Wszystkim próbującym zgadnąć gdzie się wybieram dziękuję za próby, czasem bardziej udane, czasem troszkę mniej, ale wszystkie były bliskie rzeczywistości.
Wróciłam
wypoczęta, zrelaksowana i pełna bardzo pozytywnych wrażeń. Dolina Mozeli była
na moim „celowniku” już od ładnych kilku lat. Za każdym razem kiedy jechaliśmy
do Francji i mijaliśmy te okolice obiecywałam sobie, że przyjedziemy specjalnie
tutaj dla widoków i wina. Nie oszukujmy się, gdyby nie to wino pewnie jeszcze
długie lata kończyłoby się na planach. Bardzo się cieszę, że plany zostały
zrealizowane i to właśnie teraz, a nie w czasie pełni sezonu letniego. Dolina Mozeli
to dziesiątki malutkich miasteczek pełnych starych domów z muru pruskiego,
które ja nazywam „piernikowymi chatkami” bo często są koślawe, pokrzywione i
zdobione jak bożonarodzeniowe pierniki. Odwiedziliśmy też i całe „piernikowe
miasteczka”. Jak ktoś był w Alzacji to wie o czym piszę, bo klimat miasteczek
podobny, różnica polega na tym, że tutaj jednak główną rolę odgrywa wijąca się
jak wąż wielka rzeka, jaką jest Mozela. Fakt, że sezon dopiero powoli się
zaczyna spowodował, że nigdzie ni było tłumów, wszędzie można było znaleźć
miejsce parkingowe a chodzenie po wąskich uliczkach nie było związane z
przeciskaniem się w tłumie.
Ale o okolicach,
zabytkach i o widoczkach będzie następnym razem. Teraz skupmy się na
największym skarbie tego miejsca – winie. Dzisiaj trochę Was pozanudzam
informacjami o białych winach. Nie myślcie tylko, że sama jestem, aż tak mądra
w tej kwestii. Niestety tak nie jest, swoją wiedzę czerpię z książki „Wino”
Jensa Priewe oraz z różnych źródeł internetowych.
Niemcy należą do
drobniejszych reprezentantów grupy państw specjalizujących się w uprawie
winorośli. Powierzchnia upraw w tym kraju to tylko 8% upraw Francji, a jednak
Niemcy pozostają krajem szczególnym. Rejony winiarskie leżą blisko szerokości
geograficznej, która stanowi ostateczne granice klimatyczne dla tego typu
upraw, a to wbrew pozorom powoduje, że można znaleźć tu wina jedne z
najszlachetniejszych. To tutaj powstają najlepsze Rieslingi słynne na całym
świecie, odcinek pomiędzy Trewirem a Koblencją to jego królestwo.
Mozela, ze
stromo ku wodzie opadającymi winnicami, tworzy jeden z najbardziej imponujących
krajobrazów winnych na świecie. Pierwsze winnice zakładali tu Rzymianie ponad
2000 lat temu. Łupkowa ziemia (kumulująca ciepło w dzień, a oddające je w nocy)
sprzyja powstawaniu jedynych w swoim rodzaju, bardzo lekkich, subtelnych w
smaku o wyraźnie zaakcentowanej kwasowości win. Rieslingi mozelskie mają
zazwyczaj znacznie niższą dawkę alkoholu i wyższy poziom słodyczy od tych
powstających gdzie indziej.
Mam nadzieję, że
jeszcze zniesiecie garść informacji o kategoriach win uzależnionych od czasu
winobrania. Dojrzałe winogrona nie muszą być zbierane natychmiast. W rejonach o
chłodnym klimacie kontynentalnym winiarze starają się opóźnić winobranie, aby
osiągnąć pełniejsze, szlachetniejsze wina. W zależności od zbioru w kolejnych
stopniach dojrzałości uzyskujemy następujące wina:
Kategoria Kabinett to wina powstałe z
winogron o I stopniu dojrzałości. Owoce są jeszcze o odcieniu zielonego, a
zawartość cukru nie osiągnęła jeszcze punktu maksymalnego.
Kategoria Spätlese powstaje z winogron
w pełni dojrzałych, jeszcze zdrowych o barwie zielonożółtawej. Grono znajduje
się w fazie, w której nocą zużywa dokładnie tyle samo cukru ile produkuje go za
dnia.
Kategoria Beerenauslese powstaje z
winogron już częściowo zaatakowanych pleśnią
Kategoria Trockenbeerenauslese to wina
powstałe z gron całkowicie zaatakowanych pleśnią szlachetną i podeschniętych
jak rodzynki.
No i nie sposób
nie wspomnieć o Eiswein. To
szlachetnie słodki trunek powstający z winogron zbieranych i tłoczonych w
stanie zamrożonym, w temperaturze nie wyższej niż -7 stopni. Im niższa
temperatura tym lepsze wino. Najczęściej winobranie odbywa się w okolicach
Bożego Narodzenia. Taki rodzaj wina produkowany jest jedynie w Niemczech,
Austrii i Kanadzie. Nie można uzyskać tego samego efektu przez sztuczne
zamrożenie w chłodni owoców, dlatego taki proceder został całkowicie zaniechany
i zakazany a Eiswein jest wyjątkowym
rarytasem o wyraźnie wyższych cenach.
Jak odkryto, że
późny zbiór sprzyja produktowi końcowemu? Jak zwykle zadziałał przypadek.
Rozpoczęcie
winobrania wymagało co roku zgody księcia opata z Fuldy, który był właścicielem
ziemskim w Rhiengau. Odpowiedni dokument był dostarczany zainteresowanym przez
posłańca. Jednak jesienią 1775 roku posłaniec się spóźnił. Spóźnienie było na
tyle duże, że część owoców pokryła się pleśnią. Mnisi spleśniałe grona
oddzielili od zdrowych. Wino uzyskane z nich opat opisywał tak: „Tak
wspaniałego trunku nigdy jeszcze nie miałem w ustach”.
Moje szczególnie
ulubione to wina Spätlese półwytrawne, a takich w Dolinie Mozeli nie brakuje.
Są tak delikatne, że nie wymagają serwowania do nich jakiegokolwiek dania. Mogę
je pić same dla ich wyjątkowego smaku.
Nie jestem
niestety znawcą łączenia win z potrawami i często wina podaję bardzo
przypadkowo, a co za tym idzie nie zawsze trafiam. O Rieslingach znalazłam taką
informację:
„W tradycji
niemieckiej riesling to wino bardzo wszechstronne, komponujące się z wieloma
potrawami - przede wszystkim z rybami słodkowodnymi, białym mięsem, sałatkami
ze świeżych warzyw i owoców morza. Rieslinga podaje się również do dań z
wieprzowiny, a starsze, bardziej dojrzałe wina klasy spätlese lub auslese -
nawet do sarniny.”
Riesling'y czy znad Mozeli,czy alzackie,dla mnie zawsze dobrze komponują się z daniami z dodatkiem dobrego francuskiego sera pleśniowego,czy włoskiej gorgonzoli.Pierwszego Eiswein'a piłam właśnie w Niemczech.Cóż,to wino nie należy do tanich,ale to jest ta wyjątkowa słodycz,którą wręcz lubię.Poza tym piję tylko wytrawne:)
OdpowiedzUsuńZa wyjątkowy smak trzeba zapłacić, dlatego warto spróbować Eisweina. Alzackie rieslingi są dla mnie zbyt kwasowe, natomiast mozelskie są fenomenalne. W restauracji piliśmy takowego do szparagów. Pysznie się komponowało.
UsuńCieszę się, że miałaś udany urlop. Fantastyczne miejsce - do zaliczenia. Czekam na dalsze relacje. Interesują mnie te domki z piernika.
OdpowiedzUsuńObowiązkowo do zaliczenia, byle nie w szczycie sezonu turystycznego :)
UsuńBasiu, piekne zdjecia. Nic dziwnego zreszta, bo widoki przeiez przecudne. Szkoda, ze nie udalo nam sie na gore wejsc.
OdpowiedzUsuńPrawda, że cudne widoki? Tym razem się nie udało, ale może jeszcze kiedyś, jak zapasy wina nam się skończą ;) ;) ;)
UsuńAle tam zachwycająco. Uwielbiam te domki i winnice. Jest skąd czerpać energię.
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam, dlatego staram się odwiedzać takie miejsca.
Usuńbardzo lubię takie miejsca, zwiedzania zachwyca i oczy i brzuchy :-)
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku zwiedzałem winnice Saksonii, kilka lat temu Moraw. W sumie czeskie i niemieckie białe wina to moje ulubione, natomiast czerwone musi być francuskie.
No to możemy sobie rączki podać! Mam tak samo białe - niemieckie (reńskie, mozelskie) a czerwone francuskie i dlatego wakacje planujemy w okolicach Fitou, Corbier i Cahor ;) nasze ulubione apelacje. Lubimy też hiszpańską Rioję i wina południowoafrykańkie, ale to w drugiej kolejności po francuskich. No i jeszcze różowe Anjou - Dolina Loary. I człowiek jest prawie jak w raju ;)
Usuń