutaj na
szczęście widać, że ktoś próbuje coś tutaj zrobić. Sam pałac ma bardzo ciekawą
bryłę, ciekawszą od tego w Zaprężynie, ale park i bezpośrednie otoczenie mnie
nie zachwyciło. Niby drzew więcej, ale brak zamysłu ogrodniczego, albo ja nie
potrafiłam go dostrzec.
Skarszyn.
Był
sobie pałac. Pewnie nawet piękny sądząc po zachowanych dwóch bliźniaczych budynkach
folwarcznych.
Ale ktoś musiał
zadziałać po swojemu i stworzyć coś takiego. Blee...
Ale skoro można przebudować tak paskudnie to i można dopuścić do całkowitej ruiny lub całkowicie bezprawnie wyburzyć to co kiedyś stanowiło o bogactwie i świetności tych terenów. :(
Mróz dał nam się
we znaki przy powrocie bo calutki czas od Skarszyna szliśmy pod lekki wiatr.
Niby nic, ale te ostatnie kilometry już nie były tak przyjemne. Na pocieszenie
kolejny krzyż pokutny.
I co z tego, ze
było pięknie, inspirująco kiedy i tak nie potrafię myśleć już o niczym innym
jak o wyjeździe na zimowe wakacje. Możecie zachwycać się zimą, widoczkami
ośnieżonych gór, stoków pełnych narciarzy, kiedy mnie to zupełnie nie kręci i
wywołuje wewnętrzny sprzeciw. Ja chcę ciepła i słońca. Chcę przestać zakładać
na siebie setki warstw ciuchów, przestać marznąć i cieszyć się z pojedynczych
nędznych promyczków słońca. Dacie wiarę, że kupiłam sobie termofor i zaczęłam
go używać kładąc się spać???? Myślałam, ze takie wynalazki są dobre dla starych
babć. Czyli albo już takową jestem, albo gonię w piętkę.
Na razie
odliczam dni do momentu kiedy w cieple się znajdę i słońce , takie prawdziwe
zobaczę.
17 dni do mojego
lata.
tragedia z tą przędzalnią, prawdziwa tragedia. Pokazuje potencjalnym burzycielom innych takich piekności, że można i co mi zrobisz. Młyn, cukrownia, rzeźnia, szpital, przemysłowych zabytków nie ceni się w ogóle.
OdpowiedzUsuńA ja mam w głowie posta na ten sam temat, tylko na inny;-) no i wiadomo, co Południe, to jednak;-)))
Oj, też już gonię w piętkę tą zimą (zresztą każdą;-p), może sport (kije) to nie takie znowu zdrowie, w poniedziałek czułam mięśnie, we wtorek dreszcze, w środę migrenę- nic nie zrobiłam przez ostatnie trzy dni (to i posta się pisać nie należy, posty są w nagrodę).
A może po prostu trzeba się było ubrać;-)))
Zazdroszczę zimowego lata (TYLKO 17 dni?! to ja nie zdążę z pracą do wiosny!!!) i zbieram swoje zwłoki do kupy na niedzielę.
AŻ 17 DNI :( właśnie w mega zimowego doła wpadłam - rów mariański to płycizna .
UsuńJa też muszę się pozbierać, bo na razie nie nadaję się do niczego :(
Marzy mi się post o starych potęgach przemysłowych na Dolnym Śląsku - przemyśle włókienniczym i nie tylko i co My Polacy z tym potrafiliśmy zrobić :(
No i dzisiaj kolejny artykuł w gazecie o tym jak to nasze kochane miasto z drzewami sobie poczyna:(
Normalnie kilka rowów mariańskich cuzamen do kupy :(
Bardzo mnie cieszy twoja kijowa pasja, bo dzięki niej mogę podziwiać w ciepełku domowym takie piękne widoki :)
OdpowiedzUsuńLeniuszek z Ciebie :) Jutro planujemy w Twojej okolicy (no może nie do końca) powłóczyć się z kijami :)
UsuńBasiu, ależ pięknie wTwoim poście. Przeniosłam się w inny świat. Szkoda, że takie wspaniałe budynki niszczeją - niestety tak jest wszędzie.
OdpowiedzUsuńU nas nie tylko duży mróż, ale i cała masa śniegu ! Spacerów zazdroszczę...podobnie jak i odliczanych dni do lata...
Ściskam :-)
Mróz już na szczęście zniknął, dziś w południe było 9 stopni na plusie i słońce, ale takie zimowe byle jakie. Jak moja odliczanka zmniejszy się do kilku dni pomyślę, że uda mi się mojego "lata" dotrwać ;)
UsuńWielka szkoda tych wszystkich wspaniałych domów, pałaców, parków i innych starych zabudowań. Najgorsze jest to, że jesteśmy całkowicie bezsilni w tym wypadku.