Lenistwo to coś strasznego. A mnie dopada ono niestety zdecydowanie zbyt często. Postanowiłam się jednak poprawić i dlatego zapraszam w dalszą podróż po Wyspach Zielonego Przylądka, bo tak po prawdzie najlepsze dopiero przed nami.
Santo Antão to
najbardziej na zachód wysunięta wyspa Cabo Verde, równocześnie najbardziej
wysunięty na zachód punkt Afryki. Ze wszystkich odwiedzonych przez nas wysp, to
właśnie ta zrobiła na nas największe wrażenie. To najbardziej górzysta z
tutejszych wysp i chyba najbardziej różnorodna pod względem krajobrazu i tego
co można na niej spotkać.
Na Santo Antão
wyraźnie widać jak wilgoć niesiona w chmurach kształtuje roślinność wyspy.
Południowo – zachodnia część jest niemal pustynna a północno – wschodnia
zielona, nawet bywa lesista. Taki podział wynika stąd, że wiatry, wspomniane
wcześniej passaty (wiejące z północnego - wschodu) niosą ze sobą chmury, które
osadzają się na szczytach gór wyższych od pułapu chmur, wilgoć skrapla się,
pojawiają się opady, a to daje możliwość rozwoju przyrodzie. Mimo, wydawałoby się niewielkiej powierzchni
wyspy, różnorodność zadziwia.
No to w drogę!
Wsiadamy proszę Państwa szybciutko, bo samochód nie będzie czekał na spóźnialskich. Zbyt wygodnie nie będzie i po kilku godzinach odwłok dopominać się będzie czegoś miękkiego do siedzenia, ale obiecuję, że warto troszkę pocierpieć :)
Zaczynamy od tej
południowo – zachodniej części niemal całkowicie pozbawionej zieleni. Pustynnie, może mało ciekawie ale bardzo fascynująco.
Jeepy nawet całkiem miękko suną po brukowanych drogach, dziesiątkach kilometrów brukowanych dróg. Życie jak zwykle toczy się tutaj swoim, leniwym tempem.
Najbardziej typowy dom i to nawet całkiem sporych rozmiarów jak na tutejsze warunki. Dach można łatwo naprawić i wymienić.
Matka natura potrafi zachwycać formami i kolorami jakie stworzyła, nawet jeśli są to tylko skały.
Czy widać, że jesteśmy dobrze ponad chmurami?????
A tu swego czasu jedyni mieszkańcy wysp, którzy zostali wyrzuceni na ląd przez Portugalczyków. Uznali Oni, że jeśli kozy przeżyją to może i ludziom się uda.
A na wprost widok na sąsiednią wyspę - tę, którą już znacie, ale w takiej scenerii pełnej chmur jeszcze Wam jej nie pokazywałam.
Faktycznie boli mnie tyłek, ale warto było :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wycieczkę i za możliwość oglądnięcia tych widoków z na chmur. Matka natura jest genialna artystką!
Jutro pojedziemy wygodniejszym pojazdem :)
UsuńCo za widoki!Dla nich na pewno warto było poświęcić swoje siedzenie:)
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację. Warto!
Usuń