No i stało się.
Pozwoliliśmy poznać się Buni i Filonce. Niestety marzenia o miłości od pierwszego wejrzenia zniknęły po pierwszej sekundzie. Niby wszystko zrobiliśmy zgodnie ze sztuką, nic nie było przypadkowe, wszystko dobrze przemyślane i zaplanowane.
Jednak na uczucia nie mamy wpływu.
Takiego syczenia, warczenia i prychania w wydaniu Buni jeszcze nigdy nie słyszałam. Nie do wiary, że kot potrafi tak głośno i tak groźnie warczeć. Psy mogłyby się do Niej uczyć :(
Pozytywne było to, że mimo tak jawnej złości i agresji do łapoczynów nie dochodziło, nawet nie było próby łapoczynów.
Po pierwszych bardzo trudnych dla mnie chwilach sytuacja o tyle się poprawiła, że Filonka przemknęła obok Buni i zaczęła zwiedzać mieszkanie.
Z każdą minutą warczenia i syczenia jest coraz mniej, ale dobrze też nie jest.
Bunia postanowiła zamanifestować swoją pozycję wyżerając z miski Małej i zostawiając swoje zapachy na ukochanej zabawce Filonki.
Trzymajcie kciuki za stosunki kocio-kocie bo wygląda na to, że lekko nie będzie.
Kciuki zaciśnięte - kilka dni warczenia i prychania to nic złego. Będzie dobrze, zobaczysz.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję. Oby było.
UsuńTrzymam kciuki mocno!
OdpowiedzUsuńBasiu, trochę cierpliwości, u mnie było podobnie, a po jakimś czasie miłość rozkwitła i sa najlepszymi koleżankami, razem śpą, jedza i baraszkują, bedzie dobrze!:)
OdpowiedzUsuńWiem, cierpliwość niezbędna. W pierwszej chwili miałam ochotą usiąść i płakać. Teraz już jest trochę lepiej i zaczynam mieć nadzieję, ale cierpliwość to cecha której mi niestety brakuje :(
UsuńMiłość z rozsądku, może okazać się bardziej dojrzała :)))
OdpowiedzUsuńOby!
UsuńBasiu, zrobiłaś wszystko super, lepiej nie można. Reszta nie zależy już od Ciebie. Może mała zaczaruje Bunię, w końcu musiała radzić sobie w dużym stadzie wiejskich kotów, to i z jedną Bunią sobie poradzi, a Bunia, jak widać też nie da sobie nadmuchać w kaszę!
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie świetne:)
Wiem, że to nie ode mnie zależy, ale obu nieba bym przychyliła i serce mi pęka jak patrzę na kłopot Buni z akceptacją sytuacjii na lekki przestrach chwilami Filonki.
UsuńNa tym ostatnim zdjęciu zjawisko bliskiego kontaktu ich obu i nawet nie było specjalnego warczenia tylko obserwacja i lekkie od czasu do czasu syknięcia.
Basiu, to początki a te prawie zawsze są trudne.
OdpowiedzUsuńJak zastanawiałam się nad dokoceniem ktoś wrzucił mi link z tym filmikiem, polecam go bardzo! To kwintesencja poznawania się dwóch kotów. Tu na początku też był prychanie;)
http://www.youtube.com/watch?v=grLyTX8Dpso
Bunia pokazuje kto tu rządzi i nie ma w tym nic złego. Ważne, że nie wykazuje agresji.
No tak ale na filmiku to małe prycha nawet lepiej niż duże, a Filonka do bojowych nie należy. Wiem tutaj czas jest potrzebny, ale marzyłam o miłości od pierwszego wejrzenia jak to miało miejsce u Ciebie.
UsuńJa za to miałam nie najlepsze początki kotów z psem. A też miałam nadzieję na, przynajmniej koleżeństwo, od pierwszego wejrzenia... a tak nie było.
UsuńA po kilku dniach wszystko się ułożyło. Zobaczysz, że za dwa, trzy tygodnie nie będziesz już pamiętała o tych trudnych początkach :)
Mam nadzieję, że faktycznie kilka dni wystaczy
UsuńReakcja chyba dość powszechna:) Bunia za moment się uspokoi i przywyknie. Kiedyś jak mieliśmy dwa koty to gdy przynieśliśmy tego drugiego to pierwszy na kilka dni zamieszkał w łazience za sedesem i tylko prychał nie tylko na kocię ale i na nas. Potem wszystko się unormowało i kociaki były zaprzyjaźnione aż miło:) Może Bunia jest w szoku, że są poza nią inne koty na świecie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Bunia pozwala się głaskać wszystkim poza mną bo ja najwiecej czasu i uwagi poświęcam Filonce
Usuńpierwsze koty za płoty :) będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńMam wielką nadzieję.
UsuńTrzymamy kciuki.... to pewnie trochę jest tak, jak mama wraca ze szpitala z nowym dzieckiem - trudno to zaakceptować, ale na pewno czas leczy rany ;-)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jest. Czas jest tu niezbędnie potrzebny i cierpliwość. Kciuki też potrzebne :)
Usuńoj tego się właśnie obawiałam... może by się przydał koci behawiorysta?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie, dziś już jest znacznie lepiej. Było tylko jedno malutkie warknięcie a dystans się zmniejszył. Myślę, że za kilka dni sytuacja się ustabilizuje pozytywnie
Usuńmam nadzieję, dobrze, że Bunia nie jest kotem wychodzącym. Kilka lat temu przyjechała do mnie kuzynka z kotem, i kot którego wtedy miałam najzwyczajniej w świecie się wyprowadził i już nigdy nie wrocił...
UsuńBunia jest kotem wychodzącym, ale o dziwo od kiedy Filonka jest w domu Bunia więcej czasu spędza w domu a nie na dworze - pilnuje swojego kociego inwentarza czyli personelu ;) Znów nastąpił postęp w stosunkach kocio - kocich i coraz bardziej wierzę, że skończy się wszystko dobrze :)
Usuńw takim razie bardzo się cieszę :) może po prostu potrzebuje czasu, przecież długo była jedynaczką :) w każdym razie czekam na wiadomości z frontu i nie puszczam kciuków
UsuńNie puszczaj, a wieści oczywiście będą :)
UsuńBędzie dobrze, zwierzęta ustalają hierarchię. Moje dwa pierwsze kocury, jeden trafił do mnie 11, a drugi 11,5 roku temu, do dziś czasami pokazują kto tu rządzi. Są warkoty, a czasem nawet bójki, ale nie jest to jakaś ciągła agresja więc mnie nie martwi. Bójki też nie są z tych "na śmierć i życie" i właściwie nie wiem o co im poszło. Właściwie to były długi czas dwa i jakoś specjalnie w wielkiej miłości nie żyją. Żyją w jednym mieszkaniu, ale do przytulania mają nas, a nie siebie nawzajem. Kocie dziewczyny, które trafiły kilka lat temu są spokojniejsze, a przez panów zostały przyjęte jako ciekawe obiekty do obserwacji. Żyją w zgodzie bez żadnych zgrzytów. Mojej koleżance, która miała problemy z kocią agresją weterynarz poradził żeby często głaskać oba koty, tak aby zostawiać na nich nawzajem ich zapachy, lub skropić ręce jakimiś perfumami i też je głaskać. Filonka, o czym pisałam u Anki Wrocławianki, jest bardzo podobna do mojej Norci. Jeśli ma też taki charakter jak Norcia- spokojna, wyważona, to będzie dobrze. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńJoanna
Dziękuję! U nas zero agresji, z każdą minutą jest lepiej.
Usuń