Sezon
szarlotkowy można uznać za otwarty, chociaż tak naprawdę trwa on u mnie cały rok. Klęska urodzaju jabłek sprawia, że nie
nadążam z przerabianiem opadających antonówek. Na dodatek byliśmy z W. sami w
domu i zjadanie ciast szło nam zdecydowanie słabo. Gdyby nie sąsiedzi, których
mogłam obdzielać ciastem, pewnie nie dawalibyśmy rady wypiekom. Maleństwo
wróciło, więc i ciasta znikają w sposób zauważalny ;) (oj jak ja lubię, kiedy
to co przygotuję znika).
Tym razem
zdematerializowała się krucha szarlotka na szybko. Nie miałam czasu na prażenie
jabłek więc dałam surowe. Antonówka to doskonała odmiana w sam raz do ciast.
Krucha szarlotka na szybko
Ciasto:
4 szklanki mąki
250 g cukru
250 g masła
(margaryny)
2 jajka
1 łyżeczka
proszku do pieczenia
1 łyżka kwaśnej
śmietany
1,2 - 1,5 kg
jabłek
3 łyżki cukru
2 łyżki soku z
cytryny
3 łyżeczki
cynamonu
2 łyżki mąki
ziemniaczanej
2 łyżki bułki
tartej
Z podanych
składników zagnieść kruche ciasto, zawinąć w folie i wstawić do lodówki na ½
godziny. Jabłka obrać, usunąć gniazda nasienne, pokroić w cienkie plasterki.
Pokrojone jabłka wymieszać z pozostałymi składnikami.
Piekarnik
rozgrzać do 180 stopni. Ciasto wyjąć z lodówki, podzielić na dwie części, każdą
rozwałkować na wymiar blaszki (22 x 30 cm). Jedną część ciasta wyłożyć na dnie
blaszki. Widelcem ponakłuwać ciasto, posypać bułką tartą a następnie wyłożyć
jabłka. Wyrównać warstwę owoców a na nią ułożyć drugą część ciasta. Wierzch
również nakłuć tak, aby para miała możliwość ujścia. Ciasto wstawić do
piekarnika, piec przez około 45 minut. Podawać na gorąco lub na zimno.
Następnego dnia smakuje równie dobrze jak zaraz po upieczeniu.
Smacznego!!!
Jabłka sypią się z drzew w takim tempie, że dzisiaj po obiedzie pojedziemy do zaprzyjaźnionej stajni i zawieziemy wielki kosz na bieliznę jabłek spadłych z drzewa, ale ciągle dobrych.
Konie nie pogardzą takim smakołykiem :)
Byliśmy, jabłkami wierzchowce obdarowaliśmy.
A oto i dowód
I tym końskim akcentem weekend zakończyłam, wakacje również. I zaczyna się kolejny rok ciężkiej pracy i wyczekiwania na kolejne lato z wakacjami.
bardzo kuszący przepis, a koniki przecudne!
OdpowiedzUsuńKonie to moja wielka miłość, kiedyś spełniona dziś tylko platoniczna i zawsze jak tylko mogę obcuję z nimi ile się da :)
UsuńBasiu wspaniałe ciacho, takie na szybko są najlepsze no i równie szybko znika:) konie cudowne! jabłka napewno smakowały rozradowane pyski mówią same za siebie:) ....cięzko wracać do pracy po dłuższej przerwie ale na pocieszenie powiem Ci że za 4 miesiące będa ferie!
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że na ferie mamy znów wielkie egzotyczne plany, ale o tym sza aby nie zapeszyć :)
UsuńCudne zdjęcia, kocham konie. :) A szarlotka? Idealna na letnie popołudnie... Chwila. Na każde popołudnie. :)
OdpowiedzUsuńMiło mi gościć miłośnika koni! A co do szarlotki masz 100% racji, każde popołudnie jest na szarlotkę dobre
UsuńTeż mam sąsiadów, którym podrzucam ciasta.
OdpowiedzUsuńktórych nie jesteśmy w stanie zjeść sami;)
Piękne konie!
Dobrze jest mieć kogoś kto wyratuje z opresji nadmiaru dobroci :)
UsuńW imieniu koni dziękuję ;)
Zazdroszczę urodzaju, po cichu liczę na jabłka od sąsiadów bo moja jabłonka dopiero w tym roku zasadzona
OdpowiedzUsuńJak dobrzy sąsiedzi to się podzielą z przyjemnością. Ja mam zgodę na buszowanie w gruszce sąsiadów :)
UsuńŚwietnie się prezentuje. Na szybko, czyli szybko znika ;-)
OdpowiedzUsuńFakt, znika równie szybko, albo jeszcze szybciej :)
UsuńTwoja szarlotka wygląda tak jak domowa mojej Mamy. Pyszna jest! A ze świeżutkich jabłek smakuje najlepiej.
OdpowiedzUsuńW dodatku to takie proste ciasto, zawsze się udaje :)
Pozdrawiam serdecznie,
Edith
To moja słabość - domowe ciasta, zwykle niezwykle proste, ale i tak pyszne.
UsuńPozdrawiam :)