Od 4 listopada
Malusia znów mieszka w mojej piwnicy L
Ci, którzy
czytają mojego bloga od dłuższego czasu, mają szansę pamiętać Jej dramatyczne losy. W kilku zdaniach przypomnę, kim jest Malusia.
4 listopada
ubiegłego roku złapałam na prośbę karmicielki wycieńczoną kotkę w tak złym
stanie, że nie było wiadomo, czy przeżyje. Walka o życie, późniejsze leczenie i
rekonwalescencja trwały mniej więcej 3 miesiące. Została wysterylizowana,
zaszczepiona i zaczęła wyglądać jak kot, w przeciwieństwie do stanu, w jakim
była tuż po złapaniu.
Dała się poznać
jako niezwykle łagodna, ale i strachliwa koteczka. Od początku było wiadomo, że
to kot samotnik idealny do spokojnego domu bez zwierząt i małych dzieci.
Warunki mojej piwnicy nie pozwoliły na pełną socjalizację tej delikatnej
kocinki, więc z wielką radością i wdzięcznością przyjęłam pomoc Gosianki Wrocławianki, która wzięła do siebie Malusię. To Ona szukała dla Niej domu.
Nie mam osobistego doświadczenia w poszukiwaniu domów,
jednak praca dla Fundacji Kocie Życie nauczyła mnie jednego – koty to nie towar
szybko psujący się i czasem trzeba poświęcić więcej czasu aby dom, który
znajdujemy, był tym właściwym.
Gosianka dom znalazła i konsultowała ze mną oddanie tam
Malusi. Miałam wówczas spore wątpliwości, z którymi nie zgodziła się Gosianka i
nie wzięła ich pod uwagę. Uznałam, że skoro nie mam stałego kontaktu z Malusią
to jest możliwe, ze mylę się w ocenie.
Tak bardzo
cieszyłam się, że ktoś chce pokochać Malusię. Podziwiam Magdę i jestem Jej
wdzięczna za tę próbę. Wiem, że miała dobre intencje. Niestety to nie
wystarczyło, aby los Malusi odmienił się na dobre. Malusia trafiła do domu z
energicznym Kocurkiem, który tak stresował ją swoim zachowaniem- nie
agresywnym, ale typowym dla młodego kota- że po kilku miesiącach zapadła
decyzja o zmianie domku. Malusia trafiła do osoby, która dobrze Ją znała, bo
opiekowała się Nią podczas nieobecności Magdy. Jednak po dobrym początku
nastąpiła powtórka z rozrywki. Malusia tak bardzo zaczęła się stresować obecnością
innej kotki w domu, że zaczęła sikać pod siebie. W tej sytuacji decyzja mogła
być tylko jedna – Malusia musi stamtąd odejść. I tak historia zatoczyła koło i
4 listopada, po 9 miesiącach, kicia znów znalazła się w mojej piwnicy. Na
początku intensywnie zajęłam się Jej zdrowiem – na wszelki wypadek
sprawdziliśmy nerki (posikiwania) i wątrobę, aby wiedzieć, w jakim stanie jest
koteczka. Okazało się, że wszystko jest w idealnym porządku z wyjątkiem dziąseł
i jednego ząbka, które będą wymagały solidnej interwencji. Objawiało się to
kłopotami z jedzeniem, nawet mokrej karmy, co zauważyłam już po dobie pobytu
Malusi w mojej piwnicy. Teraz jest już lepiej. Dostaje leki, a w piątek
zostanie poddana zabiegowi.
Kiedy dojdzie już do siebie, znów będzie szukać domu.
Wiem, że to nie będzie łatwe, o ile w ogóle możliwe. Warunki są jasne – żadnych
zwierząt i dzieci w domu, a ludzie ją adoptujący muszą liczyć się z tym, że
sama Malusia nie będzie wykazywała inicjatywy w kontaktach z ludźmi. Kocha być
głaskana, robi baranki, miesi chlebek na sam widok człowieka, ale równocześnie
odczuwa lęk przed wykazaniem inicjatywy, jest wycofana ale równocześnie bardzo
kochana. Nie ma w niej nawet cienia agresji.
Będę niezwykle
cierpliwa. Staram się tak urządzić piwnicę, aby móc trzymać Ją poza klatką.
Będzie tam mieszkać, aż znajdzie się odpowiedni
dom dla Niej. Nie jest to Ritz czy Hilton, ale dach nad głową, 12 metrów
kwadratowych, jedzenie i uwaga kochającego Ją człowieka. Niestety ma to jeden
niekorzystny skutek uboczny – muszę na ten czas zamknąć mój undergroundowy
szpitalik koci.
Może znacie
kogoś, kto chciałby dać szansę tej wrażliwej istotce po ciężkich przejściach?
Basiku-smutna historia i trzymam kciuki za pozytywny jej finał :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKoniecznie trzymaj, będą bardzo potrzebne. Malusia nie jest ślicznym rudym koteczkiem a malutką koteczką z ciężką przeszłością :(
UsuńBidulka.... az lzy sie do oczu cisna.... Trzymam kciuki za dom dla Malusi :)
OdpowiedzUsuńTeż sobie nad Jej losem popłakałam, ale teraz już nie płaczę, będę walczyć o dobry dom.
UsuńOjej, faktycznie, dom bez innych zwierząt i dzieci, i najlepiej nie do młodych ludzi bo oni przecież będą chcieli się rozmnażać prędzej czy później a kot tego może nie znieść. Biedna Malusia...Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńDobrze, że piszesz o młodych ludziach, co prawda instynktownie uważałam, że ideałem byliby emeryci, ale o rozmnażaniu młodych nie myślałam
Usuńojej, biedna kicia... u nas i kot, i dzieci... trzymam kciuki za udaną adopcję!
OdpowiedzUsuńZa kciuki będziemy bardzo wdzięczne
Usuństrasznie to trudne. Gdyby była najpiękniejszym kotem na świecie, pewnie ktoś by się porwał. Trudno znaleźć kogoś, kto popatrzy sercem.
OdpowiedzUsuńAle Ona jest najpiękniejsza na świecie i może znaleźć dom tylko u Ludzi patrzących sercem. Nie ważne jak trudne to będzie, ale nie ma już innego wyjścia. Dziś wypuściłam Ją z klatki - robi kolosalne postępy
UsuńBiedna koteczka, bardzo wrażliwa...
OdpowiedzUsuńDobrze,że ma chociaż parę metrów w piwnicy...
Niestety na dłuższą metę rozwiązanie nie jest idealne, ale lepsze niż żadne
UsuńOby wszystko się udało i kicia znalazła dom
OdpowiedzUsuńTeż o tym marzę
UsuńBasiku, Ty Człowieku dobry:)
OdpowiedzUsuńTo nie tak, mogę pomóc to pomagam. Koty kocham miłością wielką i tyle
UsuńMam nadzieję, że tyle starań w końcu zaowocuje i Malusia znajdzie swoje miejsce i człowieka na zawsze. Kibicuję Wam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ja też nie tracę nadziei
UsuńJest piękna :) Mam nadzieję, że znajdzie odpowiedni dom jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńOgromnie jest mi żal takich zwierzaków. Sama mam psa, który urodził się pod budą, i jakbym jej nie wzięła, to wiadomo co. A jest najkochańsza na świecie! Moja Mama też ma taką psią znajdkę, i obie nie wyobrażamy sobie życia bez naszych psich przyjaciół :)
Boto nie uroda czy rasa są ważne a serce, które nam ofairowują
Usuń