PanKot jest już
za Tęczowym Mostem L
W niedzielę
wieczorem zaczęło się źle dziać, w poniedziałek po pracy od razu pojechałam z
Nim do lecznicy, jednak nie można było Mu pomóc. Dalsza próba terapii byłaby
dręczeniem kota. Byłam z Nim do ostatnich chwili, a kiedy odbywał swą ostatnią
wędrówkę miał wokół siebie życzliwych ludzi i moją rękę głaszczącą Jego
umęczony chorobą łepek.
Nie chcę się tu
nad sobą użalać, ale bardzo źle to zniosłam i nie mogłam się z tym pogodzić.
Wiem, że nie każdemu kotu da się pomóc, ale jak powiedział Weterynarz „Gdyby to
był sukinkot to byłoby łatwiej, a tu tak jak z dobrym człowiekiem, żal i serce
boli i ciągle się człowiek zastanawia czy można było coś więcej, coś lepiej”.
Nigdy nie
spotkałam na swojej drodze takiego wspaniałego kota. Dużego, pięknego, o
melancholijnym usposobieniu i niebywałej łagodności i cierpliwości.
PanieKocie bądź
szczęśliwy za Tęczowym Mostem, tam już nie będzie Cię dręczył żaden cancer w
uchu, żadna bakteria nie będzie szalała w Twoim futrzanym ciałku.
Życie nie znosi
pustki.
Jednej kociej
istocie mimo wielu wysiłków nie dało się pomóc a druga tej pomocy oczekuje.
Wygląda na to, że tym razem niesiona pomoc może się zakończyć wielkim sukcesem.
Kiedy PanKot już
zakończył swoją drogę Weterynarz zaprowadził mnie do swojego szpitalika i
pokazał maleńką, około miesięczną – półtoramiesięczną koteczkę, która w
momencie przyniesienia do lecznicy była w takim stanie, że nikt nie dawał jej
szans na uratowanie. Jednak natura nas potrafi zaskoczyć i zadziwić. Malutka
żyje i z każdym dniem ma się lepiej. Leczenie i „Doktor Czas” przynoszą
wspaniałe rezultaty.
Malutką kicię
znaleziono na jednym z wrocławskich parkingów. Leżała brudna we krwi bez
jednego uszka, z raną na oczku, wielkim krwiakiem na główce. Prawdopodobnie
chciała się ogrzać i wlazła pod maskę zaparkowanego samochodu. Niestety ten
został uruchomiony i koteczka podzieliła los wielu kotów (ale i tak miała
ogromne szczęście, którego często koty nie mają). Została okaleczona na całe
życie, ale nie straciła go.
W lecznicy
okazało się, że poza całkowicie uciętym uszkiem, straciła kawałek powieki, a
wielki krwiak na czułku świadczy o dużej sile uderzenia. Obecnie Malutka jest
kotem niewidzącym, z problemami neurologicznymi. Nigdy nie odzyska utraconego
uszka ani kawałeczka powieki, jednak może spędzić swoje kocie życie w dobrym
domu z kochającymi Człowiekami.
Ale aby tak się
stało potrzeba środków finansowych na dalsze leczenie (obecny postęp jaki robi
Mała sugeruje, że jak krwiak się całkiem wchłonie to problemy neurologiczne
znikną albo zminimalizują się bardzo mocno i wzrok też ma szansę wrócić
przynajmniej w pewnym zakresie).
Dlatego zwracam
się z wielką prośbą do wszystkich czytających bloga i tych co zajrzeli jedynie
przypadkiem wesprzyjcie leczenie Małej
Koteczki bez uszka. Każda złotówka odgrywa wielką rolę, ziarnko do ziarnka
….
Maleńka tak wyglądała po pierwszych zabiegach w lecznicy
A tak wygląda po kilku dniach leczenia
Leczenie finansuje Fundacja Kocie Życie. Jeśli chcielibyście wspomóc śliczną kicię (jest
niezwykle miziasta, pięknie mruczy, ugniata łapkami, to prawdziwy koci
pieszczoch) przelewajcie pieniążki na konto fundacji. PROSZĘ!!!
Fundacja Kocie Życie
Wrocław
nr KRS: 0000311037
data dokonania wpisu do KRS: 31.07.2008
Wrocław
nr KRS: 0000311037
data dokonania wpisu do KRS: 31.07.2008
NIP: 895 193 07 25
Regon: 020820526
Regon: 020820526
Numer konta bankowego dla wpłat na cele statutowe:
Alior Bank: 30 2490 0005 0000 4500 8315 1633
Alior Bank: 30 2490 0005 0000 4500 8315 1633
w tytule wpłaty należy wpisać: Darowizna na cele statutowe na leczenie Kici bez uszka.
DZIĘKUJĘ!!!!
I na pamiątkę, że zawsze zostanie w moim sercu PanKot jedno ze zdjeć, jakie Mu zrobiłam przy pierwszym pobycie w mojej piwnicy w czerwcu. Wtedy wydawało się, że ma spore szanse na zdrowie. Niestety nowotwór okazał się silniejszy niż myśleliśmy.
Przy tej okazji
chciałabym tutaj napisać jak bardzo wspiera mnie w moich działaniach Maleństwo.
Zawsze jest gotowy i chętny aby pojechać, z którymś z kotów do weterynarza,
opiekować się nimi podczas mojej nieobecności. Mogę na Niego liczyć.
Jestem dumna z
mojego Syna, że jest wrażliwy na to co widzi wokół siebie i jest gotowy
pomagać.
Basiu, przykro że Pan Kot musiał tak szybko odejść.... :(
OdpowiedzUsuńA maleńka kiciunia jest sliczniutka, mam nadzieję że dojdzie do pełnej sprawności.
Masz wspaniałego syna, widać że wychowany we wspaniałym domu:) Pozdrawiam!
ps. Dorzuce grosik do maleńkiej kocinki:)
Kasiu masz wielkie serce, dziękuję w imieniu Malutkiej. O PanaKota walczyliśmy z przerwą (wydawało się, że jest dobrze) od początku czerwca :(
UsuńWielka szkoda, taki piękny kocurek....
UsuńNie tylko był piękny, ale o cudownym charakterze. Karmicielka, z którą byłam w stałym kontakcie opowiadała jak kiedyś go zobaczyła siedzącego w ogrodzie i obserwującego ślimaka, który wspinał mu się po łapie. Tylko patrzył, nic mu nie zrobił. To była oaza spokoju i łagodności. A w czasie leczenia z anielską cierpliwością znosił wszystkie zabiegi zarówno u Weterynarza jak i u mnie (np kropiłam mu kilka razy dziennie chore ucho). Bardzo był kochany :(
Usuńooo, tak myślałam, że to PanKot niestety... bo się też nie odzywałaś nic...
OdpowiedzUsuńSzkoda bardzo takiego kochanego zwierzaka, bardzo.
Mam nadzieję, że kicia będzie widzieć, chociaż jeśli nie, to nie będzie mniej szczęśliwa. Teraz jest u ciebie?
Ja też mam nadzieję, że w tak młodym organizmie zajdą niewyobrażalne procesy regeneracyjne i żyć będzie normalnie. Ni jest u mnie, jest w szpitaliku u weta, wymaga ciągle stałej opieki medycznej i obserwacji. Ale Maleństwo wczoraj jak byliśmy u Niej porobić Jej zdjęcia stwierdził, że wspaniale by dopełniła nasz dom, tulko że Bunia .....
Usuńbardzo dobry pomysł:-)
UsuńTeż tak uważam :)))
UsuńŁo matko, mam nadzieję, że W, tego nie przeczyta bo chyba z domu by nas wyrzucił a Maleństwo wydziedziczył ;)
UsuńBasiu, współczuje ogromnie i mozesz na mnie liczyć. Jestes bardzo kochana!
OdpowiedzUsuńDzięki!!!!
UsuńBasiu, strasznie się zmartwiłam odejściem PanaKota. Reaguję jak Ty i trudno mi się pogodzić. Głupio mi, ze nie mogę już wziąć żadnego kotka. Byłoby to bez sensu, bo niebawem pójdziemy w ślady PanaKota i co by się stało z domownikami? Punia starzeje się szybko, miewa okresy bardzo niewyraźne, aktualnie jest lepiej, ma apetyt.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam malutki grosik dla Kici, słodka jest.
Krysiu nie ma powodu aby było Ci głupio. Nie każdy może wziąć kota, ważne, że o potrzebujących pamiętasz i czasem wspomożesz tych co stwarzają takim bidom szanse na nowe lepsze życie. I bardzo się cieszę, że Punia ma się dobrze :)
UsuńBiedne sa koty, takie małe i tak łatwo je skrzywdzić :-(
OdpowiedzUsuńWspółczuję z powodu PanaKota...
Mój Cesar też jest takim spokojnym starszym panem...
Łatwo i to nawet nieświadomie i niechcący jak w tym przypadku.
UsuńA takie wspaniałe koty jak PanKot powinny mieć swój koci raj tam za Tęczowym Mostem.
Oj, Boże! Jaka szkoda PanaKota;( I serce pęka, jak się czyta o wszystkich kocich nieszczęściach, a nie ma możliwości pomocy (przy wielu własnych).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Pęka :( czasem potrzeba niewiele a można pomóc, ale pewnie jak się ma wiele własnych to nie zostały kupione tylko uratowane przed bezdomnością. Więc się pomaga
UsuńBasiku-bardzo, bardzo mi przykro...Wzruszyłam się i smutno mi z powodu Pana Kota. Cóż począć...Maleńka kicia widać , że już wygląda lepiej. Oby szybko doszła do siebie, uściski dla Was obojga :)
OdpowiedzUsuńbardzo liczymy, że dojdzie do siebie. Jej siła i wola życia są niesamowite. cała jest niesamowita. A PanaKota bardzo bardzo żal :(
UsuńTak mi przykro z powodu PanaKota, wiem, ile mu dałaś! Kochany Kocurek biega po Niebieskich Łąkach i na pewno opowiedział lub wymruczał wszystkim o Tobie!!!
OdpowiedzUsuńAle jest następna PannaKotta i trzymam za nią kciuki!
Dziekuję!!!!! <3
UsuńBasiu, strasznie mi przykro z powodu Pana Kota.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale najważniejsze, że już nie cierpi.
Maleńka Kicia, bidulka, mam nadzieję, że niedługo dojdzie do zdrowia
i szybko znajdzie ludzi, którzy ja pokochają.
Jest tak cudna i słodka, że powinna mimo swoich niepełnosprawności znaleźć amatorów i kochający dom.
UsuńZawsze zastanawiam się ile wrażliwe serca są w stanie znieść ?
OdpowiedzUsuńWspaniałe jest również to, że te bezdomne kociska znajdują na swojej drodze Ciebie.
Ściskam mocno.
Aniu bardzo dużo. Ciężko się z taką koleją rzeczy pogodzić, łzy lecą same, serce pęka ale tyle jest potrzebujących zwierzaków, że nie pora użalać sie tylko trzeba brać się za pracę.
Usuńdzięki!