niedziela, 1 grudnia 2013

Rocznicowo – czyli rok za Słodziakiem i Zołzowatą @


Dzisiaj przed południem minął równiutko rok jak zamieszkała z nami pewna dystyngowana Dama, której czasem odbija palma, ale i wówczas potrafi zachować się z godnością. Trochę gorzej z tą godnością kiedy przy gościach spadnie zaspana z półki nad kaloryferem. Wtedy wstydzi się okrutnie swojej gapowatości i nieporadności.
Ale i tak nie potrafimy o Niej mówić i myśleć inaczej jak „Słodziak nad słodziakami”.



Kiedy próbuję ułożyć sobie w głowie ten rok, to muszę stwierdzić, że obfitował w kocie sprawy. Aklimatyzacja, zdrowie i inne perypetie nie koniecznie dotyczące Słodziaka i @.



Niestety moje przypuszczenia, że Bunia nie zaakceptuje nowego kota w domu okazały się słuszne. Początki były bardzo trudne, a złość rezydentki tak duża, że aż straciła głos od warczenia na nowego mieszkańca. Gdyby nie było to tak smutne to byłoby po prostu śmieszne. Dziś obie Kobiety z Wąsami żyją obok siebie, czasem dochodzi do konfrontacji, ale sympatii i wspólnych zabaw nie ma. Krew się nie leje (poza jednym dziabnięciem Filonki) i to już musi nam wystarczyć.



Ten rok to też ciągłe zmagania z kocimi sprawami zdrowotnymi.
Najpierw szybka operacja Filonki w związku z wyraźnie powiększającą się przepukliną pępkową. Nasza mała Dama operację i rekonwalescencję zniosła nadspodziewanie dobrze.
Tu muszę bardzo podziękować jeszcze raz W. za wzięcie w pracy wolnego w ramach „opieki nad kotem” i zajmowanie się Filonką po operacji, podczas gdy ja służbowo przebywałam poza domem.



Potem zatrucie Buni i walka o Jej życie.
To był straszny czas z nieustannym niepokojem, czy uda się Ją uratować. Filonka w tym wszystkim zachowywała się cudownie. Ma w sobie kocio – kobiecą intuicję i starała się nie denerwować Królowej Ciotki, pozwoliła Jej w spokoju dochodzić do siebie. Myślę, że to wszystko w jakiś sposób złagodziło niechęć Buni do „konkurencji”. Jednocześnie choroba zmieniła tryb życia Buni. Teraz obie moje Kobiety z Wąsami są domowymi nakolankowymi Damami. Buni początkowo trudno było pogodzić się z tą zmianą, ale teraz już przywykła  do piecuchowania.



W końcu sterylizacja Filonki.
Przeżyliśmy wszyscy koszmar. Kociczka po zabiegu bardzo wymiotowała, nic nie jadła, nic nie piła, odwadniała się i w ogóle bardzo źle zniosła narkozę. Co się bidulka nacierpiała to niestety tylko Ona wie. Ale mamy to za sobą i wierzymy, że teraz już tylko szczepienia i obcinanie pazurków ją czekają u weta..



Kolejna sprawa, która pochłaniała nasz czas i energię to walka z Filonką o jedzenie.
Nigdy nie widziałam kota, który tak bardzo odczuwałby niechęć do jedzenia i picia a na dodatek był tak płochliwy podczas posiłków. Na szczęście sprawdziły się słowa weterynarza, który powiedział, że w kilka miesięcy po sterylizacji koteczka powinna zacząć mieć jakiś apetyt i kłopoty z karmieniem powinny się skończyć lub przynajmniej wyraźnie zmniejszyć.
Nie skończyły się, tym bardziej, że królowa Ciotka bardzo pilnuje aby Filonka nie miła nic w swojej miseczce. Dlatego każda porcja serwowana naszej Młodej Damie musi być wydzielana a potem sprzątana przed Królową Ciotką ;)  ale już nie umieram z niepokoju, że zagłodzi się na śmierć.



Z innych kocich zdarzeń połamana łapka mojej pracowej koteczki Misi. Leczenie, pozyskiwanie środków na leczenie i opieka nad bidulką pochłonęły sporo energii. Dziś cieszę się codziennym widokiem Misi w pełni sprawnej, w doskonałej formie na posterunku ochroniarskim. Czuję ciepło na sercu kiedy pomyślę, że tyle osób wsparło Jej leczenie.

Ale tyle już napisałam a najważniejszego jeszcze tu nie ma.

Filonka jest cudownym delikatnym i subtelnym kotem, którego nie sposób nie pokochać. Kiedy patrzę na Nią myślę sobie, że w czepku się urodziłam, bo mam okazję być „najważniejszą osobą” w czyimś życiu. Maleństwo jest już dorosłe i moja rola jest już inna, nie tak istotna jak kiedyś. Bunia ma na tyle niezależny charakter i mimo, iż czułam Jej przywiązanie do mnie nigdy nie miałam wrażenia, że cały Jej świat kręci się wokół mnie i mojej miłości do Niej. Zupełnie inaczej jest z Filonką. Jej całym światem, niezmiennie ciekawym i zadziwiającym, o czym mówi Jej spojrzenie, jest nasz dom i wszyscy domownicy, nawet Bunia.
To cudowne uczucie a równocześnie wielka, jakże słodka odpowiedzialność. Przecież nie mogę zawieść tak kochanej istoty.



22 komentarze:

  1. Bez dwóch zdań : nie zawiedziesz na pewno. Super kociaki. Mam niestety uczulenie na koty, ale bardzo je lubię, zresztą jak wszystkie zwierzęta :-)
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straszne te alergie, ja nie wiem jak wyglądałoby moje życie bez kotów. Okropnie po prostu :( Dlatego bardzo współczuję, ale doskonale rozumiem.

      Usuń
  2. Śliczne koteczki Basiu i szczęśliwy Wasz dom :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Obie damy urocze, portret Buni przepiękny. Miło czytać o odwzajemnionej miłości do zwierząt, bardzo miło :o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten z tłustym brzusiem na wierzchu czy samo pysio????

      Usuń
    2. Właściwie to wszystkie fotki piękne i brzusio i oba pysie i łapki i... Filonka ma cudny czarny nosek, a Bunia - jak moja Punia tylko ładniejsza :o)

      Usuń
    3. Łał, to się Bunia wielkiego komplementu doczekała, bo jak można być ładniejszą kocicą od czyjejś ukochanej??? Bardzo pięknie dziękujemy!!!!!

      Usuń
  4. Od początku była ślicznym i grzecznym kotkiem, jak na twoje zamówienie. Miałam przyjemność ją znać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem i jestem Ci bardzo wdzięczna za naszego Słodziaka nad Słodziakami :)

      Usuń
  5. Słodkie kociaczki, urocze zdjęcia. W dzieciństwie zawsze miałam koty... teraz praca i nie tylko - mi na to nie pozwala. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje życie bez kotów byłoby puste i bez sensu :)

      Usuń
  6. słodziaczek spadającutki:*:*:*
    jak to dobrze, że na siebie trafiliście!
    Bunią trudno mi się AŻ TAK zachwycać, bo jest wredna jak moje Kocice, wiem, co ma za paskowanymi uszami, wolę tych gapciów prostolinijnych.
    Ale i Kocice potrafią uwodzić- Polarek położyła się teraz obok mnie i polizała po ręce, słodko. Tym bardziej to doceniam, że bywa wredna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te gapcie prostolinijne są po protu najukochańsze z ukochanych, ale Bunia mimo wszystko też da się kochać nad życie ;)
      Proszę podrapać Polarka za uszkiem ode mnie a Kropcia posmyrać pod bródką :)

      Usuń
  7. Masz piękne kociaki! bardzo ładne fotki, wyszły jak gwiazdy:)) przecudowne, a że łatwo nie jest to tez wiem, nie myśl że koty zawsze się świetnie dogaduja i od razu razem w kłębuszku śpią, u mnie tez miłości między Przymilną a Frida nie ma, a zjedzeniem jest odwrotnie - Frida mogłaby zjeść wszystkie porcje w locie i pewno jeszcze więcej gdyby gdzieś znalazła:))) żarłok niesamowity!
    Pozdrawiam i buziaki dla przesłodkich koteczek!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale z tych kocich Dam (i nie tylko tych) szczęściary, że mają Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bunia naburmuszona niczym mój Antek;)
    Nasz drugi kot też jest słodki niesłychanie,
    ale tylko kiedy nie ma w pobliżu Antka.
    Niestety nasze kocury nie żyją nawet obok siebie
    i zaczynam tracić nadzieję, że to się kiedykolwiek zmieni.
    Miło, że Twoje Damy nie terroryzują się nawzajem:)
    Buziaki w oba kocie nosy:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jestem szczęściarą. Nie dość, że kotki mam wyjątkowe to jeszcze tolerują się ze problemów :)
      Drapki za uszkiem dla Twoich Futerek :)

      Usuń
  10. Taaak, u mnie też bywają gonitwy, syczenie, a nawet podnoszenie łap na współbraci i siostry, kurna. Ale krew się nie leje, więc da się to wytrzymać.
    Dobrze pamiętam wydarzenie, jakim było zabranie przez Was koteczki od Gosi. I pamiętam, jak Gosia była zachwycona, że Filonka trafi do Was. :)

    Obie śliczne i zadbane. A spojrzenie Buni - jeju! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zawsze śmieszy kiedy Mała goni Bunię i naskakuje Jej na kuper ;) Bunia dostaje wściku ;)
      A mina Buni w stylu - jestem dostojną charakterną kocią damą, z byle kim nie gadam ;)

      Usuń