Kiedy już
napatrzyliśmy się na piękne wybrzeże i nacieszyliśmy się pięknym
bieluteńkim piaskiem dotarliśmy do wyjątkowego miejsca. Może nie prezentuje się
ono najlepiej z zewnątrz, ale warte odwiedzenia.
Restauracja, w
której zjedliśmy lunch otwierane jest tylko raz w tygodniu w niedzielę. Aby móc
tam zjeść trzeba dużo wcześniej rezerwować miejsce. Prowadzi je mocno już
starsza Pani, która wszystkiego osobiście dogląda. My nazwaliśmy Ją „Pani
Dzwoneczek”, bo dopiero kiedy wszystkie dania znalazły się na stołach,
dokładnie sprawdzone przez Gospodynię, ta obwieszcza gościom, że można już
zacząć nakładać i jeść dzwoniąc dzwoneczkiem.
Goście, to
głównie miejscowi bogaci mieszkańcy wyspy. Stoły były pełne różnorodnego i
bardzo smacznego jedzenia, a posiłek umilany był żywą muzyką. Z resztą muzyka
nieodłącznie wiąże się z Wyspami Zielonego Przylądka.
A co znalazło się na półmiskach????
Gołąbki????
Duszona cebula niesamowicie dobra
Rybia głowa też nadaje się do zjedzenia
Niestety takie bogactwo na stołach nie trafia się często. Cabo Verde nie jest miejscem, gdzie można delektować się wieloma nowymi zniewalającymi smakami. Jedzenie generalnie jest monotonne i bardzo proste.
Na koniec posiłku można potańczyć, albo tylko popatrzeć na innych.
Tańczyłaś? :) Miejsce genialne! Mieliście wspaniałą kulinarna przygodę.
OdpowiedzUsuńTańczyłam, nawet z tym Panem na boso, w czerwonej koszuli ;)
Usuń