Zupa cebulowa
pojawiła się w naszym domu za sprawą mojej fascynacji Francją, jeszcze w latach
70. Nie było wtedy internetu, a książki kucharskie prawie nie były wydawane, a
jeśli już to dostosowane do naszych realiów. Szczególnym miejscem do zbierania
przepisów był „Przekrój” ze swoim kącikiem kulinarnym. Trafiały się tam czasem
całkiem ciekawe i niecodzienne przepisy. To chyba tam przeczytałam o zupie
cebulowej, choć głowy sobie nie dam uciąć. Potem wypróbowałam wiele innych przepisów, a
jeden zagościł na stałe jako ten NAJ, ale ten darzę szczególnym sentymentem, bo
w tamtych czasach stanowił jakiś powiew zachodu choćby w postaci talerza zupy.
Zupa cebulowa
800 g cebuli
3 łyżki masła
2 łyżki oleju
1 łyżka mąki
1 ½ l bulionu
¾ łyżeczki
suchego tymianku, albo pęczek świeżego
sól, pieprz
do podania:
grzanki i ostry żółty ser
Cebulę obrać,
pokroić w półplasterki. W dużym rondlu z grubym dnem rozgrzać oba rodzaje
tłuszczu wrzucić cebulę, lekko ją posolić, smażyć na niewielkim ogniu przez
około 15 minut aż do zezłocenia. Pod koniec smażenia dodać tymianek chwilę
jeszcze smażyć. Następnie wsypać mąkę dokładnie całość wymieszać. Kiedy mąka z
cebulą się zasmaży porcjami dodawać bulion
dokładnie rozprowadzając zasmażkę aby nie powstały grudki. Kiedy dodamy
cały bulion zupę doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć ogień i gotować jeszcze
przez około 15 minut do całkowitej miękkości cebuli. Zupę doprawić solą i
pieprzem, przestudzić, zmiksować.
Podawać gorącą z
grzankami i utartym ostrym serem.
Smacznego!!!
A dla tych co czekają na wieści z placu kociego donoszę, że Filonka ma się świetnie, rozbrykała się już całkiem nieźle. Bunia na razie jest na etapie stawania na progu pokoju, w którym zamknięta jest Malutka i miauczenia z wyraźną prośbą o wpuszczenie. Kiedy Bunia miauczy, Filonka zamiera i słucha z wielkim zainteresowaniem tego co się dzieje za drzwiami. Kiedy nie było Buni w domu pozwoliliśmy Filonce pozwiedzać pozostałe pokoje. Ale miała frajdę ;)
Malutka jest taka słodka, że nie mogę myśleć o tym, że ja siedzę w pracy a Ona nudzi się w domu.
Ja chcę urlop kocierzyński :) Wytłumaczcie ZUSowi, że takowy jest niezbędnie potrzebny personelowi malutkich koteczków ;)
Ps. Dzisiaj wstałam ponad pół godziny wcześniej aby obsłużyć Filonkę i się z Nią pobawić przed pracą. Właśnie po mnie łazi i próbuje upolować mojego kolczyka. Muszę zmienić je na krótkie :)
Oj tak - czas zacząć zbierać podpisy pod ustawą o kocierzyński ;)
OdpowiedzUsuńTo zbieramy, może uda nam się wywalczyć takowy ;)
UsuńOoo, zupa cebulowa, dobrze, ze mi przypomnialas, tez lubie i tez robie od strasznie dawna...a tak poza tym to padam przed Toba plackiem (i podnosze sie na czworakach, nie pieknie, rhehre), za te kolczyki - nie meczysz kota naukami a dostosowujesz sie do kota i usuwasz ew. pokuszenie. padam w poklonie raz jeszcze (pees. ja tu tak ni z gruszki ni z pietruszki, ale to wszystko przez Anke Wroclawianke :P )
OdpowiedzUsuńBardzo ale to bardzo mi miło, że do mnie zajrzałaś. Filonka jest moim ...kotem (chya 7 albo 8) i nie mam złudzeń co do wychowywania kotów, daję się wychowywać bardzo chętnie i jestem bardzo pojętną uczennicą ;)
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Robiłam ostatnio cebulową, ale trochę inaczej i... średnio, oj średnio. Może za jakiś czas spróbuję według Twoich zaleceń ;)
OdpowiedzUsuńFilonka jest słodziaszna!
I jeszcze chciałam rzec, że urocze masz poduchy w kwiaty:)
Poduchy IKEowskie :)
UsuńTa zupka jest całkiem fajna, my ją bardzo lubimy.
A szykretka to kocica o trójkolorowym umaszczeniu - rudo-czarno-białym ;)
Filonka dziękuje za komplementy
Haha, wypatrzyłaś me pytanie ;)) dzięki za doinformowanie :)
UsuńPowiem Ci w tajemnicy, że też skusiłabym się na Filonkę :)
Oj dawno nie jadłem cebulowej, natchnęłaś mnie do jej zrobienia...
OdpowiedzUsuńLubię natchnąć czasem kogoś :)
UsuńJa to właściwie przyszłam Filonkę odwiedzić :), ale nie wiem czy czasem zapach cebulowej mnie nie przyciągnął. Jutro u mnie cebulowa. Też się podpisuję pod petycją o urlop kocierzyński. Teraz co prawda kociska już samodzielne, ale 10 lat temu dwa z nich jeździły ze mną do pracy. Spały pod biurkiem i tylko karmić je trzeba było co trzy godziny, brzuchole masować i "pieluchy" zmieniać. Dobrze, że siedziałam sama w pokoju, bo już pewnie byłabym bezrobotna. Teraz też mi czasami żal, że idę do pracy, a one same. No, ale moich jest 5 to chyba się nie nudzą. Pozdrawiam Filonkę, Bunię i personel pokładowy.
OdpowiedzUsuńJoanna
Zazdroszczę Ci możliwości zabierania kociaków do pracy. Ja muszę jednak urlop kocierzyński dostać ;)
UsuńBunia i Filonka pozdrawiają kolegów i koleżanki :)
fajnie, że jest taka towarzyska i niebojaźliwa :)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo mnie to cieszy, tym bardziej, że zapowiadało się zdecydowanie gorzej :)
UsuńZupa z pewnością pyszna,
OdpowiedzUsuńa Filonka to urocza dziewczynka:)
Mam nadzieję, że Bunia pokocha ją od pierwszego wejrzenia.
Pod kocierzyńskim i ja się podpisuję!
Fajnie to już mamy kilka głosów, może się nam uda ;)
UsuńPrzyszłam do Ciebie za Filonką :)
OdpowiedzUsuńZupa cebulowa to ulubiona zupa jesienno-zimowa mojej rodzinki. Ja ją robię jeszcze z dodatkiem białego wina i zapiekam z grzanką i żółtym serem. Cudownie rozgrzewa :)
Pod kocierzyńskim i ja się podpiszę ale tylko dla sprawdzonych kocich mam! (bo mogłoby być z tego więcej nieszczęścia niż pożytku).
Pozdrawiam i... wszystkiego najlepszego Basiu! :)
Olena
Wersja o której piszesz to właśnie ta najbardziej ukochana.
UsuńA co do tego komu kocierzyński by się należał to oczywista oczywistość, że tylko tym odpowiedzialnym kocim mamom :)
Pozdrawiam i ja i Filonka która poluje na literki pojawiające się na monitorze ;)