Co tu dużo
pisać, ta zupa jest po prostu ostra i pyszna. A, że święta coraz bliżej a ja z
przygotowaniami w lesie jeszcze jestem to zaczynamy J
Tajska zupa z kurczakiem
1 pierś z
kurczaka + kawałek porcji rosołowej
3 ząbki czosnku
kawałek imbiru
(wielkości kciuka)
1-2 papryczek
chilli
4 gałązki trawy
cytrynowej
1 puszka mleka
kokosowego (400 ml)
3 łyżki sosu
rybnego
1 limonka
1 łyżka oleju
makaron ryżowy
natka kolendry
sól, pieprz
Porcję rosołową
i pierś z kurczaka zalać wodą, lekko posolić i gotować na nich wywar (mamy go
otrzymać ok.1 ½ l). Mięso i kości wyjąć z wywaru. Mięso rozdrobnić widelcem na
małe kawałeczki.
Makaron ryżowy
przygotować zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
Papryczki umyć,
usunąć nasiona, pokroić na mniejsze kawałki. Imbir obrać pokroić na kawałki.
Czosnek obrać. Trawę cytrynową pozbawić zewnętrznych zdrewniałych liści a
środek pokroić na mniejsze kawałki. Papryczki, imbir, trawę cytrynową i czosnek
zmiksować na gładką masę (można utrzeć w moździerzu). Na patelni rozgrzać olej,
wrzucić przygotowaną pastę, lekko podsmażyć, a następnie dodać do wywaru
drobiowego. Gotować przez 5 - 10 minut. Do gotującej zupy dodać mleko kokosowe.
Limonkę umyć, wycisnąć z niej sok, który należy dodać do zupy. Zupę doprawić
sosem rybnym, solą i pieprzem. Zagotować. W miseczkach układać porcje makaronu
ryżowego, na to kawałeczki kurczaka, całość zalać gotującą się zupą, posypać
listkami kolendry i podawać.
Smacznego!!!
W kwestii stosunków kocio – kocich sytuacja
bez zmian. Powoli zaczynam przyzwyczajać się do myśli, że będę miała w domu dwa
koty, które żyją obok siebie, ale nie ze sobą. Bunia zupełnie nie potrafi się
przełamać, a Filonka jest zbyt delikatna aby walczyć o poprawę stosunków, tym
bardziej, że nic złego Jej nie spotyka. Smutno mi kiedy Mała leci krok w krok
za Dużą i chciałaby bawić się z pobratymcem, a Duża w najlepszym razie Ją
ignoruje a najczęściej syczy. Trudno. Widać tak miało być, a i tak jest lepiej
niż się spodziewałam. Miałam wizje wyprowadzki sfoszonej Buni z domu, lejącą
się krew i fruwające strzępki futra. Skoro tego nie ma to i tak jest dobrze.
Filonka jest super rozkoszna ale i jak
przystało na maluszka niezłym szkotnikiem
;) Kocha wszelkie torby, reklamówki a im bardziej szeleszczą to tym lepiej.
A najlepiej śpi się na łóżku
personelu, zwłaszcza jeśli personel nie zdąży go pościelić i ciuchy jeszcze nie zostały odłożone ;)
Zupka pychota:)
OdpowiedzUsuńTwoja wizja kocich stosunków mnie rozbawiła. :)
Po takiej wizji wszystko wydaje się lepsze :))
Bunia ma swoje lata i pewnie przez to ciężko jej się przełamać. Dobrze, że z Filonki szkotnik, przynajmniej macie wesoło!
Dodam jeszcze, że chciałaś delikatną, Filonka jest jak na zamówienie :)
UsuńJest dokładnie taka jaką sobie wymarzyłam :) Gdyby była inna Bunia by się faktycznie wyprowadziła,a w wizjach miałam jeszcze huśtające się koty na żyrandolach, pozrywane firanki i poprzewracane meble ;)
UsuńLubię takie zupki:)
OdpowiedzUsuńU mnie podobna sytuacja, choć bardziej szkoda mi Antka,
który nie wie, gdzie ma się schować, żeby Mały go nie zaczepiał;)
Może kiedy maluchy wydorośleją sytuacja się zmieni?
Ja ciągle mam nadzieję.
Ty też nie przestawaj wierzyć:)
Trzymam kciuki!
W głębokich zakamarkach serducha mam nadzieję :)
UsuńZupa pyszna!!!!
zupka wygląda pysznie :)
OdpowiedzUsuńZupełnie jak mój Edward, w łóżku personelu najwygodniej :)
OdpowiedzUsuńBo te typy już tak mają ;)
Usuń