Moja domowa
seleroholiczka jest niepoprawna i niereformowalna, nie przepuści żadnemu
selerowi. Dotąd jedynie nać selera potrafiła doprowadzić Bunię do szaleństwa, a
po wcieraniu w niego do ekstazy. Teraz nawet korzenia nie mogę ustrzec przed moją
domową seleroholiczką J ba, nawet blat kuchenny na którym leżał seler jest
wystarczająco atrakcyjny i należy się w niego wcierać do dojścia do ekstazy.
uprawiamy niecny proceder
latem tak kochała nać selera :)
a tutaj kotek na miejscu gdzie przez chwilkę leżał seler przyniesiony ze sklepu
Mam niezły cyrk z kocią fascynacją selerową, ale nie odmawiam Jej tej przyjemności i bez problemu godzę się na kocią aneksję korzeni, liści czy samego blatu kuchennego.
Ale pora na konkrety kulinarne, Bunia na szczęście jedynie wciera się w to warzywo więc mam z czego gotować.
Jeden przepis na
krem z selera już jest tutaj na blogu, ale ten smakuje inaczej za sprawą
dodatku bryndzy do zupy. Jak każda zupa z selera i ta jest kremowa, aksamitna o
wyraźnym aromacie.
Krem z selera z bryndzą
duży korzeń
selera (ok. 800 g)
1 duży ziemniak
1 spore jabłko
150 g bryndzy
(najlepiej aby była owcza)
1 szklanka mleka
(u mnie bez laktozy)
ok. 1 ½ l
bulionu warzywnego/drobiowego
olej/masło
klarowane
sól, pieprz
Warzywa i jabłko
obrać, pokroić w kosteczkę. W garnku rozgrzać tłuszcz, wrzucić pokrojone
warzywa i jabłko i dusić przez około 10 minut. Wlać bulion warzywny, całość
gotować do miękkości składników. Na koniec dodać mleko i bryndzę, dokładnie
wymieszać i jeszcze chwilkę gotować na małym ogniu. Zupę odstawić, przestudzić
a następnie zmiksować na krem, doprawić do smaku solą i pieprzem(wcześniej lepiej
nie doprawiać gdyż bryndza jest słona i łatwo przesolić zupę).
Serwować z
grzankami.
Smacznego!!!
Wybywam do Podgórzyna, trzymajcie kciuki za pogodę, chętnie pokazałabym Karkonosze w zimowej i słonecznej - przede wszystkim aurze.
Szalona ta Twoja Bunia ! Jej ukochanie selera świadczy o tym jak różne mogą istnieć fascynacje :-)
OdpowiedzUsuńZupa fajna bardzo, robiłam podobną, ale bez mleka. Teraz przygotuję z mlekiem i ddoprawię jeszcze imbirem : na słoty rozgrzewające przyprawy wskazane.
Udanej wyprawy Basiu !
Ona ma więcej fascynacji, kiedyś pisałam o miłości do waleriany, kocimiętki i korzenia arcydzięgla, narkomanka pełną gębą :)
UsuńBunia jest słodka do bólu!:)))
OdpowiedzUsuńWypróbuję dodatek bryndzy na pewno.
Niech Ci słońce świeci i śnieg sypie!
Bryndza jest łagodniejsza w smaku niż sery z niebieską pleśnią więc nie dominuje smaku a jedynie go podbija. Na razie niestety deszcz, ale nie tracę nadziei :)
UsuńBasiku, no coś podobnego z tą Bunią, narkomanką;).
OdpowiedzUsuńNasze w ogóle na seler nie reagują, ale na kalinę, na przykład, to już bardzo, 'po buniowemu'.
Zupa pycha, nawet jeśli się nie ma bryndzy.
Kalinę? Taki krzew??? Na liście czy owoce?
UsuńDzień odbry:) Twoja Bunia nie dośc,że wygląda jak mój Ryszardzik,to tak samo lubi zapach warzyw:) Pozdrawiam i głaski dla Buni.
OdpowiedzUsuńMrrr pozdrawiamy Ryszardzika :)
Usuńach ta Bunia :D jest rozkoszna i ma mnóstwo uroku :) zupa musi być pyszna :) pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńMa urok nie do podrobienia, ale starzeje mi się kocórunia :( znów zaczyna niedomagać :(
UsuńZupka aż pachnie przez monitor.
OdpowiedzUsuńKiciunia słodka. 2 zdjęcie - mistrzostwo!!! :)
Bunia to niezłe kocie ziółko, słodka to ona jest jak śpi ;) Ale kocham ją nad życie!
Usuń