sobota, 3 września 2011

Na pocieszenie - szarlotka

Koniec wakacji zazwyczaj powoduje, że robi mi się smutno. Nie znoszę zimy i późnej jesieni, kiedy dni stają się bardzo krótkie, słońca prawie wcale nie widać a temperatura powoduje, że trzeba zakładać na siebie wiele wartsw ciepłych ubrań. Początek roku szkolnego jest dla mnie pierwszym zwiastunem nadchodzącej jesieni. Musiałam upiec coś niezwykle tuczącego i pysznego, aby nastrój mi się poprawił. Nie znam lepszego sposobu na takie nostalgiczne nastroje jak szarlotka.


Szarlotka

3 szklanki mąki
180 g masła
3 jajka
3 łyżki kwaśnej śmietany
3/4 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżki bułki tartej
cukier puder do posypania

1,5 kg jabłek
1 szklanka cukru
2 łyżeczki cynamonu
2 łyżki mąki ziemniaczanej
1/4 szklanki wody

Jabłka obrać, usunąć gniazda nasienne, pokroić na plasterki, wrzucić je do rondla, wlać połowę wody i dusić z cukrem przez 10 minut. Następnie dodać cynamon oraz rozrobioną w reszcie wody mąkę ziemniaczaną. Całość dusić jeszcze przez 2 - 3 minuty. Odstawić do ostygnięcia.
Z podanych składników zagnieść ciasto, które będzie dość luźne, ale pod żadnym pozorem nie dosypywać mąki, bo po upieczeniu stanie się ono twarde i zbite. Przygotować formę o wymiarach
21 x 26 cm. Ciasto podzielić na dwie części, połowę rozwałkować  i wyłożyć na dnie blaszki. Ciasto nakłuć, posypać bułką tartą a nastepnie wyłożyć na to masę jabłkową. Całość przykryć rozwałkowaną drugą częścią ciasta. Wierzch nakłuć, wsadzić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec około 45 minut. Kiedy szarlotka się upiecze, wyjąć z piekarnika i jeszcze ciepłe posypać cukrem pudrem.
Smacznego!


8 komentarzy:

  1. A ja myślę, że do jesieni i zimy trzeba mieć odpowiednie podejście - gorąca herbata i dobra książka pod kocem w ulubionym fotelu to jest to, co Tygryski lubią najbardziej, choć prawdopodobnie banalniejszego sposobu na ciemne wieczory nie ma ;) Ale co z tego, skoro od tego robi się cieplej...? A szarlotka smakuje zawsze - czy ciemno czy jeszcze nie zupełnie... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gin masz rację co do herbaty i dobrej lektury,bez tego nie przeżyłabym nawet do Bożego Narodzenia ale niestety to mi nie wystarcza. Należę do tych co cierpią z powodu światła słonecznego. Masz rację jeszcze co do jednego - szarlotka jest dobra zawsze i wszędzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodka,nostalgiczna szarlotka;) lubię!

    OdpowiedzUsuń
  4. Basiu, narażę Ci się...lubię jesienne szarugi!!! juz poczyniłam pewne przygotowania do jesieni, zakupiłam włóczki na szale i książki na te ciemne i jakże urokliwe wieczory:))
    ...ale na pocieszenie, powiem Ci że uwielbiam także dłuuugi dzień i słońce, które zawsze dodaje mi energii i powoduje że chce się żyć!:))), właściwie to ja lubię każdą porę i każdą pogodę, ale ze mnie dziwak!
    A szarlotki to moje ulubione ciasta, Twoja wygląda pysznie!
    pozdrawiam:)
    ps. o kwiatach oczywiście pamiętam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasiu od kilku juz lat myślę o powrocie do drutów ale ciągle brakuje mi motywacji i jakiegoś "kopa" a cienki piękny szal na zziębnięte ramiona to moje marzenie, może pod Twoim wpływem się zmobilizuję i wrócę do dawnej aktywności.
    Monisiu ładnie to ujęłaś: nostalgiczna, masz całkowitą rację.
    Dziękuję za odwiedziny :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieee... Taka szarlotka nic tuczacego! Juz myslalam, ze chcialas upiec 'ciasto milionera' na ten przyklad ;)
    O jesieni wole jeszcze nie myslec, choc dynie na straganach niestety niechybnie mi o niej przypominaja; szkoda, ze wiosna i lato nie moga trwac caly rok...

    Uscski Basiu!

    OdpowiedzUsuń
  7. beatko absolutnie nic nie miałabym przeciwko wiecznej wiośnie i lecie :) Ale na dynie się cieszę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo piękny ten jabłecznik,ja użyłam jabłek prażonych z Lidla i zrobiłam to pyszne kruche ciasto,wyszło super.

    OdpowiedzUsuń