Obiecałam kilku osobom relację z tureckiej części wakacji, więc pora zacząć spełniać obietnice. Wakacje były wspaniałe, wiele się działo, sporo widziałam i bardzo polubiłam ten kraj. Nie podejrzewałam, że ma tak wiele do zaoferowania turystom. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Są fantastyczne zabytki, piękna i fascynująca przyroda, cudowne plaże, ciepłe morze i doskonała kuchnia. Ale zanim o tych wspaniałościach więcej napiszę muszę opowiedzieć moje przygody z podróży, bo mimo, że nie zawsze było mi wesoło i tak wspominam bardzo dobrze tydzień w Oludeniz.
Wszystko zaczęło się na lotnisku we Wrocławiu. Tak się złożyło, że obie z koleżanką bardzo sprawnie odebrałyśmy od przedstawiciela biura podróży nasze dokumenty i jako pierwsze dotarłyśmy do okienka wydającego karty pokładowe. Kto mnie zna to wie, że do małych nie należę, więc miejsce w samolocie staram się dostosować do moich gabarytów. Poprosiłyśmy panią w okienku o miejsca przy wyjściu awaryjnym, bo tam przerwy między fotelami są całkiem spore. Ucieszyłyśmy się bardzo, kiedy pani dała nam karty pokładowe ze słowami: „macie panie miejsca w rzędzie 13 przy wyjściu awaryjnym”. Niestety szczęście trwało tylko do chwili wejścia na pokład samolotu. Tam okazało się, że Turcy są bardzo przesądni i nie ma w samolocie rzędu 13 :) Nikt z tureckiej obsługi nie potrafił nam powiedzieć co mamy zrobić więc czekaliśmy (sprawa dotyczyła w sumie 6 osób) coraz bardziej niecierpliwie na rozwiązanie problemu. Ludzi przybywało, ostatnie wolne miejsca były zajmowane, a my dalej staliśmy przy wejściu. Na szczęście pojawił się ktoś z obsługi lotniska i po kilku minutach ustalił, że w zamian za rząd 13 w samolocie jest rząd 31. Odetchnęliśmy z ulgą, niestety miejsca na nogi w tym rzędzie było mniej niż w standardowych rzędach, ale najważniejsze dla nas było to, że lecimy na nasze wakacje.
Niestety nie była to moja ostatnia przygoda lotniskowa. Przy powrocie było dużo mniej zabawnie. Przy okienku okazało się, że nie ma mnie na liście pasażerów i w związku z tym, mimo, że mam bilet nie zostanie mi wydana karta pokładowa. Rezydentka po wysadzeniu nas z autobusu transferowego przed lotniskiem poszła w sobie tylko znanym kierunku. Na szczęście ktoś miał numer telefonu do Niej, zadzwoniłam i usłyszałam, że mam się nie martwić bo to „norma i każdego dnia mają miejsce takie nieporozumienia i mam cierpliwie czekać”. No cóż, cierpliwość nie jest moją cnotą, poza tym wszyscy się odprawili, poszli do sali odlotów a ja zostałam tam sama (może niezupełnie, bo Ania była ze mną, ale powinna była już iść aby zdążyć wsiąść do samolotu). Niestety nie jestem angielskojęzyczna, co było dla mnie dodatkowym stresem. Po ponad godzinie pojawił się jakiś człowiek wyższy rangą i kazał mnie dopisać do listy pasażerów i wydać kartę pokładową. Tym sposobem na ostatnią chwilę wszystko zostało pozytywnie załatwione. Byłam bardzo szczęśliwa, ale jeszcze bardziej roztrzęsiona. Nikomu nie życzę takich sytuacji i pocieszenie w stylu Rezydentki, że to norma na mnie nie działa.
Ale się rozpisałam, pora pokazać chociaż kilka migawek z Oludeniz. Jako, że pierwszy dzień pobytu potraktowałyśmy całkowicie relaksowo, to oczywiście spędziłyśmy go na plaży, wyjątkowo pięknej plaży.
Mam pytanie. Czy mogłabyś napisać w jakim hotelu byłaś i czy go polecasz? Nie byłam jeszcze w Turcji i nie wiem nawet do jakiej miejscowości najlepiej się wybrać. Będę wdzięczna za wskazówki. Jeśli nie chcesz pisać tego w komentarzu, możesz wysłać mi na maila KasiaGuzik1982@interia.pl
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja sie podpisze pod pytaniem kasi, bo zamierzam moze jeszcze w tym roku, sie wybrac do Turcji i zbieram wszelkie informacje.
OdpowiedzUsuńBasiku, podroz rzeczywiscie mialas z przygodami i stresujaca, ale na szczescie dolecialas do celu :) Zdjecia cudowne, ale chetnie obejrzalabym jeszcze troche :) Pozdrawiam!
W następnych postach napiszę kilka słów o hotelu, miejscowości i ludziach. Jednak trzeba pamiętać, że każdy lubi co innego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Basiu przygody może i adrenaliny dodają ale potem jakie wspomnienia fajne:)
OdpowiedzUsuń