Miała dzisiaj
być tajska zupa z kurczakiem, ale co się odwlecze to nie uciecze. Mam nastrój
właśnie taki jak zupa cytrynowa – lekko kwaśny i leciutko słodki. A to za
sprawą moich dwóch kocich Panienek. Ale o tym na końcu J
Zostaje rosół z
obiadu i mamy dość nieśmiertelnej pomidorowej? Rozwiązaniem problemu jest zupa
cytrynowa. Nie dość, że błyskawiczna w wykonaniu to jeszcze pyszna i
orzeźwiająca w smaku. Zima to czas cytrusów. Właśnie teraz są najdojrzalsze i
najsmaczniejsze więc warto to wykorzystać, choć ta zupa doskonale smakuje przez
cały rok.
Zupa cytrynowa
1 ½ - 2 l rosołu
(najlepiej drobiowego)
1 cytryna
1 łyżka mąki
¼ l śmietany
2 łyżeczki cukru
sól, pieprz
ryż ugotowany na
sypko
natka pietruszki
Cytrynę
dokładnie wyszorować, otrzeć około ½ łyżeczki skórki, rozkroić na połówki i
wycisnąć z nich sok. Do gotującego się rosołu wlać sok z cytryny (najlepiej
wlewać go stopniowo i sprawdzać stopień kwaśności zupy, aby nie przesadzić,
cytryna cytrynie nie jest równa), dodać otartą skórkę i zagotować. W miseczce
dokładnie rozrobić mąkę ze śmietaną, zahartować gotującą się zupą (wlać kilka
łyżek gorącego płynu i dokładnie wymieszać), wlać do garnka z zupą, zagotować i
ostatecznie doprawić solą, pieprzem i cukrem.
Podawać z ryżem
ugotowanym osobno, posypać natką pietruszki. Jak ktoś lubi, można dodatkowo
udekorować talerz plasterkiem cytryny.
Smacznego!!!
A teraz wieści z
placu kocio – kociego.
Słodko - kwaśno, bo idzie wszystko w dobrym kierunku a kwaśno bo następuje to powoli. Po 4 dniach od zapoznania Panienek miłości jeszcze nie ma, ale i łapoczynów ani razu nie było.
Po pierwszych bardzo trudnych chwilach i po
następnych trochę lepszych mogę stwierdzić, że wszystko idzie w dobrym
kierunku, choć czasu jeszcze sporo nam potrzeba. Bunia ma swoje lepsze i gorsze
dni, ale generalnie jeśli nawet syczy na Małą to bardziej dla zasady niż z
powodu faktycznej złości. Przełomem w stosunkach kocio – kocich i Bunio – moich
(była na mnie wściekła do tego stopnia, że warczała również na mnie) był
wieczór w czasie którego przy Filonce wlazła na moje kolana, dała mi się
głaskać, spojrzała z politowaniem na Małą i zasnęła sobie spokojnie. Od tamtej
chwili chyba zrozumiała, że dla Niej niewiele się zmienia, mojej miłości nie
straciła. Jeszcze nie potrafią razem się bawić, ale ciekawskie obwąchiwanie się
i obserwowanie zachodzi przy każdej okazji.
Takim potwierdzeniem, że wszystko idzie w dobrym kierunku jest fakt, że z
każdym dniem potrafią w bliższej odległości od siebie zajadać swoje pyszności –
kocie mleczko, takie cieplutkie to niezły rarytas dla obu.
Dziś dystans między miseczkami zmalał do kilku centymetrów a koty ustawione były obok siebie a nie naprzeciwko siebie.
Dalsze wieści nastąpią ;)
Cieszę się że wszystko idzie we właściwym kierunku. Mam nadzieję, że za jakiś tydzień będą już razem biegać.
OdpowiedzUsuńStrasznego mam smaka na tą zupę tajską więc bardzo proszę o przepis!
Przepis za tydzień :) Mam nadzieję, że przy okazji tajskiej zupy będę mogła napisać że kociszcza bawią się razem :)
UsuńBasiu, myślę, że Bunia się troszkę... kryguje. To kwestia wizerunkowa - przecież jak by to wyglądało, gdyby oddała pole tak zupełnie bez szemrania (czytaj: syczenia). Słusznie więc robisz, utwierdzając ją w tym, że nadal ma Twoje kolana na wyłączność. :) Dotrą się dziewczynki, wiem to po swoich futerkach.
OdpowiedzUsuńA zupka mnie początkowo zadziwiła - rosół z cytryną?! Jakże to! Ale to chwilowe oczywiście, może jeszcze trochę spałam... ;) Chyba wypróbuję, bo taka się wydaje prosta. A ciekawe, jak ta Twoja tajska, czy też taka pyszna, jak ta u WrocławiAnki. :)
Pozdrówka, a także spóźnione Basiowe. :) I pogłaski dla dziewczynek.
JolkaM
Może masz rację co do tego krygowania się. Ostatecznie sama jest kotem łagodnym i zazwyczaj przeganianym we własnym ogrodzie wiec nie ma wprawy w ustawianiu kociego towarzystwa, a tu taka dziwna sytuacja jest inny kot, nie przegania jej, nie ustawia ale i specjalnie się jej nie boi.
UsuńA zupa tajska będzie za tydzień :)
Głaski przekazane
Myślę, że każdy dzień przyniesie już wielkie postępy. Poszło to szybko i sprawnie, jak na kotkę, która ma już swoje lata i była przez ten czas jedynaczką:)
OdpowiedzUsuńFilonka jest prześliczna!
Fajna zupka, ale u mnie by nie przeszła, ryż ich kuje w ząbki:)
No tak, z czymś innym ta zupa nie smakuje, więc skoro nie ryż to nic z tego :)
UsuńMała dzisiaj w ramach chyba pokazania że ona też jest ważna nasikała Buni do kuwety ;) Bunia chyba jeszcze o tym nie wie, bo od razu posprzątałam :)
Mmmm... muszę wypróbować! Chociaż u mnie pomidorowa może być w kółko, jak rodzinka widzi na stole rosół to się cieszy, że jutro pomidorowa! Ale tylko domowa z własnego przecieru :).
OdpowiedzUsuńBasiu te poburkiwania to tak jak napisała Jola - Bunia musi się podąsać dla zasady. Gdyby to było na poważnie nie bywałyby tak blisko siebie a Bunia nie przepuściłaby okazji, żeby małą pacnąć przez głowę (niestety znam to z doświadczenia - moja Łapka do dziś nie toleruje Mrasia a on jest z nami już 3 lata :( ).
Zobaczysz, że przy okazji tajskiej zupy wpis o kocich kobietkach będzie zupełnie inny :). Pięknie ujęłaś Filonkę, te jej okrągłe oczka...
Pozdrawiam
Olena
Nawet jednego pacnięcia jeszcze nie było, dzisiaj obie spały na kolanach moich i W. obok siebie. Najpierw Bunia coś sobie pod nosem poburkiwała ale potem spała jak i Filonka mocnym i spokojnym snem. Wcześniej obwąchały sobie swoje noski i agresji też nie było.
UsuńA to piękne zdjęcie jest autorstwa W.
ZUPA CYTYNOWA!?
OdpowiedzUsuńJak najbardziej, w niejednej kuchni znajdziesz wersję na taką zupę.
Usuń